Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-02-2010, 12:18   #2
Jumper
 
Jumper's Avatar
 
Reputacja: 1 Jumper nie jest za bardzo znanyJumper nie jest za bardzo znanyJumper nie jest za bardzo znanyJumper nie jest za bardzo znany
Kolejna samotna noc i męczące mnie wciąż koszmary związane z przeszłością. Choć minęło już tyle czasu wciąż widzę tę samą twarz wuja i żądzę krwi w jego oczach. Od razu, gdy tylko usadowiłem się na swoim legowisku po pracy w gospodzie, bowiem właśnie w taki sposób często zarabiałem na jedzenie i nocleg, który zwykle nie był zbyt okazały. Tym razem dane mi było, bowiem spać w czymś co przypominało stodole, jednakże zmęczony pracą i wędrówką nie narzekałem tylko zamknąłem oczy i przeniosłem się w świat sennych marzeń, będąc głuchym na wszelkie hałasy dochodzące z zewnątrz. Jak się szybko okazało senne marzenia o szczęśliwej rodzinie szybko przeobraziły się w makabryczny koszmar, który wybudził mnie ze snu. Byłem cały zalany potem, a że powoli zaczynało świtać, postanowiłem już nie zasypiać, bowiem nie miałem ochoty przeżywać znów tego samego.

Jak okazało się w gospodzie miałem jeszcze bardzo dużo czasu do 8.00 więc postanowiłem coś zjeść i przyjrzeć się niektórym osobą znajdującym się w pomieszczeniu, bowiem jak mówił karczmarz zatrzymało się u niego wielu poszukiwaczy przygód.
"Ech... też bym chętnie podróżował po świecie w poszukiwaniu przygód, ale widać jak narazie nie jest mi to pisane."
Pomyślałem po czym zjadłem ostatni kęs jedzenia, które obiecał mi karczmarz za wczorajszą pracę po czym pożegnałem go i wyszedłem na zewnątrz mieszając się z ulicznym tłumem. Jak co rano widać było już pierwsze stragany rozstawiane na ulicach, a że jak już mówiłem zbudziłem się bardzo wcześnie, postanowiłem przejść się powolnym krokiem i rozejrzeć po okolicy. Stragany były bardzo interesujące i kolorowe, pewne było że każdy kto tu zajrzał, mógł dostać wszystko czego szukał.

Kiedy trafiłem już na plac za ratuszem wybrałem jakieś ustronne miejsce w cieniu i oparłem się o jedną ze ścian budynku i cierpliwie wyczekiwałem informacji. Codziennie rano bowiem, na podeście umieszczonym na środku placu, ogłaszano najróżniejsze zlecenia, których mogli się podjąć podróżnicy. Oczywiście za wykonanie zadania wojownicy, magowie, druidzi, łowcy... byli bardzo sowicie wynagradzani. Nawet krzyk strażnika nie wybudził mnie z transu w jaki wpadłem, nasłuchując pierwszych słów, które już za chwilę miały paść z mównicy. Tak głęboko zatraciłem się w sobie, że nawet hałas wywołany przez dwustu najemników zbytnio mnie nie rozpraszał.

W końcu jednak nadszedł najważniejszy moment podsumowania. Podniosłem wiec lekko głowę, by móc spojrzeć na mówcę i wyłapywałem każde słowo wychodzące z jego ust... Po dłuższym czasie wsłuchiwania się w imiona i przydziały do drużyn nie wyłapałem swojego imienia.
"Szlak by to trafił. Ot tak dawna widnieję w spisie najemników i ciągle nie mogę załapać się na żadną wyprawę. Niedługo zapuszczę tu korzenie..." Pełny złości opuściłem plac i pomaszerowałem pewnym korkiem w stronę karczmy, potrącając po drodze kilku przechodniów.
Nagle uderzyłem ręką w drzwi, które z hukiem uderzyły o ścianę, a ja sam usadowiłem się przy stoliku całkowicie pogrążonym w cieniu. Karczmarz już wiedział co zrobić, jak zwykle po ciężkim poranku przynosił mi kufel dobrego piwa na odstresowanie. W końcu w jego interesie było, abym miał dobre samopoczucie i dobrze wykonywał powierzoną mi pracę, która nie należała do lekkich. Nie miałem odwagi spojrzeć mu w twarz, dlatego czym prędzej wziąłem łyk piwa i przeniosłem swój wzrok za okno, wypowiadając po cichu...
- Dzięki.
 
Jumper jest offline