Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-02-2010, 07:58   #355
Kelly
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
Nikkolas wrócił do obozu sam, bez Erytrei. Usiadł ciężko pod drzewem, oparł głowę o korę, przymknął oczy …. Takim właśnie, zadumanym, niepewnym, odnalazł go kolejny czarodziej mający zupełnie inne wątpliwości, ale także myślący na temat damy swojego serca.
- Nikolasie, czy istnieje – zapytał Eliot potężniejszego kolegę po fachu - jakaś możliwość ochrony Livii przed wpływem obcej magii? Szczególnie kwestia wpływu na umysł byłaby istotna. Ona może być celem takiego ataku. Czy dałoby się jakoś pomóc? Nie znam się na umagicznianiu przedmiotów. To nie moja działka, ale bardzo obawiam się o Livię – widać było wyraźny niepokój na jego twarzy.
Mężczyzna otworzył oczy i spojrzał na chłopaka. Eliot mógł w tym spojrzeniu wyczytać przygnębienie i zmęczenie. Klepnął jednak ręka miejsce obok siebie i powiedział:
- Usiądź i powiedz mi o co chodzi. Czarów ochronnych jest bardzo wiele. Przed czym dokładnie ma to chronić?
- Wszelki wpływ, który potrafiłby przejąć ciało. Nie wiem. Uroki, albo inne tego typu. Kiedy nie wie się, co się robi i ktoś z zewnątrz steruje ciałem niczym lalką.
- Nie znam się na magii psionicznej ... hmmm wiem, że są czary, które mogą uchronić przed penetracją myśli, ale nie znam ich. Mogę jednak spróbować się czegoś dowiedzieć. Co dokładnie grozi Livii
?
Popatrzył na dziewczynę cos niedaleko poprawiającą przy swoim posłaniu.
- To wnuczka Rostorna prawda? Jest bardzo podobna do swojej matki.
- Nie znam jej matki. Nie wiem, co to za wpływy. Pewna
... - zawahał się - ... bardzo potężna osoba próbuje zrobić to, co powiedziałem. Przepraszam, że nie podaję szczegółów, ale obiecałem. Może owszem być to psionika, mogą być uroki, mogą być klątwy.
Nikkolas pokręcił głową:
- Na każdą z tych rzeczy istnieje inne zabezpieczenie Eliocie. Są różne, różne mają oddziaływania i niektóre wykluczają się wzajemnie. Spróbuj się dowiedzieć czegoś konkretnego. Inaczej nie zdołam Ci naprawdę skutecznie pomóc.
- Spróbuję, ale może mógłbyś zamienić z nią kilka słów. Ty odkryjesz prędzej, co jest potrzebne. Proszę
.
Eliot zdawał sobie doskonale sprawę z tego, o czym wspomniał Nikkolas. Oczywiście. Ten drugi także wiedział, że Eliot wie, ale … no właśnie … kiedy ktoś jest przybity, to czasem mówi trochę, żeby coś mówić. Chłopak trochę nawet żałował, że zapytał go właśnie teraz, ale cóż, za późno było się wycofać.

***

Obydwaj podeszli do Livii
- Kochanie - zwrócił się Eliot do kapłanki. - Wpadłem na pewien pomysł, jeśli oczywiście wyrazisz zgodę oraz zainteresowanie. Korzystając z tego, że mości Nikkolas nas odwiedził wszystkich, możnaby pomyśleć na temat jakichś ochronnych artefaktów. Wtedy, kiedy udało się zdobyć pod Talagbarem, dałem Arai oraz Lurienowi. Oni mają, ty jeszcze nie. Chciałbym, żebyś także coś takiego nosiła. Tutaj nie było takiego pierścienia, jestem pewny. poprosiłbym, żeby ci dano. Ale Nikkolas może pomóc - mówił oględnie, żeby dziewczyna zrozumiała, iż nie pisnął czarodziejowi słowa na temat Auril. Dla niego słowo dane ukochanej stanowiło wartość.
Livia lekko zbladła słysząc słowa Eliota, a potem pokręciła głową i powiedziała:
- Dziękuję za propozycję, ale Selune zapewnia mi najlepszą ochronę.
- Rozumiem. Dobrze. Więc będzie cię chronić i Selune i moje umiejętności. Cóż, mości Nikolasie, przepraszam, myślałem, że to może dobry pomysł
- zrobił dziwaczną minę. Kapłanka odrzucała ochronę, którą jakoś tam może mógł zapewnić potężny czarodziej. Dlaczego? Nie domyślał się. Jego ukochana wszak była rozsądną dziewczyną, obytą z wszelaką magią. Dlaczego więc? Może nie lubiła mężczyzny, do którego Erytrea żywiła tak wielką słabość? Może też zwyczajnie to miejsce tak na nią wpływało. Tak czy siak nie próbował drążyć tej kwestii, chociaż trochę głupio zrobiło mu się przed Nikkolasem.

