Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-01-2010, 05:31   #46
Eileen
 
Reputacja: 1 Eileen ma wspaniałą reputacjęEileen ma wspaniałą reputacjęEileen ma wspaniałą reputacjęEileen ma wspaniałą reputacjęEileen ma wspaniałą reputacjęEileen ma wspaniałą reputacjęEileen ma wspaniałą reputacjęEileen ma wspaniałą reputacjęEileen ma wspaniałą reputacjęEileen ma wspaniałą reputacjęEileen ma wspaniałą reputację
Gdy została uwolniona z uścisku w końcu mogła złapać głębszy oddech. Rozdzielona grupa postanowiła wysłuchać opiekunek i zgromadziła się na środku groty. Ustawiła się w strategicznym punkcie - dość daleko, by nie razić Brata ani innych (w szczególności Puryfikanina) swym zapachem, a jednocześnie widząc zza pleców innych całą sytuację. Jednocześnie była dość daleko od tego dziwnego brata, który ją zaatakował.

Złość rozpierała ją. Nikt nie zdecydował się powiedzieć jej co właściwie się dzieje, chociaż to ona była tak naprawdę poszkodowana całą sytuacją. Nie prosiła się tu. Została tu sprowadzona i obudzona z tego dziwnego letargu, który zmienił ją w poczwarę. Zatrzymała się na chwilę w swych rozmyślaniach. Dialog ciągle toczył się wokół jakiegoś jaja. Wściekłość do niczego nie prowadzi i nie daje zachować czystych myśli. Brzęczenie mówiącego Skrzadła uspokoiło ją trochę.

Cała rozmowa wydawała się jej jakby snem. Lustro? To lustro!? Źrenice rozszerzyły się jej z zaciekawienia i zdziwienia. Więcej nie dała sobie poznać. Słuchała. Słowa takie jak misja, zadanie, wizja i fragmenty legendy, przelatywały jej przez myśli wzbudzając echo.

Skrzadło skończyło swoją mowę pełną niepewności. Oczywiście skrytykował ją Kruk. Chociaż jego słowa miały wiele sensu wydawały się tylko koleją interpretacją legendy - niczym więcej. Rozumiała, że mają jeszcze jakieś inne solidne podstawy, nim rozpoczną poszukiwania wiatru w polu. Ale to było nie ważne. Gra była tego warta i dla niej stawką było życia. Straciła już co miała do stracenia - braci, swój piękny wygląd którym się szczyciła, nawet zapach nie rażący Braci. Teraz ma tylko siebie i to co potrafi i albo może się przydać wykazując swoją wartość, albo też usiąść i po prostu płakać. Na to też miała ochotę.

Kruk wyleciał. Nie wiedziała czy odszedł z grupy, czy też tylko odszedł na bok sfrustrowany sprawą. Sadeksysy wtrącił się. Nie wiedziała jak się ustosunkować do jego osoby ani jego przemowy. Widziała przedstawiciela tej rasy tylko raz i to przelotem. Ich rasy nie łączyła jakaś specjalna zażyłość. Niektórzy Bracia wyrażali się o nich z brakiem szacunku i gniewem. Może to był właśnie ich błąd? Nie osądza się nikogo poglądami innych. Choć przemowa wydała się jej chaotyczna. Miał rację co do tego, że rozważania legendy są puste. Motorem wygłoszenia tej przemowy musiało być wzburzenie. On w końcu też został poturbowany i potraktowany identycznie jak sprawca bójki. Ale nie to było najważniejsze. Przecież on był członkiem tej drużyny, nie ona. Ja mogę tylko się przyglądać, nie wyrażać opinie. Trzeba to zmienić, wszak nie mogę zostać tu nieprzydatna. Dwie sekundy ciszy po tym jak Sadeksys skończył zdecydowała się podjąć głos.

- Babciu... - powiedziała Spea cicho i potem dopiero nieco głośniej ku zwróconej w swoją stronę grupie stwierdziła - Nie do końca rozumiem co właściwie zamierzacie. Jednak, jeśli mam umrzeć od choroby, w którą popadłam, proszę - nie dajcie mi umrzeć bezczynnie. Chcę być przydatna i w miarę mocy pomóc, gdziekolwiek wyruszycie, skoro uratuje to braci Salartus. Jeśli to - tu się zawahała. Bała się użyć tej legendarnej nazwy - czego szukacie ma taką straszliwą moc będzie można sprawdzić ją na mnie, nim się je sprowadzi do naszych siedzib... Niewiele zostało mi już do stracenia... - dodała ciszej, osłaniając się lekko skrzydłami i spuszczając głowę w milczeniu. Ponownie uderzył ją własny zapach. To moja próba. Jeżeli mnie odrzucą, znaczy, iż nic więcej w życiu nie osiągnę...
 
__________________
Zapomniane słowa, bo nie zapisane wierszem...

Ostatnio edytowane przez Eileen : 30-01-2010 o 05:34. Powód: Brakująca kursywa...
Eileen jest offline