Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-01-2010, 13:09   #481
echidna
 
echidna's Avatar
 
Reputacja: 1 echidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemu
Pon, 15.X,2007, dom Vivianne Henderson , 17:50

Vivianne złapała za telefon. To znowu jej ukochany braciczek dzwonił. Ciekawe czego tym razem chciał. Zaczęło się zupełnie niewinnie, „co u ciebie”, „co tam w pracy”. Kobieta miała jednak wrażenie, że nie to jest celem tego telefonu. Jak się okazało, nie myliła się:

-Wiesz, udało mi się umówić na spotkanie z Emily. Pamiętasz Emily Haertridge? Tą z komitetu wyborczego? – wypalił wreszcie Erick nie znajdując najwidoczniej już żadnego powodu, by nie przejść do sedna sprawy
-Tę ze wspaniałymi błękitnymi oczami, od której nie mogłeś się oderwać przez co kompletnie mnie olałeś? Wiesz, chyba coś kojarzę – odparła nie kryjąc rozbawienia. – Gratuluję i życzę udanej randki.
-Dziękuję. Wiesz, tak sobie pomyślałem…

Aha!” – zabrzmiało w głowie Vi. – „Zaczyna się”.

-Może byśmy, no wiesz...urządzili podwójną randkę. Ja z Emily, a ty z tym Richardem?

Permanentna inwigilacja” – pomyślała kobieta z rozbawieniem. A więc jej kochany braciszek chciał upiec dwie pieczenie przy jednym ogniu. Z jednej strony chciał zaimponować Niebieskookiej, a nic tak przecież nie imponuje kobietom jak troska o rodzinę. Z drugiej pewnie chciał prześwietlić Richarda i sprawdzić, czy nadaje się dla jego małej siostrzyczki.

-Wiesz, znam go raptem kilka dni. Nie jestem pewna, czy to facet, z którym chcę się umawiać na podwójną randkę z moim bratem i jego nową dziewczyną
-Coś z nim nie tak? – zainteresował się nagle Erick. – Nie jest odpowiedni?
-Ależ ty upierdliwy jesteś! – mruknęła Vi zirytowana. – Skoro tak bardzo ci na tym zależy, to zapytam Richarda, ale nic nie obiecuję. Może być wtorek?
-Tak, wtorek będzie w sam raz, a on ma pewno się zgodzi – odparł mężczyzna wyraźnie uradowany. – Jestem twoim dłużnikiem
-To już będzie drugi raz w tym tygodniu. – odparła kobieta bez entuzjazmu. – Czy to już wszystko? Możemy się już pożegnać?
-Tak, dziękuję. I do zobaczenia.

Vivianne odłożyła komórkę na stolik. Może faktycznie podwójna randka to dobry pomysł? Pozna Richarda nie tylko od strony zniewalająco przystojnego, szarmanckiego mężczyzny o niesamowicie zgrabnym tyłeczku, ale też jako normalnego faceta.

Ponownie wzięła telefon do ręki i wybrała odpowiedni numer. Przez chwilę w słuchawce słychać było charakterystyczny odgłos połączenia, po chwili zabrzmiał przyjemny, niski głos:

-Halo?
-Witaj Richard, mówi Vivianne. Mam nadzieję, że nie przeszkadzam
-Nie, skądże. W czym mogę ci pomóc? – zainteresował się mężczyzna.
-Chodzi o mojego brata. – zaczęła Vi nieśmiało. - Poznał bardzo sympatyczną dziewczynę, może kojarzysz Emily Haertridge z wiecu wyborczego? Kiedy dowiedział się, że byłam z tobą na lunchu zaproponował podwójną randkę, w sensie my dwoje no i on z Emily. Więc jeśli nie masz nic ciekawszego do roboty we wtorkowy wieczór, to będzie mi bardzo miło, jeśli będziesz mi towarzyszyć, żebym nie musiała samotnie oglądać tą parę gruchających gołąbków. Co ty na to?

