Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-01-2010, 08:31   #38
Gob1in
 
Gob1in's Avatar
 
Reputacja: 1 Gob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputację
Siggi wyjrzał przez okno, mrużąc oczy i starając się przyjrzeć zbliżającym ludziom. Strugi deszczu z ciemnoszarego nieba nie pozwalały na zbyt wnikliwą obserwację, jednak coś mu w tej grupie nie pasowało.
- Dużo ich... - mruknął - A uzbrojeni, jakby na wojnę szli... - dodał.

Śmierć brodacza nie obeszła go wcale, jednak świadczyło to o jednym. Albo tamci mają zatarg z kurduplami, albo...
- W pyte jebane skurwiele! - rzucił pod adresem, jak wrzeszczał wbiegający do budynku brodacz, nieumarłych. Siggi był miastowy. W Nuln nie łaziły na wpół zdechłe wilki, ani powstali z martwych najemnicy. Poszukiwacze grobów też nie - zreflektował, kiedy rozpoznał uzbrojenie tychże.
- Psia ich mać! - splunął na podłogę.

Tymczasem krasnoludy zaryglowały drzwi i zbroiły się w sprzęt zgromadzony w składziku. Siggi nie wyglądał już na zewnątrz, ale był pewien, że martwi się zbliżają. I że jest ich dwukrotnie więcej, niż żywych. Skrzywił się na wspomnienie odoru towarzyszącego tamtym dziwnym wilkom.

Wtem przyszła mu do głowy pewna myśl.
- Słuchajcie! - krzyknął. Kilka osób spojrzało na niego.
- Możemy ich zwabić do środka... - zaczął mówić szybko, co rusz uciekając spojrzeniem na boki, czy jaki umarlak nie gramoli się przez okno do środka. - Na zewnątrz jest ich siła, ale dwie, trzy osoby mogłyby dać im odpór w środku. - Popatrzył, czy inni podzielają jego punkt widzenia. - Na tyle, by reszta mogła... wydostać się... przez tamte okna - wskazał na ścianę znajdującą się po przeciwnej stronie niż ta, z której zbliżali się napastnicy. Miał powiedzieć, że uciec, ale przypomniał sobie słynne i całkowicie dla niego niezrozumiałe poczucie honoru kurdupli. A w końcu nie wszyscy zmieszczą się w składziku i potrzebował też silną grupę na zewnątrz.

- Jak już tamci będą tu, to ktoś z zewnątrz wrzuci do środka jedną z tych rzeczy, jakie dostalim od Ericha w zajeździe - spojrzał po byłych skazańcach. - Jak Sigmar da, to truposze będą prawdziwie martwe, hehe - zarechotał, co zupełnie nie przystawało do powagi sytuacji - w końcu mogli tu wszyscy zginąć, albo jeszcze co gorszego - zamienić się w jedno z tych monstrów. Jednak ludzie róznie reagują na takie wydarzenia - zdało się, że Siggi nie bacząc na niebezpieczeństwo postanowił stawić czoła napastnikom, miast uciec jak najdalej od zagrożenia, co niejednokrotnie wcześniej uratowało mu tyłek przed miejską strażą, a nawet kosą w plecy od konkurencyjnych grup, czy bardziej krewkich klientów. Zresztą gdzie mieli uciekać? Lada dzień skończy się odtrutka, a na razie nie wykoncypowali jak uwolnić się od trucizny i wynieść w diabły z tej doliny.
- Ja mogę zostać... - wydusił z siebie w końcu, nie bez wahania w głosie. Nie ulegało wątpliwości, że mierzenie się z umarłymi nie jest tym, co Nulneńczyk chciałby robić zbyt często. A najlepiej w ogóle. - Sam ich jednak nie zatrzymam - dodał. - Jak już tamci będą w środku, schowamy się w magazynku i zastawimy stołem. - Wyłuszczył plan do końca. - Martwi nie przelezą i zasłonimy się przed wybuchem... - nie wiadomo było, czy jest tego pewien, czy raczej ma tylko taką nadzieję.

Zaczynał mieć wątpliwości. Chętnych do pomocy też było tylu, że aż nie wiedział kogo wybrać.
- Dalej, nie mamy całego dnia! - krzyknął, starając się zagłuszyć rozum i zignorować mdłości, jakie narastały z każdym uderzeniem serca.
- Kto ma odwagę zostać, niech zostanie! Reszta wypierdalać przez okna! - ponownie krzyknął. - Będziecie potrzebni do wyciągnięcia nas stąd, jeśli nie wszyscy zginą w wybuchu.
Chociaż słowo "zginą" jakoś nie bardzo pasowało do umarłych...

Siggi nie patrząc na resztę chwycił za topornie wykonany kozioł służący za podporę stołu. Krasnoludy przytargały go już w pobliże drzwi, by służył do ich zabarykadowania, więc pozostało mu tylko przesunąć go trochę. Był gotowy zrzucić rygiel, kiedy tylko pierwsze ciosy spadną na drzwi do świetlicy. Umarli mogli zacząć gramolić się przez okna i uniemożliwić wycofanie się do magazynku, co zredukowałoby szanse na przeżycie do zera.

Zamierzał zasłaniać się stołem przed ciosami zombie, powstrzymując również ich napór tą zaimprowizowaną, acz skuteczną w swej wytrzymałości i rozmiarze, pawężą. Dystans pomiędzy blatem, a podporami stołu powinien zapewnić mu bezpieczeństwo, o ile nikt nie zajdzie go z boków.
Jak wszystko pójdzie pomyślnie, to po chwili oporu wycofa się do składziku, zastawi wejście pionowo ustawionym stołem i poszuka czegokolwiek do osłony (tarcza, półka, stos futer itp.). Solidnie wykonany krasnoludzki mebel blokujący wejście do magazynku powinien wytrzymać napór zombie do czasu, aż ktoś z zewnątrz wrzuci ogień azeriański do środka masakrując napastników.
 
__________________
I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee...
Gob1in jest offline