Gdy trochę zaskoczony mężczyzna oddalił się, Livia spuściła wzrok i wyszeptała:
- Przepraszam Eliot ...
Objął ją czule. Dla niego ona była ważniejsza niż cokolwiek innego.
- Kochana ty moja, nie przepraszaj. Obiecałem, że nikomu nie podam szczegółów. Nie uczyniłem tego, ale ciągle szukam jakichkolwiek szans na wzmocnienie ochrony. Jeżeli nie chcesz skorzystać z pomocy Nikolasa, to spróbujemy jakoś inaczej. Notabene, może nie wiesz, ale chłopak miął dzisiaj, domyślam się, nieciekawą rozmowę. Wczoraj przesłuchiwany Sulo powiedział sporo rzeczy na temat Nikolasa - streścił jej wszystko, także dlatego, żeby oderwać zmęczone myśli ukochanej osoby od tej magii, którą ją, teraz ich, prześladowała. Ponadto informacje te były ciekawe oraz ważne, sądził, że Livia je chciałaby poznać.

Dziewczyna słuchała z uwagą, a potem zapytała z wyraźnym niepokojem:
- Czyli on tak jakby jest demonem?
- No, nie przesadzajmy
- Eliot dysponował całkiem solidną wiedzą dotyczącą planarów. - Jakaś tam część krwi tego typu pewnie rzeczywiście przemierza jego tętnice. Ale niewielka, dlatego nie sądzę, żeby miał w sobie cokolwiek ze swojej babki, czy prababki. Zresztą, sukkuby niekoniecznie bywają złe. Sądzę, że nie pomagałby nam wtedy. Czy zresztą ty wyczułaś od niego jakąś niegodziwość?
- Nie
- pokręciła głową. - Nie emanuje złem. Pewnie masz rację, ja się zupełnie na tym nie znam - popatrzyła na niego z podziwem, aż mu się cieplutko zrobiło. - Opowiedz mi o istotach z innych planów. Może kiedyś taka wiedza mi się przyda?
- Kochanie ty moje
- aż się zachłysnął - toż to książek trzeba przejeść wiele, wykładów się nasłuchać, żeby choć cząstkę wiedzy zdobyć. Nie mniej, jeżeli chcesz być moją grzeczną uczennicą, która będzie mnie słuchać, jako swojego nauczyciela - uśmiechnął się filuternie - to oczywiście, nie ma problemu, żebym ci dawał dzień w dzień lekcje na ten temat. To jak? Co waćpanna na to? Czekam, na twoje: tak, moja droga - widać, iż bardzo mu się ta myśl spodobała.
- Tak - uśmiechnęła się do niego w odpowiedzi.
- Dobrze. No to zaczynamy - zaczął wykład. - Najważniejsze na początek jest dobrze się usadowić. Przynajmniej tak mawiał nasz profesor. Miał rację. Wtedy lepiej się słucha - usiadł obok dziewczyny obejmując ją. - Zacznijmy od sukkubów, skoro akurat na nich przypadkiem skupiliśmy uwagę. Są trzy rodzaje istot złych planarnych, takie główne: bateezu, yougolothowie i tanaari. Sukkuby należą do tanaari. Złe, jak wszystkie inne, tanaari wyróżniają się także nutą niezorganizowanego szaleństwa. Walczą, niszczą, uderzają, dla samej przyjemności. Są telepatami, odpornymi na elektryczność, trucizny oraz wiele innych. Przynajmniej naprawdę byle co nie może ich zranić. Także sukkuby posiadają te umiejętności. Są sprytne oraz wyjątkowo atrakcyjne. Mają coś takiego, że się im wierzy. Potrafią zmieniać kształty. Warto zauważyć, że te demony nie stronią od udawania dziewicy w niebezpieczeństwie, czy jakiejkolwiek biednej dziewczyny, której nic, tylko trzeba pomóc. Niezwykle ciężko wyrwać się spod ich wpływu. Uwielbiają udawać zakochanych, spotykają się z takim wybrankiem – wtedy stosują wysączające energię pocałunki. Dlatego właśnie sądzę, że Nikolas nie jest kimś takim. Erytrea pewnie nie raz była przez niego całowana. Gdyby Nikolas posiadał moce sukkuba, nasza towarzyszka padłaby wyczerpana, osłabiona, naprawdę dawno. Co ciekawe, taka taktyka pocałunku jest stosowana także podczas walki. Wbrew obiegowej opinii sukkuby mogą przybrać postać mężczyzny, chociaż przeważnie objawiają się jako urocze kobiety. Cóż, wiadomo, że sukkub ma jeszcze rozmaite umiejętności czaropodobne oraz może przywoływać mniejsze istoty swojego rodzaju. Najlepsza broń przeciwko takim istotom to magia, albo czarodziejski oręż, który potrafi je ranić - opowiadał przytulając ją oraz starając się od czasu do czasu całować w uszko, które tak bardzo spodobało mu się rano. Czasem wędrował też wargami oraz języczkiem na szyję pięknej dziewczyny. Wszystko właściwie nie przerywając wykładu.
