Wątek: Zakonna Krew
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-02-2010, 20:52   #205
deMaus
 
deMaus's Avatar
 
Reputacja: 1 deMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumny
Theodor spojrzał na Blake i pokręcił głową. Zeskoczył z konia, podszedł do kapitana, i z sakiewki przy pasie, wyjął list polecający, podając go kapitanowi. Poczekał aż kapitan, przeczyta papiery i powiedział
- Mamy rannych i dla nich potrzebujemy noclegu, a może i opieki na dłużej, to określi Maldred, dla nas wystarczy nocleg, może być jakakolwiek strażnica, nie pogardzimy też noclegiem choćby w stajni, byle było względnie spokojnie. Jutro wyruszymy z samego rana. - po czym czekał na jego reakcję.


Kapitan wytarł karwaszem ściekająca po skroni krople potu i wyciągnął rękę po zawinięty list. Uniósł brwi, pytającym wzrokiem przeleciał po całej kompanii, jakby niedowierzająco, iż papier wieńczy znak Zakonu Słońca. Złamał pieczęć i rozłożył list na stole, krawędzie przygniatając buteleczka inkaustu i kubkiem pełnym chłodnego piwa. Chociaż władał umiejętnością czytania to zapewne niezbyt biegle, ponieważ przebycie dosłownie kilku linijek schludnie napisanego tekstu zajęło mu dłuższa chwile.
- Ach tak... - rozpoczął nieco łagodniejszym głosem, pociągnął łyk z kubka i beknął głośno - W takim razie zapewne znajdzie się dla was kwatera w oberży. Zostałem poinformowany o grupie rzezimieszków niosących w jukach zakonne pismo. Może was to zadziwi ale - tu nieco ściszył ton, rozejrzał się wkoło jakby wypatrując w kolejce szpiegów i zdrajców - mam dla was wieści. Nazwijmy je kolejnymi instrukcjami. Może zostaliście zapoznani z planem działania, może nie. Nie mi to oceniać. W każdym razie wytężcie teraz słuch i nie każcie mi powtarzać. Otóż, musicie działać szybko. Sytuacja podobno nieco się zaogniła. Nie ma czasu do stracenia, dlatego rad jestem mogąc widzieć wasze twarze. Tak, powinniście rozdzielić się czym prędzej. Musicie udać się do głównego dowództwa rezydującego w twierdzy, w centrum grodu. Bez problemu tam traficie, prowadzi tam główna droga, o ta brukowana. Sądząc po tych kalekach na wozie, winniście również odwiedzić lazaret. No, i jeszcze pokoje w karczmie. O zmroku, spanko w stajni, to luksus - kapitan oddal Theodorowi list i westchnął głęboko widząc tłum ludzi czekających na zameldowanie. - Bywajcie - mruknął, chwycił pióro, zamoczył je w inkauście i z wyrzutem w glosie wrzasnął - Następny!


Theodor odebrał list i skinął głową kapitanowi.
- O kogo pytać w dowództwie? bo chyba nie mamy rozpowiadać o powodzie przybycia na lewo i prawo? -

Mężczyzna niechętnie wstał od stołu, ale perspektywa gaworzenia z kimś kto dzierżył pisma od samego Wielkiego Mistrza była zdecydowanie bardziej kusząca niż użeranie się z półinteligentną ciżbą
- po prostu pokażcie te pismo straży przy wejściu i poproście o audiencję u kasztelana grodu. Wybaczcie, mam jeszcze dużo pracy, bywajcie -

- Dziękuję, mam jeszcze jedną prośbę, ale teraz prywatną więc i prywatnie się odwdzięczę, - Hess sięgną do sakwy i wyjął jeden z pierścieni, pokazał go kapitanowi, odwracając się plecami do reszty - Nie przechodził przez tą bramę czarnoskóry wojownik z takim sygnetem? -

- Panie, może... jeśli to prywatna sprawa to spotkajmy się o północy w tawernie, pogaworzymy o tym i owakim -

- Będę, - Wyjął z sakwy, jeden z mieczy zabranych bandytom, oceniając, że jest wart trochę grosza, - myślę że wartość tego miecza będzie dobrą zaliczką za trudy? - zapytał podając go kapitanowi.

- Dziękuję Panie, - odpowiedział kapitan biorąc do ręki miecz, jak teraz zauważył Theodor o wiele lepszej jakości niż ten, który miał przy pasie, kapitan uśmiechnął się lekko, ale w tej samej chwili z tłumu chłopów za nimi, odezwały się pojedyncze głosy, niezadowolenia z zatrzymania kolejki, a nawet o skorumpowanej władzy, to też na ustach kapitana zagościła ponownie groźna mina. Theodor nie chciał sprawiać kłopotów, więc wrócił do swego konia, wskoczył na siodło i ruszył do przodu, zatrzymując się kawałek dalej i czekając na resztę.
- Maldred, czy Mikhali i krasnolud poradzą sobie bez twojej opieki przez dwie godziny? Jeśli tak, to chciałbym abyś ty rozmawiał w dowództwie, Hasvid chciałbym abyś ty także tam pojechał, jeśli jesteś kupcem, to przydasz się przy negocjacjach zapłaty za nową robotę. Grey i Blake jeśli wyrażą zgodę mogli by zająć się zabraniem rannych do lazaretu, a Zoi i Karaniec zbieraniem plotek i zabezpieczeniem noclegu. Spotkamy się wieczorem w gospodzie, żeby wymienić się informacjami i ustalić plan. - Czekał na reakcję innych i liczył, że się zgodzą. Najbardziej obawiał się reakcji Karanica, choć może perspektywa konkretnej pracy, zamiast nudnych negocjacji zachęci go na tyle, że nie będzie oponował.
 

Ostatnio edytowane przez deMaus : 01-02-2010 o 20:58.
deMaus jest offline