Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-01-2010, 15:00   #24
Token
 
Token's Avatar
 
Reputacja: 1 Token ma z czego być dumnyToken ma z czego być dumnyToken ma z czego być dumnyToken ma z czego być dumnyToken ma z czego być dumnyToken ma z czego być dumnyToken ma z czego być dumnyToken ma z czego być dumnyToken ma z czego być dumnyToken ma z czego być dumnyToken ma z czego być dumny
Był obolały, zmęczony i poirytowany. Nawet gdyby poświęcił cały swój wolny czas, którego i tak nie miał za wiele, na rozmyślanie o pozytywnych stronach swego położenia. Nie doszukałby się nawet jednego szczegółu, którym mógłby poprawić swój humor. Rutyna treningowa, żałosne jedzenie i wariat wydzierający się wprost do jego ucha. Gdyby nie fakt, że nie należał do tych, którzy mają w zwyczaju się poddawać. Dawno zostawiłby ten zapyziały barak i wrócił do siebie. Nawet najprostsze czynności musiały być wykonywane w sposób, który podnosił mu ciśnienie. Wojna to pewnie jeszcze większe bagno, nie miał co do tego żadnych wątpliwości. Humoru mu to jednak nie poprawiało. Stąd też zostało mu tylko zacisnąć zęby i przebrnąć przez cały cykl szkoleniowy.

Spotkanie z sierżantem było tym czego potrzebował. Ot kolejna szansa by odpocząć i kto wie, być może nawet nauczyć się czegoś pożytecznego. Postawa samego „belfra” też jakoś strasznie go nie zaskoczyła. Zdarzyło mu się widzieć ofiary wypadków samochodowych, takim trudno było pomóc. Mógł sobie tylko wyobrażać w jak nieporównywalnie gorszym stanie są ludzie, którym zdarzy się zostać rannym na wojnie. Jak mógł im pomóc ktoś kto spędzi ledwie kilka godzin, na wątpliwej jakości kursie. Naprawdę ktoś miał tu kiepskie poczucie humoru. No ale jak to mówią, lepsze taka wiedza niż żadna. W końcu nigdy nie wiadomo do czego będzie zmuszony człowiek, któremu kule świszczą nad głową.

Choć większą uwagę skupiał na tym co próbował przekazać im sierżant Early, trudno było nie słyszeć tego o czym rozmawiali koledzy siedzący nieopodal. Nie umknęły mu również pytania zadane przez Sheparda. Musiał przyznać, że wreszcie powiedział coś co miało sens. Choć trudno było mu zdecydować czy dałby się opatrzyć komuś takiemu jak on. Bardziej go to bawiło, niż wywoływało zdenerwowanie. Niewątpliwym plusem było to, że kiedy już zacznie mówić. Nikt nie będzie miał problemu ze znalezieniem sanitariusza. Myśli skwitował uśmiechem.

Odsunął wszystko na bok i skupił się na ewentualnej odpowiedzi sierżanta. W przeciwieństwie do nauki zakładania gównianego opatrunku, była to wiedza, która mogła okazać się przydatna. Dopiero słowa Whitmana odwróciły jego uwagę od sanitariusza. Spojrzał na niego, nadal z lekkim uśmiechem i wzruszył ramionami.

Gdyby dało się to od tak zakończyć, pewnie nawet by nas tu nie było. Przynajmniej nie traktują nas jak mięso armatnie i próbują czegokolwiek nauczyć.

Brzmiało może jak największy banał. Tony wiedział jednak doskonale, że robienie czegokolwiek bez przygotowania, to więcej szkody niż pożytku. Nawet gdyby miał więc tracić czas na beznadziejnie nudnych przygotowaniach i narzekać na Lewickiego setny raz w ciągu dnia. Zbyt dużo czasu spędził ze starym weteranem, by nie zrozumieć, że to właśnie dzięki takim jak on nie połamią sobie nóg skacząc pierwszy raz ze spadochronu. Czy nie padną z wycieńczenia po kilku godzinach na polu bitwy. Kto wie, być może nawet uda im się wrócić do domu w jednym kawałku.

- Jestem z miejsca gdzie zawsze świeci słońce, kobiety są piękne i młode, a po ulicach pędzą najszybsze maszyny jakie widział świat - wyszczerzył się jeszcze bardziej. - Daytona Beach, Floryda. Ty wyglądasz mi na Nowy Jork, może Boston. Zgadłem, czy jeszcze mnie czymś zaskoczysz?
 
__________________
And then ...
Token jest offline