Wątek: Zakonna Krew
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-01-2010, 17:42   #203
Kirholm
 
Kirholm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kirholm jest jak klejnot wśród skałKirholm jest jak klejnot wśród skałKirholm jest jak klejnot wśród skałKirholm jest jak klejnot wśród skałKirholm jest jak klejnot wśród skałKirholm jest jak klejnot wśród skałKirholm jest jak klejnot wśród skałKirholm jest jak klejnot wśród skałKirholm jest jak klejnot wśród skałKirholm jest jak klejnot wśród skałKirholm jest jak klejnot wśród skał
Droga do Kamiennego Grodu zajęła cały boży dzień. Blake trzymał lejce i poganiał konie ciągnące wóz, na którym leżeli Thobius oraz trubadur Mikhail. Odjeżdżającą kompanię żegnali wszyscy mieszkańcy wiochy, okazujący efekty uboczne upojenia alkoholowego chłopi, niewyspane kobiety, wciąż radosne dzieci i hasające między chałupami kundle wesoło poszczekujące za stępującymi gościńcem wierzchowcami.
Po ostatnim rozwidleniu, gościniec był na tyle szeroki że cztery rumaki mogły swobodnie jechać równolegle do siebie. Słońce wesoło słało promienie zza kłębiastych chmur, delikatny wiaterek rozwiewał końskie grzywy i kołysał drzewami.
Niebawem oczom wszystkich ukazały się połacie złocistych pól, a na nich pracujący w pocie czoła chłopi. Teraz, kiedy wojna wisiała na włosku, należało jak najszybciej zebrać co się dało i sporządzić zapasy. Zakonnicy starali się otoczyć sprawę niebezpieczeństwa gęstą mgłą, dlatego wieśniakom wpajano, iż niebawem do Grodu przybędą kupcy z Północy, gdzie panowała klęska nieurodzaju i zakupią zboże po przednich cenach. Zdeterminowani chłopi, rządni mieszków wypełnionych monetami pracowali od rana do wieczora, do zmierzchu, kiedy to jak mówiły ludowe legendy, na pola wychodziły duchy zmarłych.

Co chwila bohaterowie mijali wleczące się wozy wypełnione sianem, wszystkie ciągnące ku bramom miasta. Czasem przy drodze dało się zauważyć popasujących wędrowców, nieduże grupki po zęby uzbrojonych wojowników oraz najwyraźniej mało zamożnych kupców odpoczywających w cieniu rozłożystych drzew.
Późnym popołudniem Karanic i Zoi ujrzeli potężne mury znajdującego się na niewielkim wzgórzu grodu. Niebawem cała drużyna była pod wrażeniem znakomicie ufortyfikowanej konstrukcji. Do wnętrza osady prowadziła mocna brama, z basztami po obu jej stronach, na szczytach których łopotały błękitne flagi. Mury, imponującej grubości, obsadzone były licznymi łucznikami i patrolującymi strażnikami odzianymi w lekkie zbroje i dzierżący halabardy.
Po lewej stronie płynęła bystra Silea, a nad nią monumentalny, wykonany całkowicie z kamienia most, po obu stronach którego tłoczyli się żołnierze. Panował tam gwar i szum, nie mniejszy od tego przy wjeździe do grodu. Kilku wyposażonych w włócznie i tarcze z herbami Zakonu mężczyzn powstrzymywało tłum od bezładnego wtargnięcia do osady. Potężnej budowy Grey Wolf ujrzał, iż po drugiej stronie bramy ustawiono stolik, na nim zaś leżała sterta zapisanych papierów i buteleczka inkaustu. Na drewnianym pieńku siedział kapitan straży najwidoczniej władający elitarnymi umiejętnościami czytania i pisania. Sporządzał listy ludności wchodzącej do grodu i tenże gród opuszczającej.
Gdyby nie konie, wóz i obecność krzepkich wojów drużyna zapewne czekałaby z wejściem do zachodu słońca. Jednakże chłopi, którzy stanowili zdecydowaną większość kłębiącej się ciżby woleli poczekać kilka chwil niż oberwać po głowie.
- Witamy w Kamiennym Grodzie – rzekł znudzonym, wymuszonym głosem kapitan straży. Był mężczyzną o szerokich barach, siwiejących włosach i tłustych policzkach. Spod krzaczastych brwi bacznie obserwował stojącą przy stole kompanię. Rzucił pióro na stół, poklepał się po kolanie i zaśmiał się tylko widząc jak rozjuszony strażnik uderza trzonkiem włóczni w czerep najbardziej pchającego się chłopa. – Cóż was sprowadza, zacna drużyno? Interesy, sława, chęć odnalezienia domowego ogniska? A może nasz nowy zamtuz? Od razu przestrzegam, że jedyna karczma „Dziki dzik” niemal pęka w szwach. Oberżysta z trudem uzupełnia zapasy piwa. No więc? – kapitan nie spuszczał wzroku szczególnie z barbarzyńcy jakby obawiając się, iż ten za chwilę przewróci stół i zirytowany zbędną gadaniną bezczelnie przekroczy mury grodu.
 
Kirholm jest offline