Tupik celebrował zarówno jedzenie jak i zabitą wywernę. Na jakiś czas zupełnie zapomniał o wszelkich trudnościach i niebezpieczeństwach, po pokonaniu gadziny czuł, że wszystkiemu da radę, a wizja pancerza, która nabierała coraz to realniejszych kształtów po prostu rozpierała go z radości. Dlatego też dość szybo był w stanie ruszać dalej, podekscytowany tym co jeszcze może znaleźć w jaskini. Pod rękę przyszykował własny zapas oliwy, ten z magazynku został w całości zużyty na stwora, a jak już doświadczenie pokazało, ogień mógł być bardzo pomocny w walce z przeciwnikiem. - Komu w drogę temu naleśnika...
Każdy na wymarsz otrzymał ostatniego słodziutkiego naleśnika w łapę, ponieważ nie rozbijali tu obozu niespecjalnie było co zbierać a kuc wykorzystał postój na własny popas.
Oczywiście nie pchał się na pierwszą linię, wierzył, że krasnoludy będą lepszymi przewodnikami a w razie napotkania kolejnej bestii nie będą musieli się przepychać przez niziołka z kucem, aby dopaść gadzinę... |