Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-01-2010, 14:33   #116
Darth
 
Darth's Avatar
 
Reputacja: 1 Darth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłość
Tupik widząc zdenerwowanego Lieva postanowił interweniować. Słysząc o braku trunku zaproponował jabłecznik, ewentualnie troche Albiońskiej whiski... - No chyba że wolisz coś naprawdę mocnego, mam jeszcze gardłogrzmota - krasnoludzki spirytus ( dodał ciszej aby dwaj brodacze nie odebrali mu całego trunku )
Gdy zaś Tupik wyciągnął faję nabijając ją halflińskim zielem dostrzegł wygłodniały wzrok rozmówcy, nieco zdziwiony postanowił się upewnić w przypuszczeniach.
-Palisz??
Kozak lekko zaskoczony uśmiechnął się szczerze i odparł - Czy palę? Dobrodzieju, życie mi ratujesz! Od dwóch dni nie zakurzyłem ani bucha. Podaj też jeśli łaska owego, tego tam... gardłogrzmota. Sprawdzę czy trunek tak zacny jekem nasz samogon com go na kompani z kamratami warzyli.

Halfling uśmiechnął się od ucha do ucha. Wiedział, że faktycznie ratuje człowiekowi życie, nie mógłby biedak co najmniej przez kilka dni zdobyć tytoniu... A przynajmniej nie z tego co wiedział Tupik. Tytoniu miał sporo, z Bretonii w której ostatnio przebywał, trochę mniej miał halflińskiego ziela ale i mniejsze porcje z tego wychodziły a i efekt był piorunujący nawet z drobinki.


Gardłogrzmot zaś mógł wypalić Kislevicie gardło, Tupik sam wolał nie kosztować więcej tego trunku. Ostatnim razem gdy wziął malutkiego łyczka dla kurażu, myślał że wyzionie ducha. Oczy zaszły mu łzami, w gardle piekło jak po konkursie jedzenia papryczek, stracił nawet smak na cały tydzień... co dla halflinga było koszmarem. No ale po prawdzie halflingi miały bardziej wyczulone kubki smakowe, dlatego i mocne trunki nie dla nich były... Spiryt krasnoludzki trzymał właściwie tylko do celów medycznych, no ale po takiej walce łyczek lub dwa wręcz się towarzyszom należały. na bok odłożył tez własne skąpstwo i postanowił poczęstować i brodaczy krasnoludzkim skarbem, tyle że dla bezpieczeństwa wolał im odmierzyć porcję, wlewając trunek do kubeczków, niż oddawać im butelkę - licząc się z tym iż już nie wróci...
- A skąd takie coś u Ciebie, co? - Caleb powąchał napoju i aż się skrzywił. Niezrażony jednak jednym haustem wychylił kubek. Skrzywił się jeszcze bardziej.- Pierdzielę, toć to prawie smakuje jak Eliksir Życia Starego Wentzla. Tym oto sposobem Tupiku, zaskarbiłeś sobie mą wdzięczność na wieki. Nie poczęstowałbyś jeszcze jednym... Tak na drugą, jej mać, nogę?

Ależ oczywiście - zawołał rozradowany Tupik, - gardłogrzmota mam jeszcze z Bretonii, w zbrojowni książe pozwolił nam się doekwipować na wyprawę, szybko pojąłem, że drugiej takiej okazji mogę nie mieć. Więc zabrałem ze sobą co nieco.
- Niechaj Ci Twoi halfińscy bogowie wynagrodzą. O żesz, ale mocne. Huuu... A tak swoją drogą przyjacielu pytałeś o niejakiego Skjelbreda. A konkretnie o Effendiego Skjelbreda, tak?

- No tak , druid z wioski prosił by go sprowadzić z powrotem...ponoć wyciągnęła go jakaś lafirynda - halfling aż oblizał usta rozglądając się tak dla pewności czy jakieś nie ma w pobliżu. - No ale tak po prawdzie to bardziej tu jestem, bo słyszałem, że mag jakowyś tu zawędrował i w potrzebie się znajduje. Pomyślałem, że jak mu pomogę to i on pomoże mi, no i przyjmnie mnie na nauki...