- Niesamowite
- wyszeptała poddając się jego zabiegom. - I ktoś taki był babką Nikkolasa? Ciekawe jakie będzie.... - przerwała i odchrząknęła zmieszana. – Ciekawe, jakie będą jego dzieci - popatrzyła z pewnym niepokojem na Eliota.
- Ludzkie. Tyle pokoleń. Nawet dziecko półkrwi ludzkiej, nazywane tieflingiem, zazwyczaj jest niemal normalne. Słowo niemal oznacza, że nie bywa ani jakoś szczególnie okrutne, ani nic takiego, chociaż rzeczywiście zazwyczaj należą do szemranych osobowości. Ponoć niektóre tieflingi mają różki, igiełkowate zęby, czerwone oczy oraz inne, ale to nie reguła. Znajdziesz takie, które nie posiadają żadnych dziwacznych oznak. Owszem, niekiedy tiefling ma jakieś dodatkowe zdolności, jako symbol pochodzenia, chociażby drobne odporności, ale ogólnie, to nawet nie fragment potęgi przodka, tylko jakieś niewielkie fragmenty. Kolejne pokolenia zazwyczaj nie mają już nic. Dlatego dzieci Nikolasa będą normalnymi dziećmi, pewnie niezgorszymi oraz nielepszymi od innych. Chociaż mnie bardziej ciekawi – szepnął jej przypominając sobie poranna rozmowę – jakie będą nasze? Mam nadzieję, że w ciebie się wszystkie wdadzą.
- Nieważne, do kogo dzieci są podobne, byle były szczęśliwe i zdrowe
- powiedziała patrząc przed siebie.
- To oczywiste. Popatrz na Araię. Najbliżej stojący przykład międzyrasowego związku. Jest półefem, potomkiem dwóch ras, ale gdybym był ojcem, mógłbym być dumny mając taką córę
- Naprawdę tak uważasz
? - Livia popatrzyła z uwagą na Eliota.
- Tak. Nie przeczę, wkurza mnie czasem strasznie, chociażby niedawno, kiedy myślałem, iż ... nieważne, sama wiesz, kochanie. Ale jest dobrym dowódcą. Szanuję ją, myślę zaś, że gdybym był jej ojcem, patrzącym na córkę nie tylko, jak na towarzysza, ale kochającym swoje dziecko, naprawdę bym się nie przejmował rasą czy innymi tego typu bzdurami. Jeżeli mieszkańcy Sigil się nie przejmują, nie widzę, dlaczego miałbym to robić.
- Mam nadzieję, że moje dzieci, jeśli kiedyś dostąpię łaski by je mieć, nie będą do niej podobne
- Livia powiedziała to bardzo cicho.
- Spokojnie, ja także, jeżeli chodzi o charakter. Hmmmmm
To niewątpliwie była prawda. Lubił Araię, ale … ale nie tylko nie rozumiał niekiedy jej postawy, lecz po prostu wydawała mu się ona zwyczajnie bezsensowna. Musieliby się zmienić bardzo obydwoje, żeby teoretycznie zbliżyć się do siebie. Może kiedyś były chwile, że Eliot sądził, iż taki szerokopojęty kompromis obydwu kompletnie różnych charakterów i postaw jest naprawdę możliwy. Potem jednak zwątpił w to, a jeszcze potem odkrył w sobie miłość do Livii. Przy niej dopiero poczuł prawdziwie kojące ciepło, którego nigdy nie wydzielała Araia. Półelfka świetnie potrafiła zorganizować wszystko. Stanowiła prawdziwy spiritus movens wyprawy. Nie miała natury trybuna ludowego, ale raczej zamkniętego w sobie przywódcy, którego się szanuje, ale niekoniecznie obdarza pozytywnymi emocjami. Potrafiła jednak rozmawiać, radzić się oraz zazwyczaj posiadała żelazne nerwy, które są niewątpliwie ważne dla każdego wodza. Mimo to Eliot lubił ją, nawet nie wiedział, dlaczego.

