Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-01-2010, 22:34   #59
xeper
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
„Robimy słusznie. To nie jest lekkomyślna decyzja. Te słowa wyryte na drzwiach to znak. Szansa na przeżycie... O ile z potyczki wyjdziemy zwycięsko! O Pani! Daj siłę i wytrwałość, nie pozwól wrażym ostrzom dosięgnąć ciała Twego wyznawcy. Obdarz mą prawicę pewnością i siłą, aby w Twym imieniu zadawać śmierć w słusznej sprawie. Ku chwale!” - modlił się Blaise, pomagając innym otwierać wielkie krasnoludzkie wrota. Te jakby na złość nie chciały ustąpić. W końcu jednak uległy. Zza drzwi wydobywał się zapach stęchlizny. Odrzwia od wieków nie były otwierane.

Światło, które poprzez system luster wpadało do środka, nie było w stanie rozjaśnić całości wielkiej sali. To co udało się dostrzec, to rzędy kolumn ciągnące się w mrok i mnóstwo krasnoludzkich szkieletów. Ciekawe kto z kim toczył tu bitwę?

Wielkie wrota z hukiem zatrzasnęły się. Blaise podskoczył przerażony. Mimowolnie na usta przywołał imienia Pani. Zdmuchnięta podmuchem latarnia zgasła. Zapanowała ciemność. W ciemności dały się słyszeć dziwne odgłosy. Brzęk broni. Stukot kości. Szuranie.

Któryś z jego kompanów ponownie, drżącymi rękoma zapalił latarnię. Światło wydobyło przerażający widok. Wokół drużyny zacieśniał się krąg pięciu krasnoludzkich szkieletów. Kościste dłonie dzierżyły zardzewiałą broń. Czerepy zwieńczone były pogniecionymi hełmami. Wyszczerzone zęby. Puste oczodoły...

Krew. „Moja? O Pani, dzięki Ci, to nie ja jestem ranny...” Świat wokoło zwolnił. Niemalże się zatrzymał. Blaise uniósł tarczę, z impetem wbił się w nią krasnoludzki młot bojowy dzierżony przez dawno umarłego, lecz wciąż żywego wojownika. Siła ciosu rzuciła bretończykiem w tył. Jęknął, poczuł jak krew zaczyna płynąć z ledwo co zastrupionych ran. „Nic to... To tylko zadraśnięcie. Muszę wytrwać!” Uniknął kolejnego ciosu wyszczerbionego topora, przyklęknął na jedno kolano. Płaski cios miecza ugrzązł w kościach miednicy jakiegoś szkieleta. Wyrwał ostrze. Odskoczył. W samą porę aby dopomóc Barglinowi i starcowi w starciu z wyjątkowo żywotnym przeciwnikiem. Dopiero jego cios, mocarne cięcię wyprowadzone znad głowy, całkowicie zgruchotało dzierżącą oręż, wrażą kończynę.

Odsapnął i znów odsunął się krok do tyłu. Mimo wysiłków całej drużyny dopiero jeden z szkieletów leżał rozbity na posadzce. Pozostałych czterech nacierało nadal. Blaise za cel obrał sobie tego, którego wcześniej trafił w miednicę. Zasłaniając się tarczą skoczył naprzód i wkładając w cios całą siłę, popartą masą ciała ciął szkielet w rękę dzierżącą broń. Liczył na to, że uda się go powoli rozczłonkować. Jednak aby to bezpiecznie uczynić najpierw trzeba było go rozbroić.

Kątem oka, uderzając w szkielet, dostrzegł w głębi pomieszczenia ruch. Kolejny szkielet dołączał do walki. Ten w odróżnieniu od pozostałych, miał na sobie połyskujące, nieskorodowane części ekwipunku. Tarczę, naramienniki i hełm. „Stary Król nadchodzi. Pani, daj siłę zwyciężyć!”
 
xeper jest offline