Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-02-2010, 19:10   #24
Baczy
 
Baczy's Avatar
 
Reputacja: 1 Baczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumny
Gdy wszystko uzgodnili, Aaron otworzył drzwi. Punk momentalnie przekroczył próg i przyklęknął, próbując wyłapać jakikolwiek ruch. Na szczęście, nikt nie czaił się w korytarzu. Wstał i trzymając broń gotową do wystrzału, zrobił kilka kroków w przód. Korytarz prowadził do trzech pomieszczeń, wszystkie drzwi były otwarte lub wyważone. Peter zajrzał do najbliższego, tego po lewej. Po chwili jego oczy przyzwyczaiły się do panującej w pomieszczeniu ciemności i zauważył schody. Oprócz tego, w pomieszczeniu panował burdel, ale to normalka, ktoś tu był i przeczesał budynek w poszukiwaniu czegoś cennego. Chłopak wycofał się do korytarza i skinął zoologowi, przyzywając go do siebie. Zajrzał ostrożnie do drugiego pomieszczenia. W wierzy panowała przeraźliwa cisza. Z jednej strony, to dobrze, jest szansa że w porę usłyszą ewentualnego intruza. Ale z drugiej, gdy tak wyraźnie słyszysz każdy swój krok, każde ziarnko piasku przygniatane podeszwą buta, gdy słyszysz bicie swojego serca, zaczynasz się denerwować. To jak w tych książkach, w horrorach. Peter umiał dobrze czytać, ojciec go nauczył. Przed wojną był wykształconym człowiekiem, studiował. Lubił też czytać i chciał przenieść pasję na syna. I, po części, udało mu się. Młody Peter lubił czytać horrory i kryminały, które czasem udawało się zdobyć jego ojcu. I właśnie podczas czytania tych książek przy jasnym świetle księżyca, siedząc samotnie w pokoju, przeszywał go dreszcz taki, jak teraz. Gdy czytelnik przeczuwa, że nadciąga coś złego, że obecne poczucie bezpieczeństwa bohatera jest tylko stanem przejściowym, i zaraz się skończy. Tak samo czuł się teraz, przed zajrzeniem do drugiego pokoju. Wziął głęboki oddech i wkroczył przygarbiony do pokoju. Szybko obrócił się i przeskanował pokój, lecz nie zobaczył żywej duszy. Były tylko jakieś elektroniczne ustrojstwa, prawdopodobnie sterujące oświetleniem lotniska, jak i stanowiące mniejszą wersję centrum kontroli lotów. Wszystkie maszyny były jednak zdemolowane. Tak to jest we współczesnych czasach, walczysz nie tylko o swoje, ale również o to, żeby inni mieli jak najmniej. Ktoś nie znał się na elektronice, nie mógł zarobić na tym, więc zniszczył to, żeby i inni nie zarobili. Obecnie ludzie są dla siebie konkurencją, jedzenia nie jest zbyt dużo, to samo z czystą wodą w niektórych rejonach. Im mniej ludzi, tym lepiej, im mniej ludzi biednych, również, można z nich wycisnąć więcej gambli za jedzenie czy inne rzeczy, na których im zależy. Im biedniejszy jesteś, tym bardziej chcą Cię wykiwać. A bogaty? Skoro się dorobił, to albo ma łeb na karku, albo ma znajomości. Tak czy siak, lepiej z nim nie zadzierać bez solidnych pleców. Jedni mówią że to oznaka upadku ludzkości po wojnie, inni zaś utrzymują, że przed wojną sytuacja była taka sama, że już wtedy żerowano na najuboższych warstwach społecznych. Peter westchnął cicho, było tu sporo przydatnych rzeczy, choćby płytki krzemowe, teraz połamane. Może dałoby się zrobić coś konkretnego z resztek, ale za dużo roboty, a i zysk niepewny. No i ekran radaru, też byłby wart skoro, gdyby tylko był w jednym kawałku. Gdy Peter, po oględzinach strzępków elektroniki, odwrócił się w stronę wyjścia, w świetle bijącym z otwartych drzwi dostrzegł małą plamę na podłodze. Gdy podszedł bliżej, zorientował się, że była to krew. Mimo że leżała przy wejściu, żaden z nich w nią nie wdepnął. Peter dotknął ją małym palcem, była dosyć świeża, możliwe, że sprzed kilku godzin... Spojrzał na Aarona, ukazując mu swoje zaniepokojenie i przeszedł do korytarza. Zostało ostatnie pomieszczenie, na końcu korytarza. Coś kazało Oswaldowi zerknąć niżej, na podłogę. Może odruch, po tym jak znaleźli plamę krwi, może po prostu nie chciał na nic nadepnąć i narobić hałasu. Dopiero teraz zobaczył kolejne ślady krwi, podłużne, jakby ktoś ciągnął coś krwawiącego, lub jakby ktoś ranny czołgał się po podłodze. Aż dziw, jak bardzo gra światłocieni oraz skupienie uwagi na centrum drzwi oślepiły ich na pozostałą przestrzeń korytarza. Spodziewali się znaleźć kogoś w pomieszczeniach, skupili się więc tylko na celach na poziomie oczu. Możliwe, że Peter wdepnąłby w minę, gdyby ta leżała przed nim, tylko dlatego, że nie spodziewał się jej tam. A znajomy kurier, który nauczył go kilku ważnych rzeczy powtarzał "Spodziewaj się niespodziewanego". Było to trudne, ale, jak sam udowodnił chłopakowi, możliwe. Teraz Peret stracił czujność i mógł to przypłacić życiem. Odetchnął głęboko, rozluźnił się. Za bardzo spiął się całą tą sytuacją, tym mrocznym klimatem, wspomnienie czytanych książek Kinga i Lovecrafta w niczym nie pomogło. Podszedł powoli do ostatnich otwartych na oścież drzwi. Światło z zewnątrz tu nie docierało. Peter spojrzał na Aarona kontem oka, cały czas skupiając się bardziej na pomieszczeniu, dał znak że wchodzi pierwszy i weźmie lewą stronę pomieszczenia, a on ma wpaść tuż za nim i zająć się prawą.
 
__________________
– ...jestem prawie całkowicie przekonany, że Bóg umarł.
– Nie wiedziałem, że chorował.
Baczy jest offline