Po chwili zastanowienia kontynuował.
- Ale myślę, że przede wszystkim chciałbym, żeby były szczęśliwe oraz znalazły swoją, przyzwoitą drogę. Jestem gotów to zaakceptować, nawet, jeżeli chciałyby robić coś, co nie całkiem by mi się podobało. Chociaż, właściwie nie wiem. Chciałbym mieć dzieci oraz chciałbym być dobrym ojcem, lecz czy potrafię ... - zmarszczył brwi. - Ale będę się bardzo starał - powiedział mocno.
- Nie ma się co martwić na zapas. Prawda? Cieszmy się tym, co jest. Kto wie co przyniesie nam kolejny dzień - stwierdziła Livia.
- Pewnie. Mam podobne zdanie, co do cieszenia się - jej lewe uszko znowu stało się elementem delikatnych zabiegów jego ust.
Poprzez chwilę poddawała się jego pieszczotom, a potem stwierdziła:
- Wiesz ... chciałabym już odejść z tego miejsca. Nie czuję się tu dobrze. Tu jest gorzej niż w grobowcu.
- Niemal wszyscy czują się tutaj niezbyt dobrze
- przyznał. - Popatrz na resztę. Czekamy na Araię, Luriena, potem dajemy nogę.
- Mam nadzieję, że wrócą szybko.
- Ja także, ale nie wiem, gdzie poszli. Widocznie uznali, że tylko osoby elfiej krwi mają prawo naruszyć spokój tego miejsca, albo, co prawdopodobniejsze, ze tylko takie osoby będą godne otrzymania klucza. Może mają rację. Jak sądzisz?
- Ich ksenofobia czasami jest śmieszna, ale raczej jest to smutne.
- Hm, jednakże któż wie, czy to akurat ksenofobia? Może realnie oceniają swoich współplemieńców?
- Naprawdę uważasz, że elfy są tak cudowną, najwspanialsza rasą na świecie, że inni nie są godni by choćby jeść owoce z ich ogrodu
? - W oczach dziewczyny zapłonął ogień.

