Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-01-2010, 12:17   #19
Eliasz
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
- Nie wyruszę, ale myślę, że nie powinno was to martwić - tu jego uśmiech zmienił się w szczery i przyjacielski - Rzekłbym, że powinno was to ucieszyć, tak się składa że nie znoszę biesiadować w pojedynkę a chętnie i szczodrze ugoszczę tych, którzy zdecydują się dotrzymać mi kompani

- Zaraz wracam -
odrzekł tylko, aby nie stracić posiłku gdyby złapanie kapitana straży okazało się niemożliwe.

Halfling nie czekał dłużej, gdy tylko usłyszał odpowiedzi, rozmówca jeszcze bardziej podejrzanym mu się wydał. Nie mógł odmówić poczęstunku, ale i też nie rezygnował jeszcze z niego...jeszcze nie. Wyszedł dość szybko za ekipą poszukiwawczą. Liczył że dogada się z kapitanem o ile zdąży go jeszcze złapać. Strażnik który pozostał w gospodzie, zdawał się celowo odciągać potencjalne posiłki dla kapitana. Może miał świadomość, że i na niego czai się zasadzka? Może dlatego nie chciał jechać wraz z dowódcą? Zachowanie było wystarczająco podejrzane by go nie ignorować. pytania które miał do niego zamierzał zadać więc kapitanowi.

- Jest nagroda? Potrzebujesz kapitanie pomocy?
- halfling wyskoczył na zewnątrz dopadając kapitana.

Wychodząc przed karczmę niziołek dostrzegł jak strażnicy wyprowadzają swoje konie ze stajni. Po chwili byli w siodłach. Stajenny biegł otworzyć bramę. Gdy zadał pytanie dowódca straży spojrzał w jego kierunku po czym... wybuchnął śmiechem.
- Tak potrzebujemy pomocy, ale nie w kwestii doprawienia kurczaka - galopem rechoczący strażnicy opuścili podwórze kierując się do Bogenhofen.

"Phi" - pomyślał, mówił co najmniej za dwóch - mając na myśli siebie i krasnala, ale z urażoną dumą nie zamierzał dopraszać się kapitana o szczegóły. "Jak gardzi pomocą to ja się wciskać z nią na siłę nie zamierzam..." pomyślał po czym zwrócił do karczmy, nonszalancko przysiadając się do biesiady jak gdyby nigdy nic...

Tupik chciał dowiedzieć się za to czegoś o samym Bogenhofen... Miał nadzieję, że chociaż w tej kwestii strażnik będzie bardziej rozmowny.

Wchodząc po nieudanej próbie przepytania dowódcy, halfing zastał przy dopiero co opuszczonym stole zabierających się towarzyszy i strażnika się w najlepsze do świeżo co postawionej na ławie misy z sporym dymiącym jeszcze kawałkiem baraniny.

Halfling nie potrzebował drugiego zaproszenia, wyjął własny rzeźbiony drewniany talerzyk, jaki kiedyś zakupił od elfa, po czym śmiało nałożył sobie pokaźny kawałek baraniny - który sprawnym ruchem kucharza odciął.
Przysłuchiwał się krasnoludowi , który wietrzył podstęp, lub przynajmniej ukryte powody, dla których strażnik zapraszał obcych do uczty. Halfling podzielał pogląd i niepokój krasnala, uważał od dawna, ze ludzie nie czynią nic bezinteresownie. Małe wyjątki w postaci przykładowo kapłanów - choć i z nimi było różnie, tylko potwierdzały regułę. Halfling jednak z typowym dla siebie tupetem pałaszował baraninkę, wiedział, że na nic jeszcze się nie zgodził i nie wahał się odmówić. Teraz liczył się ciepły przyjemny, darmowy posiłek, więcej wiedzieć nie potrzebował...na razie.
 

Ostatnio edytowane przez Eliasz : 03-02-2010 o 12:18.
Eliasz jest offline