Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-01-2010, 17:49   #161
Sayane
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Cóż, zwiedzanie wieży thana dużo przyjemniejsze było pod duchowa postacią. Nie trzeba było liczyć się z pułapkami, uważać na przeszkody... i sługusów gospodarza. Phaere pokręciła głową na widok wzbitego w powietrze kurzu -" Liled to wie, co znaczy ukryć się i być niezauważonym przy okazji robienia tego". Mroczna elfka i nekromanta - na pierwszy rzut oka idealni przyjaciele dla licza. Jednakże mimo niezbyt wysokiego poziomu inteligencji nieumarłych nie warto było ryzykować przekonując ich do tego zdania. Tym bardziej, iż zapewne sam licz rozkazał im zabijać wszystko, co żywe pojawi się na jego terenie (ewentualnie pojmać i przerobić na swoich ziomków).

Anzelm w ukryciu wiódł wzrokiem za zbliżającymi się szkieletami. Z każdym krokiem nieubłaganie zbliżała się ostatnia chwila, by wykorzystać przewagę jaką dawało im zaskoczenie. Kapłan szybko analizował sytuację. Miał kilka możliwości, począwszy od zniknięcia, lecz wtedy szkielety spostrzegą pozostałych i zaalarmują innych. Tak samo roty ukrywające przed wzrokiem nieumarłych na niewiele się zdawały w sytuacji, gdy się rozdzielili. Spodziewał się trupów i solidnie przygotował się do wejścia do wieży. Mógłby zwieść w ten sposób większość szkieletów, a i potężniejszym trudno byłoby się oprzeć mocy błogosławieństwa. Cóż więc mu pozostawało, postanowił zaryzykować i poczekać aż dwa szkielety zbliżą się do nich, a następnie podjąć próbę przejęcia nad nimi kontroli.
- Spróbuję podporządkować sobie to truchło - szepnął do Phaere - Miej jednak swe czary w pogotowiu.

Drowka zapraszającym gestem oddała pierwszeństwo w starciu z umarlakami Anzelmowi. Co prawda coraz mniej podobało jej się przywódcze zachowanie kapłana, ale w przypadku kiedy sam chce robić za żywą tarczę jest to jak najbardziej wskazane.
Na wszelki wypadek ostrożnie, starając się nie narobić jakiegokolwiek hałasu, kapłan sięgnął po wiszący u pasa miecz.

Skoro kapłan "spróbuje" podporządkować sobie nieumarłych, a nie jest tego pewien to warto było się w jakiś sposób zabezpieczyć przed napastnikami. Najodpowiedniejszym czarem na ta okazję wydał jej się taki, dzięki któremu będzie mogła w razie czego odepchnąć przeciwnika lub znacznie utrudnić mu poruszanie się. Po cichu zaczęła przygotowywać utworzenie wielkiej dłoni wykonującej polecenia Phaere.

Jak powiedzieli tak zrobili. Zanim szkielety zdążyły dotrzeć do wątpliwej kryjówki Latiena, dwoje adeptów sztuk tajemnych wyszeptało odpowiednie formułki. Anzelm był niego szybszy - jeden ze szkieletów zatrzymał się, kołysząc lekko jakby niepewny, co ma dalej robić. Drowka, kończąc czar, skierowała go w stronę drugiego ze szkieletów - olbrzymia dłoń chwyciła trupa w miażdżący uścisk i osadziła go w miejscu. Jakby w odpowiedzi na ten niematerialny atak szkielety kierujące się do sąsiednich sal zawróciły by wspomóc towarzyszy. Aitar stał nieruchomo przy wejściu, a jego nieumarłe oczy przeczesywały pomieszczenie w poszukiwaniu wroga. Budynek drżał nadal, informując mieszkańców o nieproszonych gościach.

Przejęty szkielet w końcu podjął decyzję co powinien robić dalej i ruszył, prosto do niszy w której schował się jego nowy pan. Anzelm zachował trzeźwy umysł i gestem nakazał mu natychmiastowe zatrzymanie. Szkielet znów przystanął budząc zapewne podejrzenie w swych kompanach, którzy wciąż rozglądając się po wszystkich zakamarkach powoli starali się do niego dołączyć. Kapłan musiał działać szybko, by wróg nie zdemaskował ich kryjówki Na migi, by żaden dźwięk ich nie zdradził zaczął rozkazywać swojemu nieumarłemu. Władczym gestem nakazał mu zbliżenie się do nich. Następnie, gdy polecenie zostało wykonane, szybko padł szeptem kolejny rozkaz.
- Odwrócisz się powoli i spojrzysz w stronę przeciwległej komnaty. Potem zaczniesz iść tam z podniesionym ostrzem. Jeśli usłyszysz jakikolwiek łoskot zwiążesz walką pozostałych, którzy pójdą za tobą. Najdłużej jak się da.
Szkielet przez cały czas słuchał wpatrując się swym martwym wzrokiem w jeden punkt. Zrozumiał jednak, gdyż po chwili odwrócił się od wnęki. Z daleka cała sytuacja wyglądała dość wiarygodnie, jakby zakończył właśnie gruntowne sprawdzanie tego zakamarka. Po chwili trup podniósł w pozycję bojową halabardę i pośpieszył do komnaty w przeciwległym rogu. Dwa pozostałe szkielety przystanęły zaniepokojone, zarówno jego zachowaniem, jak i bezruchem drugiego z trupów. Również podniosły broń, a gdy zrozumiały zachowanie i kierunek w którym zmierzał ich pobratymiec w końcu skierowały swe kroki w tamtą stronę. Tylko Aitar wciąż stał niewzruszony w przejściu, choć wyraźnie również i on obrócił się przodem w stronę przewidywanego zagrożenia.