Niemal żachnął się, jednak wyjaśnił natychmiast dostrzegłszy powagę wypowiedzi dziewczyny.
- Nie zrozumieliśmy się. Sama zapewne wiesz, ile razy miałem prawdziwe kłótnie z Araią, czy elfy są takie wspanialsze, niż inne rasy. Mogą mieć rację - powiedział dobitnie - że przodkowie tutejsi elfiej rasy mogą dopuścić tylko elfy. Tyle chciałem powiedzieć, może nieco niezręcznie. Ale jeżeli chodzi o elfy jako takie, to wierz mi, znalem ich trochę i takie zachowania, jak naszych towarzyszy, to stosunkowa rzadkość.
- Przepraszam
- Livia pokiwała głową. - Niepotrzebnie się uniosłam, ale to miejsce... naprawdę nie działa na mnie dobrze. Czuję się ... jakby ktoś cały czas z uwagą obserwował, co robię. Może rzeczywiście lepiej nie zadzierać z tym, co pilnuje tego miejsca. Natomiast co do elfów ... ja nigdy nie spotkałam żadnego. W Vaasie chyba prawie ich nie ma. Nie miałam pojęcia, że kiedyś miały tutaj swój dom.
- Ja natomiast właściwie całkiem sporo. Oczywiście, także nie w tym północnym kraju. Na południu jednak wiele elfów przemierza krainy wokół Morza Księżycowego oraz Morza Spadających Gwiazd. Inna sprawa, że właściwie były to wyłącznie srebrne elfy, ale też właśnie takie tworzą największą część tego narodu. Słyszałem wcześniej tylko, że złote elfy są takie ... no wiesz, takie jak Lurien. Że uważają, iż przepaść dzieli je nawet od innych elfów, natomiast od pozostałych gatunków, to już w ogóle. Wprawdzie pewnie nieco przesadzam, albo niewłaściwie ujmuję sprawę, bowiem z Lurienem rozmawia wyłącznie Araia, ale tak mi się wydaje. Zresztą chyba także nasz dowódca nosi takie zadry
.

Kapłanka potoczyła wzrokiem po obozie.
- Dziwną jesteśmy grupą: Araia miała rację, coś nas łączy, ale zdecydowanie więcej dzieli i każdy ma swoje tajemnice...
- Ja też
? - zapytał zadziwiony.
Roześmiała się i pocałowała go czule w policzek.
- Ty jesteś wyjątkowy.
- Pewnie
- niemal krzyknął, po czym porwał w ramiona i zakręcił wokół siebie jak fryga kompletnie niespodziewanie.
- Do tego kompletnie stuknięty - zawołała zanosząc się ze śmiechu.
- Żebyś wiedziała - przyznał. - Na twoim punkcie. Zaraz udowodnię - uniósł ją wyżej w objęciach i przez chwilę spróbował tańczyć. Livia by nie spaść chwyciła go mocno za szyję - I co? - zapytał po chwili filuternie, trochę zasapany. - Mam waćpannę w swojej mocy. Trzymam i już nie puszczę.
- Mówiłam wariat! Kompletny całkowity wariat do kwadratu
- dziewczyna śmiała się wesoło, a potem przytuliła mocniej i wyszeptała:
- Kochany wariat.

***

Mocnym popołudniem, właściwie pod wieczór, powrócił Nikkolas, który na głowie stawał zapewne, żeby zadowolić Erytreę. Po tym, jak powiedział jej Eliot na temat sukkuba przypuszczał, że czarodziejka zrobi mu niezłe maglowanie skóry. Biorąc pod uwagę jego poprzednią minę, widocznie tak się stało, ale też, patrząc na obecne zachowanie obydwojga, chyba jakoś się dogadali. No cóż, Erytrea, jako kobieta, naturalną koleją rzeczy była zainteresowana sprawą. Może kiedyś wyjdzie za niego, zajdzie w ciążę, urodzi … no właśnie … co wtedy urodziłaby w takim właśnie przypadku? Eliot przekonany był, że normalne całkiem dziecko. No, ale to jedynie w wypadku takiego rozwoju sytuacji. Próbował też wytłumaczyć to poprzednio Livii, a przypuszczał też, że identycznie w stosunku do swojej ukochanej zrobił Nikkolas.