- Chłopak Skjelbredów i tak jego, jak ją nazwałeś, lafirynda w portki ze strachu srali w kopalni to i niedawno tyły dali i wrócili do wsi... Aż dziw bierze żeście ich po drodze nie minęli... Pewnie się w krzakach jakich zaszyli coby trochę podupczyć, hehe... A maga i my szukamy, ale jak na razie tylkośmy jego pachołka zamordowanego znaleźli. A po magu ni śladu.

Liev dostał od Tupika garść tytoniu z Bretonii, aby człowiek nie musiał go zaczepiać za każdym razem jak mu przyjdzie ochota na fajkę. Sam też nie lubił być od kogoś zależny więc wolał i innym oszczędzić tego uczucia. Porcja którą odmierzył człowiekowi powinna mu wystarczyć na kilka dni w międzyczasie zaproponował jednak inny tytoń, jego ulubiony bo rozluźniający...

Bazanov z zadowoleniem przyjął tytoń w miejsce zgubionego. Nabił od razu fajkę specyfikiem, którym uraczył go niziołek. Skrzesał iskrę i pociągnął solidnie policzkami. Aromatyczny, ziołowo-cynamonowy, ciężki dym wypełnił spragnione usta kislevczyka, wprawiając go tym samym w ekstatyczny nastrój. Błogi wyraz twarzy świadczył, iż kozak zaznał wreszcie upragnionego relaksu. W kubku migotał przezroczysty trunek zwany przez halflinga "Gardłogrzmotem". Liev powąchał nieco brzeg kubka i usatysfakcjonowany znanym mu aromatem wychylił do dna jednym haustem. Gorzałka wchodziła przednio. Paliła niczym ogień rozgrzewając trzewia. Niczym Praski samogon łechtał podniebienie w charakterystyczny, brutalny sposób. Bazanov pomyślał o dalekich rodzimych stronach, pykając z wolna wyborne halflińskie zioło.
- Zwą mnie Liev, Bazanow. - powiedział do niziołka podając mu rękę. - Wielcem rad, iż znalazł się wśród nas ktoś o tak wyrafinowanym guście w sprawach tytoniu. - dodał.
- Tupik "grotołaz" - odwzajemnił uścisk - i ja się cieszę z waszego towarzystwa. Widzę, że będzie nam się raźnie podróżowało. Chmmm może zerkniesz na moje notatki? halfling pokazał Kislevicie ciąg korytarzy, jakie rozrysowywał będąc w kopalni. Chciał bowiem upewnić się, że niczego po drodze wraz z krasnoludem nie przeoczył. A także była to okazja do sprawdzenia dotychczas przebytej drogi. Kislevita nie miał jednak nic więcej do dodania.
Tymczasem do ognia przysiadł się Leonard, który wrócił właśnie po podlaniu okolicznych krzaków. Ciągle opłakiwał w myślach gustowny płaszcz, ale jednocześnie rad był odzyskania miecza.
- Gratuluję odwagi! - zagadnął go od razu wesoło Niziołek. - Rzadko się spotyka taką brawurę wśród bardów.
Wyżej wymieniony grajek uśmiechnął się tylko.
- Ciągle nie wiem, co mnie wtedy opętało. To kiedy będą te naleśniki? - żołądek człowieka bez narodowości zmienił nagle temat rozmowy.
- Tupik wychylił się znad wywerny gdzie wraz z krasnoludem w pocie czoła pracował nad jej oprawieniem. - Już zaraz... już niedługo...jak przyjdzie tu ktoś jeszcze do pomocy to nawet jeszcze szybciej... "Najpierw obowiązki , potem przyjemności"
 
__________________
Najczęstszy ludzki błąd - nie przewidzieć burzy w piękny czas.
Niccolo Machiavelli
Darth jest offline