Strach. Ciemność. Tylko małe światła latarek. Oddechy kompanów. -Ja pierdole, Sir. Ale tu cicho. I ciemno.-Powiedział do radia.
Maks wziął jakieś żarcie z talerza. Było zapleśniałe ale co tam, jadł gorsze rzeczy. Po wejściu do sal sypialnych jarzeniówki ledwo mrugały.
"Wreszcie światło"
W trakcie przeszukiwania łazienki, nagle odezwało się radio. - Flipper Zack i Cherry potrzebują wsparcia. Natychmiast zawracajcie!
"Tak. Doczekałem się. W końcu kogoś zabiję. Nareszcie." - Na co czekacie do kurwy! Pędem do nich
"No to ruszamy."
Karabin już od dawna czekał. Odbezpieczony i naładowany. Tylko wycelować i nacisnąć. Maks puścił się pędem w stronę Cherry-ego i reszty.
"Mam nadzieję że te debile nie przestraszyli się cieni. Jeśli tak było to im nogi z dupy powyrywam." |