Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-02-2010, 07:34   #72
Tyaestyra
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację
- Nie ruszaj się! - zabrzmiał skomputeryzowany głos za jej plecami. - Jesteś aresztowana.

W takich chwilach chyba odzywała się intuicja, albo zwyczajne przeczucie tego, że, pomimo braku pary oczu z tyłu, i tak się było świadomym tego, że właśnie ktoś celuje nam w plecy. Lira nawet nie musiała sprawdzać, w pełni zawierzyła swym przeczuciom, a dodatkowo utwierdził ją w tym przekonaniu blaster, który zaraz uśmiechnął się do niej z przodu, wyraźnie gotów do użycia, gdyby rzeczywiście wykonała jakiś gwałtowniejszy ruch. Pozwoliła sobie tylko na powolne, zupełnie niewinne uniesienie rąk i otwarcie dłoni na znak, że nie ukrywa w nich niczego, co mogłoby porozwalać te blaszaki. A chciałaby tam mieć coś takiego i wcale nie czułaby się źle z tym, że wyszłaby z domu zostawiając za sobą porozrzucane kończyny.

Kątem oka dostrzegała kolejne pojawiające się droidy, co sprawiało, że pomysł z zaatakowaniem ich stawał się coraz bardziej bezmyślny. Nie jej specjalnością były walki z taką ilością przeciwników, a zagadanie ich lub wpłynięcie na te skomputeryzowane umysły w ogóle nie wchodziło w grę. Sytuacja wydawała się być co najmniej beznadziejna, chociaż w pewien sposób dziwnie jej się podobało to, że dla aresztowania tylko jej wysłano aż taką ilość blaszaków. Schlebiało jej to.

Nagle na powrót odczuła obecność Ricona, a przynajmniej takie odniosła wrażenie, że to było nagle. Wcześniej o tym nie myślała, nazbyt zaaferowana sprawdzaniem felernego budynku, ale może rzeczywiście na kilka dłuższych chwil nie była w stanie go wyczuć. Nie, nie to było teraz jej największym problemem. Tamto przecież mogło jej się tylko wydawać, a obecność towarzysza bardziej wyraźną się stała właśnie w chwili zagrożenia. Postanowiła jednak to wykorzystać i ostrzec drugiego Jedi, aby i on był świadom tego co się wydarzyło.
Skupiła się i sięgnęła Mocą ku jego umysłowi.

„Nie zbliżaj się!” – Czy w takim przekazywaniu swych słów można było unosić głos? Jeśli tak, to Lira właśnie wykrzyczała ostrzegawczo swoją wypowiedź w myślach. Jakiż byłby w tym wszystkim sens, gdyby i jego złapali? –„Ten dom senatora.. nikogo w nim nie było, oprócz, co się okazało potem, droidów. Wpadłam w ich pułapkę..”

W tych kilku ostatnich słowach wysłanych towarzyszowi przez kobietę rozbrzmiewało coś dziwnego, jakby żal do niej samej. Dała się złapać tak.. tak.. naiwnie, tak idiotycznie! Do tego jeszcze nie była w stanie zrobić czegokolwiek, gdyż zaatakowanie takiej ilości droidów równałoby się z samobójstwem. Poszatkowałyby ją wystrzały z ich blasterów, a nikomu nic by to nie dało. Nie było warto.

Była zła. Nawet nie na cały świat, bo wypełniała ją złość wyłącznie na siebie samą. Wprawdzie jawiła się tam też i drobinka niezadowolenia na Zakon i fakt, że nie sprawdzili wcześniej jak się ma sytuacja na tej planecie, ale była to zaledwie kropelka w całym morzu jej gniewu na siebie.

„Tak się dać.. „

Uniesione dłonie zacisnęła mocno w pięści, aż paznokcie przebiły jasną skórę, a knykcie zbielały jeszcze bardziej.

„Tak.. „

Pozwoliła sobie założyć ciężkie kajdanki niczym jakiemuś.. jakiemuś.. złodziejaszkowi podrzędnemu! Był to kolejny powód dla kobiety do podenerwowania i zawrzenia krwi w błękitnych żyłkach, tak wyraźnie odcinających się na bladej skórze. Była Jedi, należała do Zakonu, nie powinna być traktowana w taki sposób. Toż to Separatyści byli wrogami, to te droidy powinny uciekać na tych swoich cienkich nóżkach, a Rycerze powinni być ogólnie.. no.. szanowani? Kilka najbliższych blaszaków drgnęło gwałtowniej i mocniej chwyciło blastery w jej stronę skierowane, kiedy to Lira prychnięcie wzgardliwie z siebie wydała. W ciągu całej tej misji była szanowana aż jeden raz i to tylko wtedy, gdy wpłynęła na słaby umysł strażnika. Ironia.

Wyprowadzono ją z budynku, a takiej obstawy jaką ona miała niejeden mógłby pozazdrościć. Ah, musiała naprawdę wyglądać jak jakiś największy łotr i szubrawiec, na którego aż obławę trzeba było stworzyć. Chciało jej się trochę śmiać, jednak powstrzymała się. Prawdą było, że jej natura była niczym piórko w wietrzny dzień – łatwo i niespodziewanie mogła zmienić swój kierunek, tak jak w tej chwili właśnie, z tego głębokiego rozżalenia na gorzkie rozbawienie całą sytuacją. Szła wyprostowana, a spod ciężkich, prawie przymkniętych powiek spogląda na wszystko i na nic jednocześnie. Dokładnie, właśnie tak. Tuż po samym wyjściu zlustrowała pośpiesznie okolicę, jednak na niczym ani nikim konkretnym spojrzenia swego na dłużej nie zatrzymała. Zestrzelili statek z jednym, w ich mniemaniu, dyplomatą, a teraz aresztowali dyplomatę – sztuk jeden. Prosty rachunek. Jeśli jej towarzysz ją skądś obserwował, to miała tylko nadzieję, że nie rzuci się na pomoc. Teraz ją tylko, zaledwie aresztowali, nie była to sytuacja patowa. Wprawdzie czuła za to do siebie niechęć, a i owszem, ale z dwojga złego wolała być w taki sposób zatrzymana niż rozstrzelana.

Zresztą, to jeszcze nie był koniec.
 

Ostatnio edytowane przez Tyaestyra : 04-02-2010 o 07:37.
Tyaestyra jest offline