Było południe, gdy Palkemem wszedł do miasta. Nikt go nie zatrzymywał. Nikt nie miał powodu to zrobić. Wyglądał przecież jak kot. "Przede wszystkim trzeba znaleźć Azhara" pomyślał. "Ale wcześniej można się rozejrzeć." Zobaczył port, burdele i inne "atrakcje". Nagle zatrzymał się. "Zapach alkoholu... No tak. Gdzieś tu jest karczma. Jak nic zatrzymał się w knajpie. I pewnie zamówił coś, co nie uderza do głowy. Po dwóch dniach całe Nafiq będzie o nim mówić."
* * *
Wszedł do karczmy.
Karczmarz przebiegł po nim wzrokiem. Zobaczył obrożę i przyczepiony do niej list. Wrócił do obowiązków. "Pewnie myśli, że jestem jakimś tresowanym zwierzakiem. Gdyby znał prawdę... To się chyba nazywa "egzorcyzmy". Ciekawe co się wtedy czuje?" Palkemem rozejrzał się. "Taak. To on. Skąpo ubrany. Zapewne w tym dzbanku jest woda. Głupiec." Podszedł do stolika i głośno zamiauczał. Tak aby go usłyszał. Potem wymownie, bardzo wymownie, spojrzał na kopertę. "Ciekawe czy go zaskoczy ta informacja."