Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-01-2010, 22:33   #26
brody
Konto usunięte
 
Reputacja: 1 brody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputację
Forster nie oponował. Podziękował prezesowi za poświęcony czas i wraz z Duninem skierowali się do wyjścia.
Podróż powrotna minęła prawie w całkowitej ciszy.
Namiestnik Gdańska najwyraźniej analizował ostatnie słowa Tomasza i głęboko nad czymś rozmyślał. Widać było, że słowa Dunina zrobiły na nim ogromne wrażenie. Poczuł się ważny i doceniony. Samochód mknął pustymi ulicami pogrążonego w mroku miasta. Gdyby nie odległa kanonada dział i karabinów Dunin szybko zapomniałby, że kilkanaście godzin temu wybuchła wojna. Na dodatek z perspektywy wielu zachowywał się jak najgorszy zdrajca i tylko dyplomatyczne wychowanie pozwalało mu myśleć, że czasem trzeba układać się nawet z wrogiem, by osiągnąć swój cel. Zdawał jednak sobie sprawę, że inni jego zachowanie mogli ocenić zgoła odmienie. Miał jednak teraz całą masę innych spraw na głowie i roztrząsanie kwestii moralnych musiało poczekać.
Samochód zwolnił, gdyż zbliżali się już do rezydencji Forstera.
- Wie pan co, panie Duhnin? - zapytał retorycznie namiestnik - Uniknęlibyśmy wielu komplikacji, gdyby te tereny już były nasze. Niestety - rzekł ze smutkiem - Rzesza dopiero niedawno urosła w siłę i ma możliwości egzekwowania swojego odwiecznego prawa do przestrzeni życiowej. Nie sądzi pan?
- Niewątpliwie tak - odparł zdawkowo Tomasz.

Obaj panowie weszli do domu. Tomasz zaczął kierować swe kroki na górę do wyznaczonego mu pokoju, gdy gospodarz rzekł:
- Mam nadzieję, że nie odmówi mi pan wspólnej kolacji?
- Oczywiście, że nie. Z przyjemnością coś zjem. Proszę tylko pamiętać o tych mapach. Są mi naprawdę niezbędne.
- Ależ oczywiście panie Duhnin. Najważniejsze sprawy załatwiam osobiście proszę się więc nie martwić. Niezbędne mapy będą po kolacji w pańskim pokoju. Heil Hitler - namiestnik strzelił obcasami i uniósł prawą rękę w górę.
Tomasz odpowiedział tylko nieznacznym kiwnięciem głowy i wszedł na górę.


Szybko się przebrał i spakował walizkę do porannego wyjazdu. Kluczy ze skrytki bankowej schował w bezpiecznym miejscu. Tak przygotowany zszedł do jadalni. Będąc już na schodach usłyszał tubalny śmiech.
- Gunter, ty jak zwykle dowcipny - Dunin rozpoznał głos Forstera.
Wszedł pewnie do jadalni. Na wygodnych skórzanych fotelach naprzeciwko siebie siedzieli namiestnik Gdańska i jakiś oficer SS.

Wokół unosił się tytoniowy dym. Wyczulony nos Dunina rozpoznał słynne na cały świat cygara marki Partagas. Forster widząc Dunina wstał odstawiając trzymany w dłoni kieliszek.
- O i jest nasz gość. Gunter pozwól, że ci przedstawię. To jest pan Tomasz Duhnin. Z ramienia Zakonu wyznaczony do bardzo specjalnego i niezwykle ważnego, nie obawiam się tego powiedzieć, dla losów świata zadania.
Oficer wstał i wyciągnął dłoń na powitanie.
- A to drogi Tomaszu, Obersturmführer Gunter Bachmann. Mój bliski przyjaciel jeszcze z czasów studiów.
- Miło mi pana poznać herr Duhnin. Od razu jednak powiem, że w przeciwieństwie do mojego przyjaciela te wasze zakonne sprawy, nie robią na mnie wrażenia. Ta cała szopka z tajemnym bractwem wydaje mi się przeżytkiem i środniowiecznym zabobonem. Tajemna wiedza, gnoza i bóg wie co jeszcze są dla mnie poprostu śmieszne.
- Gunter prosiłem cię - oburzył się gospodarz.
- Drogi Albercie, twój przyjaciel mam prawo do wyrażenia własnej opinii i nikt nie będzie miał do niego, ani tym bardziej do ciebie żadnych pretensji. Nie wszyscy muszą podzielać nasze poglądy na świat.
- Dobrze, dobrze - Forster odparł nerwowo.
Widać było, że cała sytuacja bardzo go poruszyła i chciał szybko zatrzeć złe wrażenie.
- Usiądźmy zatem - rzekł w końcu, gestem ręki zapraszając Dunina, by spoczął w fotelu - Napije się pan kieliszek koniaku.
- Z przyjemnością.
Gdy panowie już usiedli, Forster znowu poczerwieniał na twarzy.
- Jak mogłem zapomnieć. Pan przecież pali, prawda?
- Owszem - odparł lekko rozbawiony całą sytuacją Dunin.
Przez chwilę przeszło mu przez myśl, czy ta cała sytuacja nie jest przypadkiem zmyślnie zastawioną na niego pułapką. Widząc jednak prawdziwie zdenerowanego Forstera wyzbył się wszelkich wątpliwości.
Proszę się poczęstować - namiestnik podsunął Duninowi pudłko z cygarami.

