Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-02-2010, 23:47   #12
Lilith
 
Lilith's Avatar
 
Reputacja: 1 Lilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie coś
Kap...

kap…

kap....

- denerwujący, jednostajny dźwięk wprowadził ją w tryb czuwania.
Cholera, coś znowu przecieka. Z niechęcią pomyślała, że raczej nie da rady dalej spać przy akompaniamencie spadających z plaskaniem kropelek. To chyba w łazience – majaczyła w rozleniwieniu. Kapaniu towarzyszył dziwny podźwięk, jakby echo. W dodatku zrobiło jej się strasznie zimno. Czyżby ogrzewanie wysiadło? Dyskomfort był zbyt wielki, by marzyć o ponownym zapadnięciu w sen. Do świadomości budzącej się dziewczyny poczęły dobijać się tłumnie kolejne wrażenia. Bodźce były na tyle silne i nieprzyjemne, iż otrzeźwiała niemal natychmiast, podrywając się jak oparzona. Siedziała w czymś śliskim i mlaskatym, rozjeżdżającym się jej pod pupą i stopami. Za plecami miała równie mokrą i zimną, lecz szorstką powierzchnię, a o nogi otarł się jej właśnie jakiś wilgotny sierściuch. Cuchnęło przy tym, jak w ścieku, a gdzieś pod nogami rozlegał się jeżący włosy chrobot i skrobanie.

Otwarte szeroko oczy zarejestrowały jedynie sprężysty wyskok podobnego do szczura stworzenia, który nastąpił w odpowiedzi na jej gwałtowne szarpnięcie. Podobnego, bo w życiu nie przypuszczałaby, że szczur może być taki wielki. Pogoniła za nim spłoszonym wzrokiem, odkrywając przy tym kolejne, przykre niespodzianki. Otaczał ją śmierdzący, przesycony wilgocią półmrok rozjaśniany tu i ówdzie mdłym światłem pojedynczych, nieosłoniętych niczym żarówek przytwierdzonych tuż u sufitu i ciągnących się szeregiem w głąb niewysokiego, łukowatego kanału.
Spojrzała niżej, pod stopy, gdzie w głębokim na jakiś metr kanale zauważyła podejrzany ruch. Wychyliła się mocniej. Bllehhggrrhh! – Wzdrygnęła się z obrzydzenia, kucając z plecami niemal wkomponowanymi w zimną ścianę. Zesztywniała prawie, kiedy do jej świadomości dotarł dźwięk głośnego, uporczywego kłapania. Ponownie włosy zjeżyły jej się na całym ciele. Objęła rękami dygoczące z zimna i przerażenia ramiona i dopiero wtedy zorientowała się, że to kłapią jej własne, dzwoniące o siebie w niepowstrzymanym odruchu zęby. Zacisnęła szczęki, zmuszając je do względnego bezruchu.

I chyba dopiero teraz zaczęła oddychać. Nie, nawet nie oddychać. Wręcz dyszeć, jak zgoniony pies, krótkimi urywanymi haustami wtłaczając do płuc małe porcje powietrza, łypiąc przy tym na wszystkie strony rozbieganym wzrokiem. Dopiero co obudzony umysł, w żaden sposób nie mógł poskładać w logiczną całość niczego, co przekazywały mu oszalałe zmysły. Skuliła się jeszcze bardziej, ślizgając się w śmierdzącym mulistym osadzie na kamiennej posadzce. Jęknęła przeciągle zgarniając z bioder oblepiającą je, ohydną ciemną maź. Nie miała na sobie niczego oprócz niej. Rozsądek głośno protestował, niemal namacalnie próbując uciec ze skołatanej głowy. Stwierdziła stanowczo, że jeśli w ciągu kilku chwil nie zmusi się do opanowania ogarniającej ją paniki, oszaleje.

Na początek postanowiła się uszczypnąć. Mocno… za mocno, aż oczy zaszły jej łzami. A więc to nie jest żaden parszywy koszmar. Widzi i czuje na jawie. Naprawdę jest w kanale z setkami szczurów. Pamięta, jak się nazywa, kim jest, gdzie pracuje. Potrafiła sobie przypomnieć większość szczegółów ze swojego nudnego życia. Więc chyba nie oszalała? Chyba, że jest jakąś chorą lunatyczką i nic o tym dotąd nie wiedziała. We śnie wylazła z domu i wpadła do kanału. Nie, to niemożliwe. Jest styczeń! Pamiętała ponad dwadzieścia stopni mrozu. Obejrzała się dokładnie, obmacując tu i ówdzie. W kanale nie było aż tak zimno. Przy takim mrozie jaki wskazywał termometr zanim zasnęła nie przeżyłaby długo spacerując nago i boso po mieście. Więc jak się tu znalazła!? Wszystko było bez sensu.

Wciąż zaciskając zęby, stanęła ostrożnie na dygoczących nogach. Błocko rozłaziło się pod stopami w obrzydliwy sposób przeciskając się między palcami. Badając przed sobą maziste podłoże, lekko schylona, ponieważ sufit znajdował się tu na wysokości nie więcej niż półtora metra, przysunęła się bliżej żarówki. Wydawało się, że daje więcej ciepła, niż światła. Mimo wszystko ta odrobina blasku pozwalała lepiej zorientować się w niewesołej sytuacji. Oczy przyzwyczajone do mroku, zaczęły z wolna wyławiać z niego szczegóły otoczenia. Starała się nie patrzeć w ciągnący się środkiem kanału rów. Jego dno poruszało się.

Coś dużego leżało po drugiej stronie pod ścianą, tuż na granicy światła i cienia. Coś jasnego. Wytężyła wzrok i zmartwiała. To było ludzkie ciało. W pierwszej chwili pomyślała, że to trup. Wokół spoczywającej bezwładnie w błocku ręki człowieka, drepcząc w tę i z powrotem, węszył wielki okaz miejscowej futrzastej fauny. Po chwili jednak z ulgą stwierdziła, że pierś leżącego unosi się i opada w spokojnym oddechu. Musiał być nieprzytomny, albo tylko spał tak, jak ona jeszcze przed chwilą. Wtedy to bydle go ugryzło. Mężczyzna szarpnął ręką i gwałtownie odwrócił głowę. Zobaczyła jego przerażone oczy.

- Michał?! Michał!! – krzyknęła z radości. – O mój Boże! - dodała z przerażeniem ogarniając wzrokiem całokształt, bądź co bądź bratniego, lecz niczym nie osłoniętego, bardzo męskiego ciała. Zapadła chwila niezręcznej ciszy…
 
__________________
"Niebo wisi na włosku. Kto wie czy nie na ostatnim. Kto ma oczy, niech patrzy. Kto ma uszy, niech słucha. Kto ma rozum, niech ucieka" (..?)

Ostatnio edytowane przez Lilith : 09-02-2010 o 13:50.
Lilith jest offline