Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-02-2010, 08:41   #7
Nathias
 
Nathias's Avatar
 
Reputacja: 1 Nathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znany
-Bardzo ci dziękuje młodzieńcze. Nie wiem jak bym sobie bez ciebie poradził
-To żaden problem. Ciesze się, że mogłem pomóc.


W podróży Azhar często spotykałm prostych ludzi z jeszcze prostrzymi problemami, które dla nich są jak olbrzymia góra - zdradziecka, bezwzględna i nie do przebycia. Mężczyzna spotkał tego farmera 4 dni temu. Starał się zaorać pole. Wędrowiec zaniemówił gdy zobaczył, że to on zakłada chomonto, a jego syn - na oko dziesięcioletni będzie go prowadził. Doskonale pamiętał pierwszą rozmowę z rolnikiem. Był zrozpaczony. Jakis dekadzień temu ubił swojego konia, aby mogli przeżyć do zbiorów, do których było jeszcze daleko. Odłożyłem swój dobytek koło niewielkiej studni przed domem. Nie było tego wiele, ale i wiele było mu potrzeba.
Razem zaorali pole w cztery dni. Farmer z synem prawdopodobnie nie dali by rady zaorać całego i musieliby oprawić tylko jego część.

-Proszę weź to. To nasze wszystkie oszczędności. Tobie bardziej się przydadzą.

Azhar wyraźnie zaskoczony odparł
-Zatrzymaj to proszę. Nie potrzebuję złota.
-Nie możesz odejść bez nagrody. Nie pozwolę na to. Jeśli nie chcesz złota to mam inny pomysł. Poczekaj tu chwilę.


Farmer szybkim krokiem wszedł do chaty. Kilka minut później wrócił z zawiniętym tobołkiem.
-Weź to. To chleb, który upiekła moja żona. Przynajmniej tak możemy się odwdzięczyć.
Mimo woli mężczyzna uśmiechnął się
-Dobrze więc.
Chwycił zawiniątko. Pachniało wspaniale. Żona farmera piekła wyśmienite pieczywo. W całej okolicy unosił się jego słodki zapach.
-Muszę już ruszać. Bywajcie w zdrowiu.
Pożegnał się z rodziną i ruszył w swoją drogę. Najbliższym celem było miasto Nafiq.
Nie wiedział co go tam czeka. Miał nadzieję, że w końcu znajdzie jakiś trop w jego poszukiwaniach.

***

Dwa dni później dotarł do bram miasta. Cóż, niewiele miast widział w swoim życiu i nie był przekonany czy naprawdę chcę tam wejść, jednak nie miał wyjścia.
Na ulicach panował gorąc i gwar.

Tłum miejscami malał w innych natomiast miejscach zbijał się w jedną niskładną masę kolorowych ubrań i uczesań.

"Tylko gdzie mam zacząć poszukiwania? Nie mam pojęcia"
Nie wiedział od czego zacząć. Gdzie iśc, kogo pytać. A tym bardziej czy znajdzie tutaj jakiekolwiek odpowiedzi. Słońce piekło niesamowicie.
"Trzeba gdzieś odpocząć"
Zagadnął pewnego przechodnia na ulicy.
-Najbliższa tawerna? Pogodne wiatry. Musisz iść tą ulicą. Karczma będzie po prawej stronie

Drzwi do karczmy otworzyły się. Stanął w nich muskularnie zbudowany mężczyna o ciemnych włosach i spokojnym spojrzeniu. Miał na sobie tylko proste sandały i spodnie. Tors całkowicie odsłonięty, jednak na plecach zarzuconą miał niedzwiedzią skórkę, która sięgała mu do połowy pleców, a z przodu na lewej piersi leżała niedźwiedzia łapa. W jednym ręku trzymał tobołek z materiał a w drugim kostur.
Niespiesznie podszedł do baru i powiedział do barmana
-Dzban wody poprosze.
Barman zrobił dziwnął minę, mężczyzna jednak nie zwrócił na to uwagi.
Szynkarz postawił przed nim dzban i kubek.
-Dzięki - posłał właścicielowi delikatny uśmiech.
Znalazł wolny stoli i usiadł.
Rozwinął zawiniątko i zdziwił się bardzo.
"Stary poczciwiec" - pomyślał
Poza bohenkiem chleba w tobołku była niewielka sakiewka. Ta sama, którą chciał mu podarować przed domem. Po chwili zadumy zaczął jeść aromatyczny chleb, popijając co jakiś czas wodą, cały czas zastanawiając się co ma teraz robić.
 
__________________
Drink up me hearties, yo ho...
Nathias jest offline