- Mam nadzieję, że nie ma mi pan za złe mojej szczerości - kontynuował Obersturmführer - Jestem człowiekiem który mówi to co myśli, a ta sprawa juz nie raz poróżniła mnie z moim przyjacielem.
Oficer uśmiechnął się nieszczerze do Forstera.
- Ależ skądże. Szczerość to bardzo szlachetna cecha i w złym tonie byłoby gniewać się za nią na pana - zapewnił Dunin.
Nieszczery uśmiech nie schodził z twarzy wojskowego. Teraz to Dunin został nim obdarowany.
- Już pana polubiłem herr Duhnin. Widzi pan, ta cała szopka z wiedzą tajemną wydaje mi się poprostu niedorzeczna.
- Gunterze możemy pomówić o czymś innym - gospodarz wyraźnie nie panował nad swoim przyjacielem i chciał za wszelką cenę odwieść go od drażliwego tematu. SS-man przeszył go tylko stalowym spojrzeniem i nowy namiestnik Gdańska zamilkł i skulił się w sobie niczym zbity pies.
- Jak się dowiedziałem, że nasz Fuhrer także intersesuje się tego typu tematyką po prostu oniemiałem. Jak tak światły człowiek może wierzyć w takie bzdury. Ostatnio krążą plotki, że w jego otoczeniu pojawił się jakiś jasnowidz. To po prostu istne szaleństwo. Jeżeli naszą tysiącletnią Rzeszę, mamy oprzeć na widzeniach jakiegoś wróżbity, to zakrawa to na czysty absurd. Nie uważa pan?
- Gunterze pozwól, że tę rozmowę dokończymy po kolacji, bo widzę że Helga właśnie postawiła zupę na stole.