Zapadła chwila milczenia. Vivianne już myślała, że Watson się rozłączył, albo zaniemówił z wrażenia, albo co gorsza zemdlał. Jeszcze tylko tego jej brakowało, by mężczyźni mdleli podczas telefonicznej rozmowy z nią. Na szczęście nic takiego się nie wydarzyło. Po chwili w słuchawce znów dało się słyszeć odgłosy życia. Richard odkrząknął, odkaszlnął, po czym odparł obojętnym tonem:
-Fajny pomysł – ten dziwny chłód zaskoczył ją trochę, jednak po chwili dał się słyszeć cichutkie szepty, coś w stylu „Yes! Yes! Yes!”. A więc jednak nie była mu zupełnie obojętna. Starał się tylko zamaskować radość, niczym mały chłopiec próbujący udowodnić swą dorosłość w chwili dosania ukochanej zabawki. – Nawet wiem gdzie byśmy się mogli spotkać. Moja rodzina ma zwykle zarezerwowany na niedzielę taki stolik w przytulnej francuskiej restauracji „La Royale” na Manhattanie. Znam więc właściciela i mogę bez problemu zarezerwować tam stolik. Podam ci adres dla twojego brata. Ale po ciebie wolałbym przyjechać, jeśli nie masz nic przeciwko temu.

Vi zanotowała adres i uśmiechnęła się. Umawianie się na randki wcale nie jest takie trudne, na szczęście.

-No dobrze, to jesteśmy umówieni. Przyjedź po mnie koło 18:00. Z Erickiem i Emily spotkamy się na miejscu. Do zobaczenia.
-Do zobaczenia. Już nie mogę się doczekać.

A więc załatwione. Teraz trzeba było tylko wysłać do Ericka maila z adresem i godziną spotkania. I poszukać jakiejś fajnej kiecki. Ale to potem. Najpierw kolacja.

Wt, 16 X 2007, biurko Henderson na wydziale 13 , 8:30

Gdy Vi przeczytała wyniki raportu nieomal podskoczyła z radości. Więc jednak miała rację, że to całe ukazywanie się zjaw to jeden wielki szwindel, za którym stoi nic innego jak pieniądze. Co prawda nikomu jeszcze nie postawiono zarzutów, a śledztwo powinno jeszcze trochę potrwać, ale to tylko kwestia czasu. A kiedy będą pewni, kto za tym stoi, już ona się postara, by sprawca przyznał się do winy i w ten sposób zakończył sprawę.

Ponad innymi biurkami dostrzegła Chrisa czytającego ten sam raport. Powinni porozmawiać, ustalić, co dalej robić. Poczekała, aż ksiądz skończy czytać, po czym podeszła do niego. Zaraz po krótkim przywitaniu wyłożyła mu dokładnie wszystko, czego zdołała się wczoraj dowiedzieć. Szczególnie duży nacisk położyła przy tym na to, że firma ELECTRO-LIGHT wcale nie działa w branży ochroniarskiej, a w efektach specjalnych. Nie zapomniała również dodać, że jednym z klientów prześwietlanej firmy jest producent filmów porno Leo Snake, znany również jako Leopold von Stauff. Wszystko zatem wskazywało na to, że to ukochany wnuk zgotował staruszce taki los.

Gdy Vi skończyła przedstawiać swoje rewelacje, ksiądz przez chwilę się zastanawiał nad kolejnym posunięciem. Dowody rzeczywiście mocno wskazywały na wnuka, ale Chris nie był pewny czy aby na pewno są wystarczające, by skończyć sprawę raz, a dobrze.

-Nie jestem pewien czy to wystarczy – zauważył mężczyzna. – Bądź co bądź jest tu więcej niedomówień, niż przyznanie się wnuka do winy.

Znów zamilkł po czym kontynuował powoli:
-Można jeszcze pogadać z ludźmi związanymi z... - tu spojrzał na wydrukowane raporty- ELECTRO-LIGHT, może oni dostarczą jeszcze jakieś cenne informacje, odnośnie szczegółów zamówienia tego nieszczęsnego systemu alarmowego.
-Może masz i rację – przyznała VivianneNie przesłuchanie ludzi z tej firmy mogłoby zostać uznane za niedopatrzenie. Zajmę się tym jeszcze dzisiaj, jeśli chcesz możemy tam razem pojechać. Chyba, że masz coś lepszego do roboty? - zapytała z zaciekawieniem.
-Chodzi ci o tamtą "sprawę"? - zapytał się ksiądz z lekkim uśmiechem i dodał – Załatwię to później. Nie rozwija się ona w każdym bądź razie tak dynamicznie.

