Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-01-2010, 23:29   #8
Kaworu
 
Kaworu's Avatar
 
Reputacja: 1 Kaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputację
Michał obserwował wieżę Eiffel’a.

Kiedyś, zanim przybył do Francji, wieża wydawała mu się czymś wspaniałym, duchowym, magicznym wręcz. Wyobrażał ją sobie jako budowlę sięgającą nieba, miejsce piękne i niezwykłe, w którego cieniu gromadzili się kochankowie, by przy blasku księżyca w pełni wyznać sobie miłość.

Teraz, to się jednak zmieniło.


Wieża była niczym innym, jak wielką, żelazną konstrukcją wzniesioną przez zwykłego architekta, natchnionego przez rewolucję przemysłową i ówczesną potęgę gospodarczą Francji. Choć zaokrąglona, była czymś szpecącym Paryż, a jeśli symbolizowała sobą cokolwiek, to tylko bezsmak, jakim zaczęli się wykazywać ludzie w ciągu minionego stulecia.

Michał westchnął. Oparł się o mur i przeniósł wzrok na ludzi, idących niespiesznie ulicami stolicy. Poblask rzucany przez latarnie, świata pubów i niewyraźne sylwetki napełniły go natchnieniem, które odtrąciło nieprzyjemne odczucia względem wieży. Chwycił ołówek i kartkę, by naszkicować to, co widział.

Jego obraz różnił się od tego, co rzeczywiście wydarzyło się na ulicy. Jabłczyński nie widział Paryża współcześnie, lecz sto lat temu, gdy nie było tu tyle nudnych, nowoczesnych gadżetów, a stolica miała w sobie prawdziwy urok. Szybko na jego pracy zaczęli się pojawiać dżentelmeni, szlachetne panny okryte płaszczami, dzieci rzucające w siebie kulkami ze śniegu, a także dwa piękne, stare auta, za czasów, gdy pojazdy te były tworzone z pasją, a nie po to, by zarobić. Na końcu, Michał narysował płatki spadające z nieba, i chyba tylko one były takie, jak obecnie. Niezależnie od wszelkich ludzkich dążeń do zniszczenia Natury, ta dalej potrafiła ukazać swe wdzięki temu, kto uważnie się przyglądał.

~*~

Była już późna noc, gdy Michał wrócił do swojego mieszkania. Niespiesznie zdjął z siebie wszystkie ubrania i wszedł pod prysznic. Ciepłe krople wody spływały po jego ciele, pielęgnując je i zdejmując z mężczyzny wszelkie zmęczenie. Po kwadransie, gdy wyszedł z łazienki w samym tylko ręczniku, nie czuł się w zmęczony, a w każdym razie nie na tyle, by nie zrobić jeszcze kilku ważnych spraw.

Po włączeniu laptopa, poczuł lekki zawód. Jego siostra od kilku porządnych godzin próbowała się z nim skontaktować. Spojrzał na zegar i zobaczył, że jest wpół do pierwszej. Monika pewnie już śpi . Zasmucony, wyłączył komputer, wziął do ręki kartkę papieru i długopis, po czym zaczął pisać list do swej starszej siostry.

Kochana Moniko!
Wybacz mi, zapomniałem o Tobie. Pewnie, gdy otrzymasz ten list, już dawno to sobie wyjaśnimy, ale chce, żebyś wiedziała, że mi przykro. Dziś na uczelni profesor Le Brun ledwo co mi zaliczył sesję, twierdząc, że moja praca jest „Hors de Sujet”, a ja sam „enorme”. Co prawda, moja praca końcowa wychodziła poza zadanie, ale uważam, że była wyśmienita. Nic nie poradzę, że nie potrafię na zawołanie namalować jakiegoś okropnego komputera i to jeszcze jednym z „nowoczesnych” styli. Coraz częściej zaczynam myśleć, że podjęcie się pracy byłoby lepszym pomysłem niż męczenie się z tymi wszystkimi „profesorami sztuki”. Na szczęście, już tylko rok…
W każdym razie, zostałem zdenerwowany i zapomniałem o Tobie. Jeśli to Cię pocieszy, mam przy sobie kilka ładnych prac, które naszkicowałem, przechadzając się po Paryżu. Najładniejszą przesyłam Ci razem z listem, mam nadzieję, że przypadnie Ci do gustu.
Za dwa tygodnie mam ferie zimowe, co byś powiedziała, gdybyśmy spędzili ten czas wspólnie?
Twój kochający brat
Michał


Myślał, czy czegoś jeszcze nie dodać, ale sam nie wiedział, co miałby jeszcze napisać. Myśl o siostrze sprawiła, że przeniósł się myślami do lat swego dzieciństwa, gdy razem z nią bawił się na wsi. Jacy byli wtedy szczęśliwi! Przez całe dnie mogli się bawić w polach, lasach, pomagać dziadkowi zbierać grzyby, razem z babcią piec ciasta, wyprowadzać na spacer Miśka, poczciwego, starego kundla dziadków, a nawet głaskać ich ukochanego Ciska.