- Wolę unikać tłoku. - odparł Anzelm - Jeśli mamy wyrównać szanse, lepiej atakować pojedynczo tego truposza przy wejściu. Wygląda na potężniejszego niż to truchło, a Selena mówiła, że był ważną osobą. Than pewnie odpowiednio uhonorował jego zasługi trenując go lepiej i...boleśniej. Jak tylko obstawa zniknie w tamtej komnacie możemy próbować naprzeć na wejście, lub spróbować przekraść się do lilenda póki zajęci są sprawdzaniem tamtej części. Choć Latien siedzi tam cicho, jakby już szykował się do martwego stanu. Zmierzenie się z Aitarem też jest dobrym wyjściem. Jeśli zdołalibyśmy go osłabić mógłbym spróbować przejąć nad nim władzę. Jeśli tylko uda Ci się przez dłuższą chwilę odwrócić jego uwagę. Dasz radę? - kapłan spojrzał pytającym wzrokiem.

Zanim jednak Phaere zdążyła wypowiedzieć kolejne zaklęcie trup dawnego rządcy Rangaard uniósł dłonie. Z palców wystrzeliły mu cienkie strumienie ognia, które jak żywe zaczęły rozpełzać się po podłodze i ścianach, błyskawicznie oświetlając wieżę aż do pierwszego piętra. Rzecz jasna kryjówka paryrównież stała się widoczna, a "pełznące" najbliżej wnęki ogniste węże z szybkością wypuszczonych z łuku strzał skierowały się w jej stronę. Zarówno Phaere, jak i Anzelm zmuszeni byli wyskoczyć z ukrycia i rozpierzchnąć się na boki, by uniknąć spopielenia. Przed oczami drowki tańczył barwny powidok - w jednej chwili straciła ona całą przewagę wynikającą z widzenia w ciemnościach. Aitar ponownie uniósł dłonie, najwyraźniej szykując się do kolejnego ataku, a kręcące się po sieni szkielety zawróciły w stronę intruzów. Płonący wokół ogień nie czynił im żadnej szkody.

Na szczęście moc kapłana działała poprawnie; otumaniony szkielet rzucił się na jednego ze swych pobratymców - halabardy starły się z głośnym chrzęstem, a jego echo poniosło się aż do samej góry wieży. Drugi szkielet ruszył w stronę drowki. Dopiero teraz - na dźwięk czynionego przez truposze hałasu - zza drzwi wyskoczył Latien, który dotychczas czaił się tam, chcąc zaskoczyć przeciwników. Choć do przeciwników miał dość daleko, był na tyle blisko sprzymierzeńców, by w razie potrzeby dotrzeć do nich jako pierwszy.



***


Tymczasem będąca na zewnątrz Liliel kombinowała. I choć wydawało się to prawie niemożliwe, nad-sukkubim wysiłkiem przemogła moc czaru i centymetr za centymetrem poczęła wyciągać Herfę. Nie było to łatwe, ani delikatne (najłatwiej przecież złapać za szyję), w końcu jednak się udało. Przez dłuższą chwilę tei'ner kaszlała i dygotała, próbując złapać powietrze i przejść na normalny metabolizm; po czym poderwała głowę rozglądając się wokoło. Dla niej w Imil nadal trwała wojna, spodziewała się więc znaleźć w płonącym zamku, otoczona walczącymi ludźmi i nieludźmi. Zamiast tego zobaczyła tylko pogrążone w ciszy ruiny i pochyloną nad nią obcą tei'ner.
Liliel jednak nie miała czasu na danie jej czasu na ochłonięcie. Nie wiadomo ile Anzelmowi zajmie przepytanie umarlaka.

- Witaj siostro. - rzekł succub z delikatnym uśmiechem i dodała.- Mamy mało czasu, a dużo do wyjaśnienia. Jestem Liliel. Czarodziejka, która poznała sztukę przemiany postaci. Obawiam się, że świat się zmienił siostro, przez czas w którym byłaś uwięziona. I to w wielu aspektach na gorsze.
- Co to jest... czarodziejka? - spytała Herfa, rozglądając się wokół nieprzytomnym wzrokiem. - Gdzie są wszyscy? Waliło się... Gdzie Versung, Itrill... gdzie... ja jestem?
- Minęło wiele wieków od waszego zaginięcia. Jesteś w Imil, to jest siedziba thana. A on sam gnieździ się w głównej wieży.- odparła spokojnie Liliel i czule...w duchu przeklinając swój błąd z czarodziejką. - Versung jest... tam. - wskazała palcem na sferę w której uwięziona była reszta towarzyszy kapłanki. Herfa wstała chwiejnie i jeszcze raz rozejrzała się po okolicy, dopasowując obecne ruiny do dawnych budynków. Potem spojrzała w stronę sfery.