Vi nie chciała drążyć tego tematu. W sumie co ją to interesowało. Chris nie łamał przecież prawa, a przynajmniej ona miała taką nadzieję.

-To jak, jedziesz ze mną? – dopytywała.
Kiwnął głową wstając z krzesła.

Wt, 16 X 2007, siedziba przedstawicielstwa firmy ELECTRO-LIGHT , 9:10

Dotarcie do siedziby firmy okazało się, jak na ich warunki, niewykonalne. Musieliby się pofatygować do Los Angeles, a to wymagałoby podróży samolotem, zajęło cały dzień i nie wiadomo, czy dałoby jakiekolwiek zadowalające rezultaty. Odwiedzenie oddziału tejże firmy w NY wydawał się o wiele korzystniejszym rozwiązaniem.

Jak się okazało, firma ELECTRO-LIGHT nie uznała za stosowne zorganizować sobie porządnego oddziału w jednym z największych miast kraju. A szkoda, to uprościłoby detektywom wiele spraw. Nowojorskie przedstawicielstwo składało się z 3 zasadniczych części: zamkniętego na cztery spusty archiwum, niezwykle uroczej i hojnie obdarzonej przez naturę sekretarki, która niestety nie wiedziała zbyt wiele i managera Petera Banksa, który ugościł ich w swoim gabinecie.

Po krótkiej wymianie grzeczności przyszła pora na konkrety. Vivianne nie chciała dłużej przeciągać bezsensownej gadaniny, więc od razu wypaliła z grubej rury.

-Interesuje nas sprawa założenia przez waszą firmę instalacji w domu pewnej starszej pani. Byłabym zobowiązana, gdyby zechciał pan nam udzielić więcej informacji.

Pan Banks widząc jej zalotny uśmiech ochoczo zabrał się do pomagania. Odpalił swój komputer, chwilę krążył po serwerze firmy, wreszcie powpisywał jakieś hasła w parę miejsc. Następnie zapytał się o jaką konkretnie instalację chodzi: kiedy i u kogo ją założona.


Trwało chwilę, zanim baza wypluła z siebie rezultaty. Mężczyzna śledził je uważnie przez chwilę, wreszcie stwierdził z niepewnym uśmiechem:

-Bardzo mi przykro, ale zaszła chyba jakaś pomyłka. W wymienionym przez państwa miejscu nasza firma nie zakładała żadnego systemu ochrony.
-Ale jak to?Vi była szczerze zaskoczona. – To nie wasza firma zakładała tam instalację?
-Chyba zostałem źle zrozumiany – wyjaśnił Banks nieco zmieszany. – Owszem, zakładaliśmy ostatnio instalację w podanej przez panią lokalizacji, ale według moich informacji nie był to system ochrony. Zlecenie opiewało na system holograficzny ze zdalnym sterowaniem i podglądem. I to właśnie założyliśmy.
- Kto w takim razie dał takie zlecenie? Macie jakieś nazwisko?
- Zamówienie przyszło z siedziby firmy, ale zleceniodawcą z zewnątrz był Leo Snake.

Chris i Vivianne wymienili porozumiewawcze spojrzenia. Leo Snake, Leopold von Stauff, a więc to wszystko jego sprawka. Najwyraźniej ten na pozór ślamazarny i rozmemłany mężczyzna jest sprytniejszy, niż można by się tego po nim spodziewać i usiłuje zgarnąć rodzinny majątek. No to się chyba jednak przeliczy.

