Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-01-2010, 21:36   #7
Discordia
 
Discordia's Avatar
 
Reputacja: 1 Discordia jest na bardzo dobrej drodzeDiscordia jest na bardzo dobrej drodzeDiscordia jest na bardzo dobrej drodzeDiscordia jest na bardzo dobrej drodzeDiscordia jest na bardzo dobrej drodzeDiscordia jest na bardzo dobrej drodzeDiscordia jest na bardzo dobrej drodzeDiscordia jest na bardzo dobrej drodzeDiscordia jest na bardzo dobrej drodzeDiscordia jest na bardzo dobrej drodzeDiscordia jest na bardzo dobrej drodze
Dopiero co ją zamknęli. Jeszcze nie tak dawno, przed świtem, siedziała z rodzina przy skromnym śniadaniu a teraz stoi zamknięta pośrodku kamiennego lochu. Właśnie tak, kamiennego, chociaż mogłaby się założyć, że za tymi nieciosanymi kamieniami jest gruba warstwa ziemi otaczająca zamek. Potwierdzała to wysokość schodów, po których ją tu wprowadzono. A Rowena nie lubiła ciemnych, zamkniętych na cztery spusty pomieszczeń. Irytowały ją, nie pozwalały się skoncentrować, odprężyć. Odkryła to po kilku godzinach siedzenia w kucki pod ścianą. Rozbolały ją mięśnie i zesztywniał kark. Nie była przyzwyczajona do duchoty i ciasnoty, pomimo, że mieszkała w skromnej chacie. "To dlatego" pomyślała "że tu nie ma lasu".
Wiedziała, że jedna maleńka myśl, jedno wspomnienie drzew oderwie ją od rzeczywistości na dobre. Jej umysł nie mógł oderwać się od wysokich koron, chropawych pni, chrzęszczącego pod nogami poszycia i tego delikatnego, zielonkawego blasku, jaki rozpraszał mrok pod drzewami. Gdy zabłądziła myślami do lasu natychmiast przestawała widzieć loch, jego kamienne ściany, współwięźniów. Za to oczami duszy spoglądała na znajomą okolicę, przechadzała się znajomymi ścieżkami, odkrywając na nowo znane sobie miejsca. Opierała głowę o ścianę i wtedy sen na jawie się kończył.
Rowena znów widziała tylko półmrok, przegniłą słomę na klepisku i cienie współwięźniów w lochu. Wtedy wstawała z zajmowanego miejsca i zaczynała chodzić. W kółko lub kreśląc ósemki, po nerwowych, niecierpliwych łukach z głową skierowaną w dół nie patrząc na nikogo, zagłębiona w swoich myślach i sprawach. Czasem potrącała kogoś, odruchowo przepraszała, ale nie widziała ludzi tylko las. Czasem podchodziła do schodów, stając nad ciemnowłosą dziewczyną, która zazwyczaj zajmowała to miejsce. Patrzyła wtedy na światło wpadające przez kratę w furcie, starając się przypomnieć sobie wszystkie dobre chwile, jakie miała w życiu.
I właśnie wtedy, jakby było jej nie dość ciężko, wracała myślami do chaty. Do rodziców i rodzeństwa, którzy zostali sami. Już wcześniej byli na skraju nędzy. A teraz? Bez niej? Co zrobią? Jak przetrwają? Jak znała Derrika, to zapewne pójdzie w jej ślady. Modliła się tylko, żeby nie był taki głupi i miękki jak ona, bo chłopak skończy tak samo. Wpadła w bezsilną złość na samą myśl, że nic nie może zrobić żeby im pomóc. Chociaż oni tak wiele zrobili dla niej. Gwałtownie obróciła się na piecie i odeszła, zaczynając znowu chodzić po celi w kółko.

W lochu było ciemno i niewiele dawało się zauważyć, ale nawet w dziennym świetle Rowena nie imponowała wzrostem. Marne pięć stóp i dwa cale. Twarzy oczywiście nie było widać. Czasem, w świetle padającym ze szczytu schodów, dało się zauważyć duże, jasnoniebieskie oczy. No i włosy. Lekko falujące, ciemne, z jasnobrązowym odcieniem. Pomijając fakt wiecznego półmroku panującego pod zamkiem, dziewczyna ciągle miała głowę spuszczoną.
Nie to, żeby Rowena była zamkniętą w sobie, izolującą się od świata i ludzi dziewczyną, ale po prostu sytuacja była stresująca i nie skłaniała do zawierania przyjaźni. Przynajmniej dla niej. Oczywiście nie była nieuprzejma, jeśliby tylko ktoś ją o coś zapytał, zapewne odpowiedziałaby. Mniej lub bardziej na temat, ale raczej myślami będąc gdzieś daleko.

