Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-02-2010, 07:45   #354
Tom Atos
 
Tom Atos's Avatar
 
Reputacja: 1 Tom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputację
W ekwipunku każdego szanującego się wojownika jest krawiecki niezbędnik. To wręcz tak oczywiste, że nie ma co się nad tym rozwodzić. Nic zatem dziwnego, że Brog wyciągnął zza pazuchy igłę i nici, i przystąpił do zszywania tego co rozdarł podstępny wróg, a że przy tym musiał się rozdziać do połowy, tedy nie powlókł się za elfami, bo kazać zostać, to one mogły tresowanym pieskom, gdyby jakieś miały, a nie krasnoludowi.
Wybór okazał się nad wyraz trafny, bo wkrótce zjawił się mag z żarciem i piciem. Jeść się specjalnie Brogowi nie chciało, ale jakąś małpkę by sobie strzelił. Znając gusta magów i innych miłośników elfowatych był jednak nie najlepszej myśli co do zawartości koszy. Pierwsza butelka potwierdziła niestety jego obawy. Odkorkował flaszkę i powąchał krzywiąc się przy tym.
- Jak zwykle. Skisły sok z winogron. – spojrzał na Nikkolasa z niesmakiem.
Mężczyzna poszperał w drugim koszu i podał mu pękatą butelkę:
- Spróbuj tego.
Brog najpierw zerwał zębami zalakowany korek, powąchał i znów się skrzywił, tym razem o ile można tak powiedzieć z radości.
- A niech Cię bełty biją człeku. – mruknął z uznaniem. – Toż to bimbrozja.
Krasnolud aż zamlaskał z ukontentowania smakując trunek.
- Ze śliwek. – wyraz błogości i bezbrzeżnego szczęścia pojawił się na jego brodatej facjacie.
Spojrzał na maga z czułością.
- Mordo Ty moja kochana, czekajże …
Brog zaczął się rozglądać za jakimś słusznych rozmiarów naczyniem. Kubki były zbyt małe jak na okazję. Hełmy by się nadały, ale zbyt duże jak na człowieka. Rad nie rad wrócił do kubków. Miały pojemność ledwie ludzkiej pięści, a było ich kilka. Brog z wrodzoną bystrością ocenił, że starczy dla wszystkich mężczyzn.
- Falkon, Ragnar, Eliot, chłopaki chodźcie tu do nas. Nikuś prawdziwy skarb nam przyniósł. Wart więcej niż całe ifrytowi złoto. – Brog rozlał po równo aromatyczny płyn do kubków podając go każdemu, kto podszedł.
- Pań tym razem nie spraszam, bo po pierwsze nie docenią szlachetności trunku, a po drugie nie ma żałośniejszego widoku, jak pijana baba.
Gdy już wszyscy mieli naczynia krasnolud wznosząc swoje do toastu rzekł :
- Nikki, Eliot dzielne z Was magi, ale jeśli chcecie byśmy nie mieli Was za, z przeproszeniem bawidamków musicie wypić do dna. Wasze zdrowie, choć któryś zawalił z tym alarmem, ale co tam nie jestem pamiętliwy.
Krasnolud machnął ręką i wychylił duszkiem kubek, co zważywszy, że pędzona przy świetle księżyca śliwowica mocą niewiele ustępowała spirytusowi, było w sobie wyczynem godnym uznania.
- Oooo … zacny trunek. No to … na drugą nóżkę.
Brog odkorkował drugą butelkę.
- Zdrowie naszych pań, za wielkie serce Livii, mądrość Erytrei i odwagę Arai.
Potem przyszła kolej na niego.
- A mego zdrowia nie wypijecie ?
Gul … gul … gul.
- Byłbym niewdzięcznikiem, gdybym waszego nie wypił.
Gul … gul … gul … guuuul .
- Jeszcze stoicie magusie ? Co ? No to za tych co w kopalni. He, he, he. Nie martw się Eliot, Livia zrobi hokus pokus i nawet kaca nie będziesz miał. I Ty Nikki nie przejmuj się Erytrejką. Pij spokojnie dalej i tak już Ci zrobi awanturę, za to co do tej pory wypiłeś. Ha, ha, ha. Pantoflarze moje kochane. Zdrowie !
Po kolejnym toaście niektórzy zaczęli się słaniać na nogach, ku widocznej satysfakcji krasnoluda. Mylił jednak by się ten, który by sądził, że krasnoludowi chodziło tylko o spicie do nieprzytomności towarzyszy. Nie był on wszak pijakiem. Po kilku toastach po prostu uzyskał błogi stan, gdy gorzałka dostała się do krwi rozchodząc się ciepłem po kościach. Teraz zatem przyszedł czas na zakąskę.
- Dobra panowie. Usiądźmy i zjedzmy coś. Nie godzi się nam chlać na stojąco, jak jakieś menele w bramie.
Brog dosłownie rzucił się na jedzenie. Pochłaniając na wstępie pół kapłona. Wymachując obgryzionym udkiem powiedział :
- Coś mi się zdaje, że mamy sporo czasu. Pewnie gdzieś tam teraz stoją i przeżywają ... coś tam ... takiego elfiego ... wewnętrzne rozterki, czy coś. To pewnie potrwa. Polej młodziak.
Zwrócił się do Eliota.
- Swoją drogą Ragnar, parę w łapie to Ty masz. Niewielu widziałem ludzi, którzy by mogli tak stanąć przeciw demonowi. Musimy się kiedyś popróbować na ręce kapłanie.
Brog uniósł kubek przepijając do towarzysza.
Siedząc, jedząc i pijąc krasnoludowi do szczęścia brakowało tylko fajki. Zapalił tedy roztaczając wokół siebie tytoniowy dym.
- Co tam Falkon ? - zagadał kompana - W porządku ? Wyrównałeś rachunki ? Tak ? No to dobrze. Pijmy, bo nie wiadomo co przyniesie jutro.
Tyle naszego co w żołądku.
 
Tom Atos jest offline