Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-01-2010, 19:01   #105
Bogdan
 
Bogdan's Avatar
 
Reputacja: 1 Bogdan ma w sobie cośBogdan ma w sobie cośBogdan ma w sobie cośBogdan ma w sobie cośBogdan ma w sobie cośBogdan ma w sobie cośBogdan ma w sobie cośBogdan ma w sobie cośBogdan ma w sobie cośBogdan ma w sobie cośBogdan ma w sobie coś
Już czas, zapachniały malwa i konwalia. Uniósł się na swoim sienniku. Stała nad nim, cierpliwa. Paliło go pragnienie. Gorączka odeszła ale pozostała poparzona skóra. Nabrał z cebra wody do kubka. Spłynęła po ciele mroźnym balsamem. Już czas - pomyślał. Wstał. Zdawało się że każdy mięsień ciała poddany został jakiejś dzikiej torturze. Ustał. Przypomniał mu się Mykoła stary Kazach jak gadał: Szto nie ubijut tebe, eto wzmocni. Napił się jeszcze, poczuł głód. Na ławce leżało pęto kiełbasy i kilka pajd czerstwego chleba. Wbił się w nie starymi zębami. Trzewia jak po torturze nie chciały przyjąć pokarmu, ale głód zwyciężył. Czekała cierpliwie. Zrzucił starą przesiąkniętą potem i krwią koszulę. W skrzyni miał szatę, dar od Arwida Daree. Zdziwił się kiedy na wierzchu skrzyni znalazł wschodni kontusz na jenotach. Ubrał podarowane przez bajarza szaty, wykrochmaloną koszulę z falbanami i mankietami oraz liliowy żupan. Nie miał pasa, Przewiązał się więc sznurkiem. Zacisnął mocniej sznurowadła rozklekotanych butów. Przyglądała mu się z cierpliwością. Narzucił na ramiona ów tajemniczy prezent od losu ciemno zielony kontusz z szerokim wschodnim jenocim kołnierzem. Przełożył ręce przez rękawy, wyrównał mankiety. Jeśli sny mają się sprawdzać trza wyglądać jak człowiek. Przełożył przez ramię szeroki pas torby z zapiskami, jego skarbem - jedynym mostem łączącym z tamtym człowiekiem. Tak, żeby dwa razy nie latać. Grunburg. Stanął mu przed oczami ten szczupły człowiek ze spojrzeniem fanatyka spod szerokiego ronda wysokiego czerwonego kapelusza. Myśl leciała do sali ze ściany której spoglądał z dumą rycerz. Z dumą, bo trzymał w garści odrąbany łeb Amishuraka. Sali w której czekał na niego wąż, a on jak mysz posłusznie szedł w paszczę gada. Przeleciało mu przez głowę:
Tu, gdzie mnie nie ma świat umiera i o litość błaga każde drzewo, kamień, książka, rym.
Tu, gdzie mnie nie ma jest ponury wietrzny wieczór, ulicami snuje się trujący dym.
Tu, gdzie mnie nie ma nie ma też nadzieji na najmniejszy pozytywny obrót moich spraw.
Tu, gdzie mnie nie ma nic w ogóle nie ma prócz pamięci mej mizernych papierowych raf.
Na milczenia zimnym dnie, słodkim cyjanku papirusa,
Na powierzchni morza głupstw i pod wodą przykrych snów.
Gdzie dziecka śmiech i śmierci kosa, na każdym progu zadrży znów proporzec pamięci. Czekała w milczeniu. Już czas - rzucił do niej. Wzięła go za rękę. Chodźmy więc - dorzucił.
Wsparł się na swoim kosturze. Wyszli w deszcz. Strugi wody natychmiast przylepiły długie, czarne włosy do czaszki. W ślad za nimi ruszył w ulewę Wolfgang, niemy świadek tego, co się przed chwilą działo w izdebce Jaczemira, do której był się schował jak tylko zaczęło lać.
 
Bogdan jest offline