Drgnęła, słysząc odgłos otwieranej furty u szczytu schodów. Ten dźwięk bezsprzecznie przywracał do rzeczywistości każdego. Ciężkie kroki kilku ludzi sprawiły, że
żołądek jej się skurczył. "To już?" pomyślała, nagle przerażona. Szeryf chciał zmienić prawo na szybsze i skuteczniejsze, ale myślała, że zajmie mu to nieco więcej czasu. Stryczek był sprawiedliwą karą, gdy patrzyło się na innego osadzonego, ale nie, gdy dotyczyło to właśnie ciebie. Nerwowo przełknęła ślinę i podeszła do kraty oddzielającej celę kobiet od mężczyzn i wpatrzyła się w światło u góry.
Schodami zeszło kilku zbrojnych i urzędnik. I odziana w piękne szaty dziewczyna. Mogła mieć kilkanaście lat najwyżej, ale to nie przeszkadzało jej być wielką panią. A jak każda taka wielka pani i ta mała miała swoje zachcianki. A biednemu chłopstwu przyszło je spełniać, niestety.
Rowena nie była zbyt wyrywna do odpowiedzi, bowiem nigdy nie wiadomo, co rozkapryszona lady może zrobić. W takich sytuacja każde nieodpowiednie słowo może zaprowadzić na stryczek. "Jakby to miało jakieś znaczenie w mojej sytuacji" pomyślała uśmiechając się gorzko.
Jak przed chwilą usłyszała, nie tylko ona miała sytuację nie do pozazdroszczenia. Wysoki, barczysty chłopak miał nieco gorzej. Nieco, bo przyszłość odebrali jemu a nie jego rodzinie. Natomiast jego własna wisi obecnie na włosku cienkim jak u niemowlęcia. W końcu jaśnie pani szeryfowej Nottingham nie odpowiada się w ten sposób. Również ciemnowłosa kobieta. Ann? Jej przyszłość malowała się jeszcze gorzej. Oprócz stosu czekały ją tortury, długie i bolesne. Współczuła jej nawet nieco. Nieco, bo jednak co wiedźma to wiedźma. Z nimi nigdy nie wiadomo. Mogą cię uleczyć albo przekląć. Mieszaninę ciekawości i niepokoju wzbudził w Rowenie ciemnoskóry mężczyzna. Na pewno nie był Anglikiem. Co to, to nie. Zresztą jego mowa i odzienie to zdradzały. Pomijając już kwestię koloru skóry. Tak wiec spośród tych kilkorga osób, z którymi przyszło jej dzielić loch, trójka na pewno wzbudzała niezdrową, niespokojną ciekawość. Natomiast reszta była już zwyczajna. Piękna kobieta, która swoją urodą zwaśniła mężczyzn na pewno nie dostanie wysokiego wyroku. Szlachetnie urodzony zamknięty ze względów politycznych, który posiedzi w lochu zapewne do późnej starości lub zmiany władzy. I jeszcze dwóch mężczyzn, o których na razie nie wiedziała nic.
Rowena postanowiła nie czekać na ostatnią pozycję w ogonku. Lepiej prześlizgnąć się między uczestnikami tej zwariowanej wycieczki młodej lady po jej włościach i poddanych. Zawsze zauważa się tych, co są na końcu, jak i tych z początku szeregu.
Dziewczyna podeszła do kraty oddzielającej cele od przejścia i objęła zimny metal szczupłymi palcami.
- Milady - Jej głos był nadspodziewanie mocny. Nawet ją samą to zaskoczyło.- Rowena, córka Andrew Niedźwiedzia, leśnika szlachetnego sir Richarda Boyle.
Na usta cisnęły jej się komentarze do tego "szlachetnego", który był takim samym złodziejem, oprawcą i mordercą jak każdy możny Norman.
- Zamknięta dzisiaj za zabicie normańskiego jelenia. - Dodała szybko, zaciskając dłonie na kracie.
Zwlekała chwilę zanim zdecydowała się jednak ukłonić. Sztywno, jakby z wielkim trudem, ugięła jedno kolano, mając nadzieję, że mała dama nie poczyta tego za obrazę. Wtedy, do kary szubienicy, doszłoby jeszcze batożenie.
Moment nie minął, gdy się podniosła i cofnęła w cień. Chyba niepotrzebnie określiła jelenia mianem "normański'.
 
__________________
Discordia (łac. niezgoda) - bogini zamętu, niezgody i chaosu.

P.S. Ja tylko wykonuję swój zawód. Di.

Ostatnio edytowane przez Discordia : 11-02-2010 o 20:52.
Discordia jest offline