Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-02-2010, 21:01   #121
Eliasz
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
Tupik z zapałem zaczął baraszkować po wnętrzu karczmy, dotarł na parterze wszędzie...z wyjątkiem jednego miejsca. Kucharz nie chciał wpuścić halflinga, wyjął nawet tasak, przez co halfling poczuł się niemal słabo...

Zachwiał się na nogach, "niemal" nie mdlejąc...

- Co ty sobie wyobrażasz?! Po mojej kuchni nie ma łażenia. Sio!


Dla wzmocnienia swoich słów kucharz zaczął wymachiwać trzymanym w ręku tasakiem.

- Z takim toporem na takiego malutkiego halflinga? No nie przesadzasz czasem? Wyjął chusteczkę i otarł czoło.

- Mam jeszcze większy jak Ci się ten nie podoba. Wynoś mi się stąd bo zrobię z Ciebie kotlety!

- Nie to nie, jak wam jednak szczury zarażą pożywienie to nie płaczcie potem jak w konwulsjach będziecie umierać, zastanawiając się czemu nie słuchaliśmy halflinga gdy mówił o szczurzej truciźnie, o infekcjach jakie przenoszą no i o tym, że potrafią dostać się wszędzie. Jak myślicie, czego szukają w schronieniach ludzkich? - Było to retoryczne pytanie, szybko sam im odpowiedział, przeliterowując. - P O Ż Y W I E N I A, a gdzie indziej jest ono jak nie w kuchni? Ale odsunął się o kroczek, nie chcąc zbytnio ryzykować wściekłości karczmarza.

- Nic mnie to nie obchodzi! Tutaj nikt po za mną nie może wchodzić i tyle!
- odparował niewzruszony karczmarz
- Czy to prawda panie komendancie , nawet Pan nie może wchodzić do kuchni? - halfling postanowił uderzyć z innej piłeczki, albo przyłapać karczmarza na kłamstwie, albo tez wbić klin między obu. Szybko dodał jednak - Poza tym jak nie oczyszczę kuchni i nie zastawię tam trutek, to one znów wrócą... i tak wrócą, ale trochę później jak się je odstraszy. Znów zaniósł się kaszlem, starając się trzymać karczmarza na dystans...Jednak nie zamierzał się upierać, karczmarz wyglądał na groźnego stróża kuchni...

Dowódca z początku nie bardzo zrozumiał o co chodzi.

- Hm? Ja mogę wszędzie wchodzić!

Kucharz nieco się zdenerwował.

- Ten szczurołap próbuje mi tutaj nawciskać tych śmierdzących trutek.


- No przecież tu o życie i zdrowie podwładnych chodzi Szczurzyska choroby niosą, infekcje w pożywienie wciskają, a ten tu do kuchni nie chce mnie wpuścić, bo myśli że jako halfling wszystko mu wyjem...

-No ale przecież nie do żarcia!! W kąty powciskam, prędzej szczur zdechnie niż ktoś po to sięgnie i zje. Wolisz kapitanie infekcje jakie szczury roznoszą? Co mu szkodzi, może mnie przecież pilnować w tej kuchni...chyba że boi się nie pilnować beczki - spojrzał wymownie na browar, dając chyba komendantowi do zrozumienia, że bez czujnego oka karczmarza dostęp do trunku będzie wolny... -Zresztą i tak chcę tylko sprawdzić czy są ślady po szczurach, pełną deratyfikacją kuchni zajmę się po tym jak piętro sprawdzę.

- Co wy mi tutaj dupę zawracacie. Mam ważniejsze sprawy na głowie!

Wyraźny brak zainteresowania kapitana tematem, sprawił, że Tupik musiał odpuścić, sam na sam w starciu z upartym karczmarzem nie miał szans, ale przynajmniej był pewny, że żaden z nich nie pójdzie za nim. Kapitan zdawał się olewać jego obecność a kucharz zapewne będzie bronił kuchni do końca...pozostawało jeszcze przegnać strażników u góry, co przy obojętności kapitana nie mogło być trudne...

Co prawda niespecjalnie udało mu się ich przegnać, ale nie przeszkodziło mu to w dalszej eksploatacji. Srebrniki i tytoń były miłymi znaleziskami, ale prawdziwą gratką okazał się wisior. Srebrniutki, śliczniutki, w sam raz na dumną pierś bądź szyję halflinga... Szybko go zwinął wraz z brzęczącą sakieweczką. Papiery musiały znajdować się w pokoju rycerza. W pokoju do którego Tupik także nie miał wstępu. Do tego pokoju, jak i do kuchni mogłaby sie udać kobieta...ale szlachcianka nie wyrażała zainteresowania orgią...nawet czysto teoretycznie...

W końcu zjawił się dowódca w towarzystwie córki handlarza....Tupik zdziwił się niezmiernie słysząc jęki u góry jak zwykle postanowił to wykorzystać...

Swe kroki skierował wprost do handlarza...

- Pozwalasz, żeby tak po prostu jakiś żołdak brał twoją córkę karczmie?! Zapytał z niedowierzaniem, studiując minę handlarza.

- O tak puszcza się właśnie, jeśli mi dobrze zapłacisz to powiem ci z kim...choć możesz pewnie sam sprawdzić o ile cię żołnierze na mieczach nie wyniosą...
Możesz też za okrągłą sumkę pozbyć się nierządnika... reszta by już łapy z dala od niej trzymała...a nie to co teraz
- spojrzał wymownie na handlarza.
-Za informacje o tym z kim się puszcza...chce pięć Złotych Karli a jak będziesz chciał coś więcej z tym zrobić to ...chmmm no cóż oferta powinna być dużo wyższa niż poprzednia, biorąc pod uwagę, że to żołdacy...

Jedyne co zamierzał to zasiać ziarno niezgody między handlarzem a dowódcą straży. Miał po trochu nadzieję, że handlarz rzuci się do karczmy pozostawiając towar... choć perspektywa zarobienia kilku karli za informację wyglądała równie obiecująco...
 

Ostatnio edytowane przez Eliasz : 02-02-2010 o 09:32.
Eliasz jest offline