-Czy wszystko odbyło się zgodnie z procedurami? Czy założono tylko kamery? – kontynuowała Vi mając już gotowy plan dalszego postępowania.
-Wszystko zostało zaprojektowane i założone zgodnie ze specyfikacjami technicznymi klienta – odparł manager ze spokojem. – Cały system kamer i holoemiterów, został zatwierdzony przez eksperta klienta, Leo Snake’a. Zezwolenia na założenie systemu udzieliła właścicielka budynku.
-Dobrze, a gdzie w takim razie znajduje się dokumentacja tego projektu i czy moglibyśmy dostać jej kopie?
-Niestety na chwilę obecną jest to niemożliwe. Dokładna dokumentacja znajduje się w archiwum, ale jej udostępnienie wymaga przedstawienia odpowiednich dokumentów. Nie mogę jej pokazywać od tak sobie, a tym bardziej wydawać na dłużej nawet przedstawicielom policji, jeśli nie mają nakazu prokuratorskiego.- odparł Banks.
-Dobrze, zatem wystąpimy o wydanie stosownych pozwoleń. Może być pan tego pewny. – odpowiedziała Vivianne z powagą w głosie. – Wobec tego może nam pan powie, dlaczego w instalacji oprócz kamer założono również urządzenia do tworzenia hologramów?
- Niestety nie potrafię pani nic na ten temat powiedzieć. Projekt instalacji dostaliśmy od zleceniodawcy. My mieliśmy ją tylko wykonać. Zwykle takie systemy instalują bogacze by uatrakcyjniać imprezki. Ale to tylko mój domysł.
- No dobrze, a dlaczego kamery są tak założone, że nie cała posesja jest obserwowana? Gdzie przesyłany jest obraz i dźwięk z kamer?
- Nie wiem...O to proszę pytać Leo Snake’a.- odparł Banks wzruszając ramionami.
- W takim razie to już koniec naszej rozmowy. – powiedziała Vi wstając z fotela, Chris również wstał. – Dziękujemy bardzo za poświęcony nam czas. Do wiedzenia.
-Mam nadzieję, że przynajmniej trochę państwu pomogłem. Również dziękuję, do widzenia.

Peter Banks odprowadził ich do drzwi i pożegnał mocnym uściskiem dłoni.

Wt, 16 X 2007, wydział 13, 11:30

Powrót do budynku wydziały 13. upłynął im w spokoju. Ot zwykła jazda samochodem w tym mieście: korki, korki, korki, zepsuta sygnalizacja, korki, wreszcie meta. Miało to swoje dobre strony, detektywi zdążyli ustalić, co powinni teraz zrobić.

Po powrocie na wydział, Chris wrócił do swoich spraw. Chyba miał jakąś papierkową robotę, zresztą Vi nie chciała wiedzieć.

Gdy tylko zasiadła za swoim biurkiem, zabrała się za wypełnianie samochodowych ustaleń. Przede wszystkim należało jeszcze raz spotkać się z wnukiem starszej pani i skonfrontować jego poprzednie zeznania z informacjami, jakich dostarczył detektywom manager firmy ELECTRO-LIGHT. Tym razem jednak Vivianne nie chciała spotykać się z Leopoldem w niezobowiązującej atmosferze w jakiejś miłej kawiarence. Zamierzała ściągnąć go na przysłuchanie na posterunek, żeby mężczyzna na własne oczy mógł się przekonać, jak miłe i sympatyczne to miejsce. Vi z doświadczenia wiedziała, że sam kontakt z rzeszą umundurowanych policjantów, widok sali przesłuchać i jedno zerknięcie na zakratowane wejście do aresztu wystarczą, by skruszyć niejednego.

Odnalezienie świstka z zapisanym numerem telefonu okazało się nie lada wyczynem. Zwłaszcza, że spoczywał on gdzieś wśród tej koszmarnej sterty nieuporządkowanych papierów, jaka walała się po jej biurku. Jaka szkoda, że nie odziedziczyła po matce zamiłowania do porządku. Mama jakoś nigdy nie roztaczała wokół siebie aury totalnego chaosu, a chwila jej obecności w jakimś pomieszczeniu nie skutkowała przymusem generalnych porządków.

Vi niestety nie miała tej nadludzkiej zdolności. W jej obecności bałagan sam się robił i w żaden sposób nie dało się tego powstrzymać. Jedyne, co można było zrobić to sprzątnąć po wszystkim i mieć nadzieję, że następnym razem będzie lepiej.