Często odczuwał wyrzuty sumienia, gdy pomyślał o tym, jak potoczyły się następne lata. On wiecznie tworzył, znikał z domu na wiele dni, uciekał z nudnych, nieinteresujących go przedmiotów w szkole. Nie był złym dzieckiem, tylko z wielką pasją, którą mało kto rozumiał. A mimo tych wszystkich problemów, jakie zrobił rodzicom, to on, Michał studiował, a Monika pracowała w sklepie. Wiele wieczorów spędził w ciszy nad zastanawianiem się, czy powinien wybrać inną ścieżkę. Czy wtedy czułby się wolny? Czy Monika mogłaby odnieść większy sukces w życiu? Nie była sama, wszyscy ją cenili i szanowali, ale czy gdyby zdecydował inaczej, to czy mogłaby osiągnąć coś więcej?

Nie wiedział. Monika wydawała się być spełniona, potrafiła się bronić i z tego, co mówiła, w pracy miała naprawdę miłą atmosferę. Możliwe, że gdyby nie miała swojej obecnej pracy, nie czułaby się tak dobrze. Możliwe, że natrafiłaby na okropnego wykładowcę, który zniszczyłby jej plany i życie. A czy on, Michał, nie wywyższał się ponad swą starszą siostrę, czy nie uważał, że należy jej współczuć? Czy tak naprawdę nie był po prostu jakimś głupcem, który uważał pracę w sklepie za coś hańbiącego, poniżej jego godności?

Nie wiedział. Chcąc odgonić te trudne myśli, na odwrocie listu narysował ołówkiem duże, piękne serce. Był tak zajęty praca, że gdy skończył, zapomniał już kompletnie o swych rozmyślaniach.

Po napisaniu listu, chwycił kopertę, włożył do niej list wraz ze szkicem i napisał adres. Nigdzie wokół nie widział znaczka, postanowił więc rano udać się do najbliższego urzędu pocztowego. Zanotowawszy to sobie w głowie, przetarł oczy. Było już naprawdę późno, a on był strasznie zmęczony. Położył się w łóżku, zakładając na siebie zaledwie spodnie od pidżamy i od razu zasnął.

~*~

Michał znalazł się w lesie.

Nie był to zwykły las. Wszystkie drzewa miały szarawą korę i były pozbawione liści, zupełnie, jakby była już późna jesień. Na ziemi jednak nie było żadnych liści. Po chwili Michał dostrzegł, że nie tylko drzewa były szare. To cały świat był szarawy, bezbarwny, ciszy. Nie było słychać śpiewu ptaków, odgłosów strumienia, szumu wiatru. Jabłczyński nie słyszał nawet własnych kroków, które stawiał na jałowej glebie, próbując zrozumieć, gdzie jest.

Przechadzał się po martwym lesie. Choć początkowo robił to bez celu, wkrótce odczuł wewnątrz siebie wielką potrzebę odnalezienia czegoś, wiedział też, że ma mało czasu, by ową rzecz odnaleźć. Rozglądał się powoli, uważnie, ale mimo to nie mógł odszukać, ani nawet odnaleźć celu swych poszukiwań.

W pewnym momencie szarawy promień słońca oślepił go. Gładka powierzchnia czegoś, co wisiało na pobliskim drzewie odbiła go prosto w oczy Michała. Podniecony, podszedł do niego, by przyjrzeć się bliżej. Im mniejsza odległość od przedmiotu go dzieliła, tym szybciej biło jego serce.

Zobaczył lustro.


Jego srebrna rama było wykonana niezwykle kunsztownie, z dbałością i finezją. Mężczyzna wyciągnął rękę, wodząc po niej palcami. Zimne srebro i skomplikowany, roślinny wzór przykuły jego uwagę. Był pewien, że lustro było robotą elfów, a w każdym razie byłoby nią, gdyby elfy istniały. Męska dłoń błąkała się po powierzchni ramy szukając w niej wyrytego podpisu artysty, któremu Michał mógłby pogratulować kunsztu, lecz nie było go.

Wewnętrzne uczucie umykającego czasu nasiliło się. Jakaś siła nakazała Michałowi dotknąć idealnie czystej powierzchni lustra. Po jego gładkiej powierzchni rozeszły się zmarszczki, zupełnie, jakby Michał dotknął tafli jeziora.

Serce zabiło mu mocniej.
 

Ostatnio edytowane przez Kaworu : 30-01-2010 o 23:34.
Kaworu jest offline