Panowie przeszli do stołu. Gospodarz otworzył butelkę czerwonego wina i wzniósł pierwszy toast:
- Za zwycięstwo i pomyślność naszego Fuhrera i tysiącletniej Rzeszy.
Po toaście wszyscy zajęli się jedzeniem. Na początek podano zupę z raków. Ciepły posiłek był tym czego Dunin potrzebował w tej chwili najbardziej. Mimo, że do tej pory nieodczuwał głodu, wraz z pierwszą łyżką zupy uświadomił sobie że to jego pierwszy porządny posiłek od wyjazdu z Warszawy.
Forster korzystając z okazji, że Gunter zamilkł szybko zmienił temat rozmowy na właśnie rozpoczęte działania wojenne. Z tego co mówił wynikało, że całe Pomorze zostało już zajętę przez armię niemiecką. Broniło się co prawda jeszcze Westerplatte, ale zdaniem Bachmanna było to zbędne bohaterstwo polskich żołnierzy wobec totalnej przegranej całej armii tego rejonu.
Po zupie przyszła kolej na drugie danie, którym były sznycel po wiedeńsku. Dunin cieszył się jedzeniem i starał się zapomnieć o tym, że siedzi z wrogiem przy jednym stole. Gdy kolacja dobiegała końca Forster od tematów ogólnopolitycznych przeszedł do szczegółów misji Dunina. Omówił pokrótce na czym ona polega i wtedy okazało się, że obecność Obersturmführer Bachmanna nie jest przypadkowa. Bachmann (mimo swoich poglądów na ezoterykę) wraz z Forsterem opracowali dość szczegółowy plan działania.
- Mam nadzieję, że nie uzna pan tego za nadmierne wścibstwo - zaczął zachowawczo gospodarz - ale biorąc pod uwagę ostatnie zajścia uznałem, że trzeba podjąć jakieś kroki. Mój przyjaciel mimo tego, że nie kryje niechęci wobec szeroko pojętej gnozy zgodził się mi pomóc.
- Skoro Fuhrerowi zależy na tym słowiańskim artefakcie, to moim obowiązkiem jako Niemca i członka SS jest zrobić wszystko, by otrzymał to czego pragnie. Prawda herr Duhnin?
- Myślę, że tak.
- Dlatego też, jeżeli oczywiście się pan zgodzi, to Gunter wraz z dwoma swoimi agentami będzie towarzyszył panu w pańskiej podróży na wschód. Przydzielę panu mój samochód wraz z kierowcą.
- To bardzo dobry pomysł, uważam jednak że ochrona powinna podróżować drugim samochodem, raz by była bardziej dyskretna i moblina, dwa by zawsze można było zmienić samochód, gdy dojdzie do jakiegoś uszkodzenia, bądź awarii.
- Widzę, że mam doczynienia z zawodowcem - uśmiechnął się przekornie Bachmann - To co pan mówi jest, że się tak wyrażę oczywistą oczywistością. Zawsze tak postępujemy, gdy chronimy kogoś incognito.
- To świetnie - ucieszył się Forster - Zaraz wydam odpowiednie dyspozycje służbie. Musi pan wiedzieć, że Gunter poza tym że jest świetnym żołnierzem i oficerem jest też istnym poliglotom. Myślę, że jego zdolności przydadzą się w pańskiej podróży.
- Tak naprawdę to niewielka moja w tym zasługa. Moja mama dużo podróżowała i już od dziecka mówiła do mnie kilkoma językami. A wraz z wiekiem wręcz wymuszała na mnie naukę kolejnych.
- Gunter jak zwykle skromny. Musi pan wiedzieć herr Duhnin, że mój przyjaciel mówi płynnie sześcioma językami, a porozumie się w drugich sześciu. Mój przyjaciel mówi miedzy innymu po chińsku.
- Albercie tłumaczyłem ci to już nie raz. Język chiński istnieje tylko w formie ujednoliconego pisma, a ja znam tylko jeden z najbardziej popularnych dialektów tego języka, kantoński.
- Dobrze, dobrze - oburzył się Forster - to już omówicie sobie w trakcie podróży...
- Czy ma pan broń, herr Duhnin? - spytał Bachmann, przerywając bezceremonialnie gospodarzowi.
- Nie mam, ale w obecnej sytuacji, chyba dobrze by było żebym tak ową posiadał.
- Niech się pan tym nie martwi. Na jutro rano przygotuje dla pana odpowiednią broń. Bo oczywiście rozumiem, że umie się pan posługiwać pistoletem.
- Nie jestem może perfekcyjnym strzelcem i bardziej zostałem zaznajomiony ze sztucerami myśliwskimi, ale sądze że pistolet nie różni się za badzo zasadą działania.
- To świetnie - kontynuował Bachmann, już kompletnie nie zważając na Forstera - Myślę, że jeżeli wyjedziemy jutro rano o godzinie siódmej to będzie idealnie. Proszę na spokojnie opracować trasę przejazdu, a ja postaram się zdobyć informację o miejscach starć i ewentualnym rozmieszczeniu wojsk polskich, tak byśmy przypadkiem nie wpadli w środek jakieś bitwy.
Zaśmiał się tubalnie i dodał:
- Na mnie już pora. Muszę jeszcze załatwić parę, rzeczy w moim biurze. Resztę szczegółów wyjzadu ustali pan z Albertem. Miło było pana poznać herr Duhnin. Dobranoc.

