Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-02-2010, 22:56   #121
Tadeus
 
Reputacja: 1 Tadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputację
Przez cały tan szaleńczy pośpiech prawie zapomniałby o swoim najcenniejszym dobytku. Przypomniał sobie w ostatnim momencie, stawiając już pierwsze kroki w kopalnianym wejściu. Zaklął szpetnie pod nosem i szybko wrócił do konia, zagłębiając dłonie w pustawych jukach. Po paru nerwowych chwytach, udało mu się wreszcie wyswobodzić długie na ponad metr, wąskie zawiniątko. Miał nadzieję, że impregnowane zwierzęcym tłuszczem skóry pozwoliły ochronić zawartość przed ulewnymi deszczami ostatnich dni. W innym przypadku, cenna broń okazałaby się zupełnie bezużyteczna, a ich, i tak już małe szanse, skurczyłyby się do mrówczych rozmiarów.

Oczywiście, miał też miecz, wiszący mu wiernie u pasa. Nauczył się jednak, że strzał w plecy w słusznej sprawie, był znacznie zdrowszy od honorowego starcia z częstokroć silniejszymi i szybszymi przeciwnikami. W przypadku mrocznych wojowników sprawa była jeszcze bardziej oczywista, choć wątpił, by nawet najbrudniejsze z zagrań ocaliło ich, gdy dojdzie do walki.

W końcu dogonił Ingrid, która w tym czasie dotarła już do pierwszej podziemnej komnaty, podziwiając właśnie z zainteresowaniem mroczne, wilgotne wnętrze. Reinhardt po drodze zdołał oswobodzić rusznicę ze skór, na miejscu mógł więc zaprezentować swój dumny oręż w całej okazałości. Lśniąca żelaznymi okuciami, wojskowa rusznica połyskiwała wdzięcznie w słabych promieniach górniczej lampy. U pasa zawisł mu róg z prochem, przez plecy przewieszony zaś był wysłużony, osmolony wycior do lufy. Uśmiechnął się szeroko, prężąc dumnie wojacką pierś. "Patrz niewiasto na swego mężnego obrońce!" - zdawała się krzyczeć cała jego wypięta postawa.

Był pewny, że niewzruszona dotąd białogłowa nareszcie doceni jego rolę w tym przedsięwzięciu. Wszak, jedynie od święta widywało się w Imperium tak groźną broń i potrafiących dzierżyć ją śmiałków. By pogłębić dobre wrażenie, zręcznym ruchem obrócił w dłoniach róg i nasypał garść prochu... obok lufy, prosto do własnego rękawa. Nie zraził się tym jednak zbytnio i dziarsko, jak gdyby była to od wieków integralna część manewru, odsypał uratowaną zawartość z odzienia do miejsca docelowego. Cały pokaz zakończył dwoma popisowymi ruchami wyciora w lufie.

Wszystko to, tylko po to, by zobaczyć, że widownia, sztuk jeden, zniknęła właśnie za najbliższym zakrętem, pozostawiając go sam na sam ze świetnym, w jego mniemaniu, popisem. Westchnął. Wyglądało na to, że zginie niedoceniony.

W końcu wyrównał krok z krnąbrną niewiastą, gdy ta dotarła do miejsca kaźni jakiegoś mężczyzny. Od lepkiego, słodkawego smrodu zebrało mu się na wymioty. Tylko z trudem opanował nagły, gwałtowny odruch zbuntowanych trzewi. Zasłonił usta ręką, wodząc po komnacie załzawionym wzrokiem. Gdyby nie oczywisty dowód, nie byłby w stanie stwierdzić nawet płci nieszczęśnika. Ten jednak był... aż nazbyt widoczny. Zmasakrowana męskość nieszczęśnika tkwiła wbita w półkę, nieopodal głowy. Skromne śniadanie ponownie podeszło żołnierzowi do gardła. W geście męskiej empatii zwinął się w sobie, odczuwając mentalną namiastkę bólu zadanego ofierze.

Sondując wzrokiem najoczywistsze ślady zbrodni, prawie przeoczył dziwne symbole, wymazane na ścianach jaskini. W życiu takich nie widział. Z drugiej strony... w czasie żołnierskiego życia nie poznał nawet podstawowych liter, więc równie dobrze mógł być to wymyślny przepis na rosół z grzankami.

I ponownie... nim zdołał się ogarnąć, Ingrid pognała już gdzieś dalej, hen do przodu. Pomału zaczął zastanawiać się, czy nie była jedną z tych wariatek, szukających śmierci, za jakieś ubzdurane przewinienia z przeszłości. W końcu niemożliwym było, by normalna, bogobojna niewiasta dobrowolnie szarżowała na bandę mrocznych stworzeń! Nie zdążył domyśleć tej myśli do końca, gdy zatrzymała nagle pochód. Teraz już nawet zaczynała wchodzić mu w kompetencje...
- Czy to aby nie był ten czarownik, którego szukamy? - postanowił zaatakować znienacka pytaniem, nim ona powie coś, czego zdecydowanie nie chciał usłyszeć.
 
Tadeus jest offline