Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-02-2010, 14:49   #26
Eliasz
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
- Krasnoludzie, rozejrzyj się. Nie przebijemy się przez żadną większą grupę, szczególnie pieszo. Gdybyśmy mieli konie, i gdyby wszyscy umieli na nich jeździć, moglibyśmy spróbować, ale tak, nie ma to najmniejszego sensu, nie uda się. Szczególnie, że Sroka i jego banda nie próżnują- dokończył Nathan , zerkając na Hermana

-Dużo wiesz człeku. Może strażnicy nie muszą uganiać się po traktach za zjawami i wszystko z Ciebie wyduszą? - nie chciał tego, ale trzeba pokazać zadufanemu mężczyźnie, że to nie on będzie rozdawał karty. Mimo to zdawał sobie sprawę, że Nathan jest ważną częścią drużyny. Jego wygląd zdradzał , że potrafi posługiwać się żelazem, możliwe że lepiej od krasnoluda. Oczywista niechęć nie była w stanie ukryć praktycznej strony podróżowania z "oprychem". -Posłuchajmy więc co pan Broch ma do zaoferowania, a potem zdecydujesz czy miłe ci towarzystwo niziołka i zielarza a wiedz, że i ja noża w plecy Ci nie wbiję.

Na szczęście Tupik wziął sprawy w swoje ręce.

- Jak to nie? Mów za siebie, może i nie przebijesz się nigdzie i przez nikogo, ale ja podróżuje już od dłuższego czasu po Imperium...ostatnio byłem nawet w Bretonii na moim wiernym kucu, a ty mówisz, że się nie przebiję do jakiejś zapyziałej wioski lezącej kilka dni drogi stąd? - spojrzał na człowieka jak na głupca, jednak zaprotestował nie dla tego, że czuł, że rzucono mu wyzwanie... Była to czysta solidarnościowa reakcja, sam nie miał nic przeciwko wodzie i pływaniu na barce...nóżki się nie męczą a i widoki ładne. Ale rozumiał obawy kamrata krasnoluda, zbyt długo przebywał w towarzystwie krasnoludów by nie znać ich obaw ani zasad honoru. W zasadach leżało nie przyznawanie się do strachu, oczywiście drogę i tak ostatecznie zamierzał ustalić zleceniodawca, jednak wyręczenie krasnoluda w potrzebie obrony własnego zdania, przyszło halflingowi naturalnie i płynnie. Tak aby poczciwy brodacz nie musiał się tłumaczyć ze swej niechęci do wody.

Tajemnicą poliszynera był fakt, że człowiek atakując krasnoluda - choćby tylko słownie, de facto atakował i halflinga. Niski wzrost bowiem z łatwością sprawiał, że ludzie czy inni wysocy nie liczyli się z tymi mniejszymi, nie doceniali ich a czasami zwyczajnie lekceważyli. A skoro jednego małoluda można było tak potraktować...to można i drugiego, a takie zachowanie należało tępić w zarodku.

- Poza tym co to znaczy nie uda się, nie ma najmniejszego sensu...czy może nie potrafię? - ostro zareagował na próby podszarpania zaufania do grupy jako całości. Pytanie choć retoryczne było wyraźnie skierowane do Nathana
- Wszystko się da Panie Hermanie...

- Oczywiście co do podróży to mamy wszyscy swoje sugestię, oparte na mniejszym - tu zerknął na człowieka który tak ochoczo przytakiwał zleceniodawcy, - lub większym doświadczeniu - mimowolnie wzrok poleciał w stronę krasnoluda, nie wątpił nawet, że jeśli o doświadczenie chodzi to ten powinien - choćby z racji wieku, górować tutaj nad wszystkimi.

- Jak mniemam, dostosujemy się do życzeń zleceniodawcy, o ile stawka będzie rzeczywiście warta poświeceń...No jeśli będzie brała pod uwagę niebezpieczeństwa o których wszyscy wiemy , że czekają, choć co niektórzy zdaje się wręcz wiedzą co konkretnie na nich czeka.- na końcu spojrzał wymownie na Hermana, który z pewnością coś przed nimi ukrywał.

- Pójdę z Tobą, a moje wynagrodzenie zależeć będzie od przeszkód, jakie napotkamy. Na pewno się dogadamy - dorzucił jeszcze człowiek Hermanowi, powodując niemal epilepsję szału i gorączkę w czystej postaci u halflinga.

Tupik potrafił się targować, choć gdy słyszał, że "jakoś się dogadamy", czy , że "mam nadzieję że będę zadowolony z zapłaty", po prostu w nim wrzało. " A kurwa co zrobisz jak już będzie po zleceniu a dostaniesz marne grosze? Rzucisz pracę czy nie podejmiesz się jej - jak już jest wykonana?" - pomyślał. Oczywiście odgrażanie się pracodawcy było pomysłem który nie brał pod uwagę, owszem mozna było szantażem nawet zmusić do większej zapłaty...tyle że po co narażać się na odpowiedzialność karną? Po co być ściganym za wymuszenie, skoro tą samą ilość pieniędzy można uzyskać zwyczajnie dogadując się na wstępie...A jeśli już nawet ktoś miał użyć przestępstwa na Hermanie, to po co te ceregiele z uczciwą pracą? lepiej od razu mu podciąć gardło i zabrać wszystko... Na szczęście Tupik był daleki od tego rodzaju rozmyślań, brzydził się przemocą...a przynajmniej niepotrzebną przemocą - czyli taką której można by uniknąć. Na targowanie się był czas przed zadaniem, bo później to już byli tylko skazani na dobrą bądź zła wolę pracodawcy...

Solidny łyk wina i smak mięsa powoli jednak uspokajały nerwy Tupika...Wyciągnął raz jeszcze fajkę, nabił ją ponownie mieszanką tytoniu i ziół po czym odpalił gdy talerz i dokładki ogołocił już od czysta
 

Ostatnio edytowane przez Eliasz : 03-02-2010 o 12:20.
Eliasz jest offline