- Cóż to takiego? - Eliot zapytał czarodzieja, który przytargał ze sobą górę jedzenia wystarczającą dla zaspokojenia głodnej brygady krasnoludów. Nikkolas bowiem, wśród rozmaitych frykasów dostarczył także jakieś nieznane mu owoce.


- Mango - Odpowiedział zaklinacz potrzac na pierwszy wskazany przez Eliota owoc - Jego Miąższ jest bardzo aromatyczny i soczysty. Ten zaś - powiedział biorąc do ręki drugi i przekrawając go na pół - To papaja, Można ją jeść w całości. razem ze skórką i tymi maleńkimi pesteczkami. Jest smaczna i doskonale poprawia trawienie.
- Naprawdę
? - chłopak wydawał się nieco podejrzliwy. - Livio, jadłaś kiedyś coś takiego?
Dziewczyna przecząco potrząsnęła głową
- To może spróbujemy po troszeczkę - wziął kawałeczek jednego oraz drugiego, po czym podał Livii i skosztował. Przez chwilę żuł, po czym zadowolony pokiwał. - Niezłe, nieprawdaż?
Livia wzięła pierwszy kawałek. ostrożnie ugryzła i uśmiechnęła się:
- Tak bardzo dobre, ale mnie podoba się ten - powiedziała wskazując spory owalny owoc z zielonym pióropuszem na czubie.
- To ananas - Nikkolas pokiwał głową - jeden z moich ulubionych owoców słodki i soczysty. Polecam jeszcze ten - podał jej pomarańczową okrągłą kulę wielkości pięści z kielichowymi niewielkimi liśćmi na wierzchu - Persymona, zwana także wschodnią hurmą, jest bardzo słodka. Doskonale smakuje zmrożona.
- Wygląda jak pomidor
- zdziwiła się lekko kapłana.
Zaklinacz roześmiał się:
- Zapewniam Cię, że w smaku zupełnie nie jest podobna do pomidora.
- Niezłe, lepiej niż niezłe, szkoda tylko, że Araia i Lurien nie mogą się opychać także
- stwierdził Eliot kosztujący nieznane sobie owoce. - Nie ma ich dosyć długo.
- Myślisz, że coś się stało? Może powinniśmy iść ich szukać
? - Livia popatrzyła na niego z niepokojem.

Zastanowił się chwilę. Martwił się o nich, ale polecenie Arai było wyraźne. Chłopak rozumiał wagę rozkazu. Jednakże z drugiej strony, czasem zachodzą sytuacje, że właśnie robienie tego, co zostało przykazane, jest głupie. Niekiedy wchodzą w grę elementy, których dowódca nie przewidywał wydając polecenie. Czy tak długa nieobecność półelfki oraz elfa stanowiła taką okoliczność? Nie był pewny.
- Powinniśmy ... może - ni to potwierdził, ni zaprzeczył, potem jednak zadecydował - ale nie tutaj raczej. Gdyby to był każdy inny teren zastanowiłbym się. Wpierw Araia kazała czekać i właśnie to robimy szanując jej polecenie, ale nawet ona mogła czegoś nie przewidzieć. Wtedy wsparcie niespodziewane towarzysza naprawdę się przydaje. Ale jednak to jej czas, jej miejsce, gdzie my jesteśmy nieproszonymi przybyszami. Prędzej zaszkodzimy, niż pomożemy. Nie wyobrażam sobie, żebyśmy nie narobili tylko bigosu jakąś niespodziewaną wyprawą. Zostańmy więc, jak nam poleciła, ciesząc się jedzeniem, za które składam mości Nikkolasowi głębokie dzięki.
Nikolas skłonił głowę na podziękowanie młodego maga, Livia też podziękowała z uśmiechem i zabrała się za ananasa. Już wczoraj, kiedy zobaczyła go w ogrodzie, miała wielką ochotę na ten owoc.
 
Kelly jest offline