- A więc jednak się udało... - westchnęła z ulgą na widok zarysu postawnej sylwetki Zuitha, po czym wyprostowała się na całą swoją niewielką wysokość i władczo spojrzała na sukkuba. Nie pozostało już nic z drżącej, ledwie żywej kobiety, jakby widok towarzysza zadziałał na nią jak najlepszy eliksir leczący. - Co więc się tu stało? Mów, tylko zwięźle i treściwie. A potem uwolnimy resztę.
- To zależy od tego , co miało się udać.- odparła demonica przeklinając w duchu irytującą ją kapłankę. Powinna zadzierzgnąć pętelkę na jej szyi i zadusić wyciągając. Arogancki babsztyl wylazł z tej tei'ner. - Than żyje... w pewnym sensie. I ma się dość dobrze. Imil jest jednym wielkim cmentarzem. - Starała się to mówić smutnym tonem głosu, ale w sercu była rozradowana.
- No i? - niecierpliwie tupnęła nogą tei'ner. - Przegraliśmy? Ile lat minęło od wojny? Gdzie są zjednoczone narody? Co tu robisz, skoro than siedzi w wieży o kilka kroków stąd? Mówżesz szybciej.
- Wieki... pani.- odparła pokornie Liliel.- Wojna to legenda. Zjednoczone narody to zamierzchła przeszłość. A Than...On po prostu stracił wami zainteresowanie. Mierzy o wiele wyżej. Zapewne boskość mu się marzy. I zastąpienie Matki.
- Były to podejrzenia oparte na innych megalomanach znanych Liliel. Im zawsze było mało.

Herfa zbladła na te słowa i uważnie przyjrzała się Liliel. Jej dziwne zachowanie, służalczy ton, wymijające odpowiedzi... tak nie zachowywali się tei'ner. Pani? Wieki? Czyżby aż tak wiele się zmieniło? Przegrali? Kobieta uklękła na jedno kolano i położyła dłoń na trawie. Ziemia nie kłamie. Kapłanka poczuła jej wiek, pokolenia roślin i zwierząt tworzących kolejne warstwy żyznej gleby, mieszkające w spróchniałych kościach żyjątka, następcy tych, których wykarmiła wojenna rzeź. Spod powiek spłynęły dwie łzy i zniknęły w pobrużdżonych policzkach.
- Musimy w takim razie dokończyć dzieło innych - rzekła bezbarwnym, lecz stanowczym tonem podchodząc do sfery zamarzniętego czasu i unosząc dłonie.
- Co masz na myśli? - spytała Liliel wyczuwając zmianę nastroju kobiety.

- To. - kapłanka nie wdawała się w dyskusje. Z uniesionych dłoni wystrzeliły dwa powietrzne wiry, splatając się i rozplatając na zmianę, ogarniając swoją powierzchnią rumowisko. To, czego z trudem i powierzchownie dokonała Selena Herfie zajęło niespełna pół minuty. Gruz został z hukiem odrzucony na bok wzniecając wielki tuman kurzu. Ani wokół sfery, ani w niej nie ostał się kamień na kamieniu. Tei'ner zaś uniosła ręce nad głowę, delikatnie poruszając palcami, a nad zamarzniętymi bohaterami pojawiła się miękka, wilgotna chmura, która powoli opadła w dół. Przez chwilę słychać było syk, jak z otwartej po raz pierwszy beczki z trunkiem, gdy wyrównuje się ciśnienie. A potem mgła rozwiała się z wolna, ukazując Versunga i hamadriadę opadających bezwładnie na ziemię. Herfa podbiegła do nich, podtrzymując delikatnie i starając się nie patrzeć na ciało lilenda. Jego nie zdołała ocalić.

- Brawo, brawo ...to ja może poszukam pozostałych, a ty pani resztę uwolnij. - rzekła klaszcząc z wyjątkowo małym entuzjazmem Liliel. Jej plan się nie powiódł, a kobieta z każdą chwilą coraz bardziej dzialała jej na nerwy. - Obawiam się, że brak mi mocy do uratowania... - przerwała widząc skuteczność mocy Herfy. - a zresztą nieważne... Sprowadzę resztę brygady ratunkowej. Włóczą się gdzieś po okolicy.

- Kogo? - zdumiała się Herfa, ale sukkub zniknął jej już z pola widzenia. Miała zresztą ważniejsze rzeczy do roboty, choć liczyła na powrót ten dziwnej tei'ner - informacje o współczesnym świecie były im potrzebne w walce z thanem. Miała tylko nadzieję, że jej naród nie stał się niewolnikami thana - ta dziewczyna była na prawdę dziwna...
 

Ostatnio edytowane przez Sayane : 25-01-2010 o 20:23.
Sayane jest offline