Vivianne zgarnęła papiery na jeden stos, przeglądając je uważnie, by sprawdzić, czy gdzieś tam nie zapodziała się jej karteczka. Gry wreszcie ją znalazła i uprzątnęła biórko na tyle, że można było na nim postawić kubek z kawą, zabrała się do działania.

Chwilę trwało, zanim po wybraniu numeru, w słuchawce dał się słyszeć charakterystyczny dźwięk połączenia. Dopiero po kilku sygnałach, ktoś się odezwał:

-Halo?
-Dzień dobry, mówi Vivianne Henderson, 13. Wydział Nowojorskiej Policji, chciałabym rozmawiać z panem Leopoldem von Stauff. – powiedziała Vi oficjalnym tonem.
-Proszę chwilę poczekać, już łączę – odparła lekko przestraszona sekretarka.

Przez chwilę panowała cisza, potem zabrzmiała śmieszna melodyjka, a wreszcie w słuchawce odezwał się męski głos:
-Leopold von Stauff, czym mogę służyć?
-Witam, mówi Vivianne Henderson z wydziału 13. Prowadzę śledztwo dotyczące domu pańskiej babki, rozmawialiśmy wczoraj na ten temat. – wyjaśniła kobieta spokojnie.
-Tak, tak, już kojarzę. Czy coś się stało? Już wiecie kto niepokoi moją babcię? – zainteresował się Leopold.
-Mamy pewne podejrzenia. Potrzebujemy jednak kompletu zeznań, w tym również pańskiech.
-Ale jak to? – zdziwił się mężczyzną. – Przecież rozmawialiśmy wczoraj. Powiedziałem pani wszystko, co wiem na ten temat. Czy to nie wystarczy?
-Niestety, musi pan złożyć oficjalne zeznania, podpisać je, żebyśmy mogli je dołączyć do protokołu – odparła Vi ze spokojem. – Mamy pewne wątpliwości, które chcemy wyjaśnić z pana pomocą. Czy ma pan jutro czas?
-Ależ jakie wątpliwości?! Ja już wszystko powiedziałem. Jestem zajętym człowiekiem, nie mam czasu co pięć minut latać na policje i w kółko powtarzać to samo! – krzyknął zdenerwowany mężczyzna.
-Panie von Stauff, takie są procedury. – wyjaśniła łagodnie kobieta. – Ja pana zapraszam na przesłuchanie, próbuję ustalić jakiś dogodny dla pana termin. Oczywiście może się pan nie zjawić, ale wówczas będę zmuszona pofatygować się do prokuratora i uzyskać dla pana wezwanie na przesłuchanie. Potem to wezwanie dwóch miłych policjantów dostarczy panu do domu, przy okazji zabiorą pana na posterunek. Sąsiedzi zobaczą, babcia będzie się niepokoić. Ja chcę to zrobić w najmniej nieprzyjemny dla pana sposób, ale jak pan mi na to nie pozwoli, to cóż… będę musiała wypełnić swoje obowiązki w inny sposób, z całą stanowczością i wszystkimi dostępnymi środkami. To jak, mam iść do tego prokuratora?
- Nie będzie takiej potrzeby – odparł skruszony von StauffMam czas jutro około południa.
-Fantastycznie! Zatem jutro, około południa. Dziękuję panu serdecznie i miłego dnia życzę. – rzuciła na pożegnanie Vi pełnym życzliwości głosem, po czym rozłączyła się.

A zatem jutro koło południa wszystko się wyjaśni. Vivianne zatarła ręce, już nie mogła się doczekać dalszego rozwoju wypadków. Sięgnęła jeszcze po telefon, żeby wysłać sms’a:

Cytat:
Chris, jutro koło południa zjawi się na przesłuchanie Leopold von Stuff. Chcę się dowiedzieć co on ma do powiedzenia w świetle rewelacji z ELECTRO-LIGHT. Daj znać, czy chcesz w tym uczestniczyć.

Vivianne.
 
__________________
W każdej kobiecie drzemie wiedźma, trzeba ją tylko w sobie odkryć.

Ostatnio edytowane przez echidna : 29-01-2010 o 13:32.
echidna jest offline