Po wyjeździe Obersturmführera Bachmanna, Dunin dopił kieliszek wina i zamienił kilka niezobowiązujących uwag z Forsterem. Poprosił o przygotowanie na rano kawy i jakieś posiłku na drogę. Po czym udał się do swojego pokoju, by w końcu spojrzeć na mapę i dowiedzieć się jak daleko jest miejsce do którego wysłała go Weronika.
Sprawy z każdą chwilą się komplikowały i zamiast przynosić jakieś odpowiedzi, Tomasz dostawał coraz więcej pytań. Kolejną zagadką było osoba Obersturmführer Bachmanna? Jeżeli istotnie był przyjacielem namiestnika Gdańska, to była to naprawdę twarda męska przyjaźń. Natomiast jeżeli nie to... To właściwie mógłby być każdym. Członkiem kolejnej loży masońskiej, podwójnym agentem lub zwykłym karierowiczem, który chce się wsławić wielkim dziełem wobec Hitlera.
Dunin usiadł przy biurku i zapalił lampkę. Przyglądał się mapą i próbował wybrać najlepszą drogę. Sprawa była prosta tylko z pozoru. Teraz gdy wybuchła wojna, trzeba było liczyć się z obecnością wojska na drogach. Co w praktyce mogło sprawić, że prosta podróż na Wołyń okaże się zadaniem prawie, że niewykonalnym. Mimo to Tomasz spróbował w przybliżeniu określić trasę przejazdu. Jutro pewnie wprowadzi jakieś korekty do swojego planu, w chwili gdy SS-man poda mu jakże cenne informacje o rozmieszczeniu wojsk i ewentualnych bitwach.

Budzik zadzwonił o wiele za wcześnie, jak dla Dunina. Ledwo się położył, a tu już trzeba było wstawać. Nie było rady, SS-man pewnie już na niego czeka. Dunin szybko się ubrał, zabrał mapy i swój podręczny bagaż i zszedł na dół. Gdzieś z głębi domu dochodził krzyk Forstera. Gdy Dunin znalazł się w holu, służący poinformował go, że kawa i śniadanie są już podane w jadalni oraz że Obersturmführer Bachmanna już tam jest.
- O witam pana - oficer podniósł się z miejsca i uścisnął dłoń Tomasza - Nie mam niestety dobrych wieści.
- Co się stało?
- Ktoś w nocy napadł najpierw na dyrektora Janika, a później na jego bank. Pan Janik przebywa obecnie w szpitalu i z tego co mi wiadomo raczej nie przeżyje.
Dunin aż usiadł z wrażenia. Jego wrogowie nie zwlekali. Gdy tylko upewnili się gdzie znajduje się przesyłka podjęli odpowiednie kroki.
- Niewiem niestety, czy zdołali sforsować ochronę banku i czy przesyłka jest nadal bezpieczna. Albert próbuje to ustalić.
W jadalni zawisła niepokojąca cisza. Sądząc po wyrazie twarzy i głosie, SS-man naprawdę przejął się tym że część skarbu Hitlera trafiła w niepowołane ręce.
Po chwili dołączył do nich Forster. Był cały roztrzęsiony i zaczął krążyć nerwowo po pokoju.
- Panie Duhnin jest mi niezmiernie wstyd, ale nie upilnowałem pańskiego znaleziska. Ktoś napadł około drugiej w nocy na dyrektora Janika i uprowadził go z jego mieszkania. Zabił całą jego rodzinę włącznie ze służbą i małymi dziećmi. Z tego co udało mi się ustalić napastnik przyjechał wraz z dyrektorem do banku. Sterroryzował ochronę i zarządał otwarcia tylko jednej skrytki, tej której także pan poszukiwał. Zabrał jej zawartość i odjechał wraz z dyrektorem. Pana Janika znalazł nasz patrol w centrum miasta. Leżał w kałuży krwi. On chyba jako jedyny przeżył spotkanie z napastnikiem, bo chyba nie muszę wspominać że czterech strażników nocnej zmiany, także nie żyje. Tylko on ma jakieś informacje o tożsamości napastnika. Niestety rozmawiałem z lekarzem i rokowania nie są pomyślne. Pan Janik został ugodzony nożem i doznał licznych obrażeń wewnętrznych i raczej z tego nie wyjdzie.
- W takim razie nasz wyjazd herr Duhnin przestaje być chyba aktualny. Musimy odzyskać skradzioną część pańskiego tajemnicze srtefaktu, czyż nie? - podsumował Bachmann.
 
__________________
Konto usunięte na prośbę użytkownika.
brody jest offline