Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-02-2010, 15:29   #483
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Wtorek, 16 X 2007, parking wydział 13 , godz. 12:09


Widzieli... Tyle, że byli w tej chwili zajęci rozmową. Właściwie to Bullit rozmawiał, właściwie wrzeszczał głośno... podczas gdy jego partner ze stoickim spokojem odpowiadał cichym, monotonnym głosem. Przyczyną był ten drugi osobnik, w którym Amy rozpoznała znajomą twarz.


Tylko, że on nie był detektywem. Tylko gadatliwym laborantem, z którym Amy pojechała do szpitala. Jak on się zwał? A tak. Ryback James.
- Cześć - rzekł na powitanie James i rozpoczął monolog. - Wyglądasz... eee... bardzo oryginalne. Nowa moda? Ja osobiście nigdy nie rozumiałem trendów mody, wolę trzymać się klasyki...
Na szczęście ten monolog przerwały słowa Bulla.
- No cóż, moja zdobycz przynajmniej jest wyborowym strzelcem.
Palący, krótko ostrzyżony i gładko ogolony mężczyzna. O ubogiej... a raczej kontrolowanej odruchowo nikłej gestykulacji.


Bull przedstawił go jako swego partnera, Jona Marlowe’a. Ten nie podał ręki. Ręce wcisnął głęboko w kieszenie, wzruszył ramionami, papieros powędrował do kącika ust, strzyknął kłębem dymu. Skinął głową, jakby potwierdzając, że imię i nazwisko się zgadza.
- No – popatrzył na Amy, Rybacka, potem na swojego partnera.
-No to jazda do wozu, nie mamy całego dnia.- rzekł na koniec Bullit.
Samochód miał kilka zalet, nie rzucał się w oczy...był rodzinny.



Jon i Bull usiedli z przodu, a Amy dostało się miejsce z tyłu tego „krążownika szos”. Obok Jamesa, a on sam mając z kim pogadać zalewał Amy mało istotnymi faktami z zakresu sportu, polityki lokalnej i globalnej i pogody...swobodnie zastępował w tym radio.

Wtorek, 16 X 2007, stacja metra Queens, godz. 12:35


Metro o tej porze dnia nie było aż tak bardzo zatłoczone...
Amy, Harvey, Jon oraz James Ryback rozpoczęli swą wycieczkę od jednej ze stacji na Queens.
Podział był prosty, Ryback idzie z Jonem. Amy przypadł Bullit...
I dziewczyna wraz ze swym tymczasowym partnerem rozpoczęła zwiedzanie tunelów metra ...od stoiska z pączkami, gdzie Harvey zakupił cale pudełko tłumacząc.- Żona w domu męczy mnie zdrowym trybem życia, zieleninką, odchudzaniem i całym tym badziewiem. Jedynie w pracy mogę podjeść. Polecam te z podwójną marmoladą.

Po niezbędnych zakupach, detektywi Bullit i Walter ruszyli zwiedzać tą część metra, która zwykle była niedostępna dla szarych obywateli. Długie rozświetlane jarzeniówkami tunele, niczym ślady po wielkiej dżdżownicy ciągnęły się pod całym NY. Było tu zimno i wilgotno...ale nie cicho. Odgłosy jadących pociągów, rozmowy czekających pasażerów, odgłosy ruchu pojazdów ponad metrem.


Podczas tej wędrówki Harvey przeglądał zapiski mrucząc pod nosem.
-Sara Kinsley, lat 25 brunetka 177 cm wzrostu, zaginęła trzy dni temu, Jenifer Stork lat 22 169 cm wzrostu blondynka zaginęła pięć dni temu, Ann Swannson lat 21 zaginęła tydzień temu...blondynka. Jak dla mnie mamy do czynienia z pieprzonym seryjnym zabójcą. Sekciarze są zbyt wybredni, trogsy zaś niewybredne. Z drugiej strony sekciarze mogą kierować się gwiazdami, fung shui i lub oparami „wujka zioło”.

W końcu dotarli do opuszczonej stacji metra...mrocznej i cichej.



- Z tego co mówił mi mój informator, tu w okolicy widział mężczyznę taszczącego duży worek cieknący krwią...Albo sokiem.- Bull starł lukier z podbródka mówiąc.- Rozejrzymy się tutaj.
Rozejrzenie się w takim miejscu nie było tym o czym można marzyć, ale cóż...im szybciej to załatwią, tym szybciej Amy wyjdzie na cieplutką powierzchnię. Cieplutką bezfreakową powierzchnię NY. Ale jak na złość, Bullit musiał coś znaleźć. Za wyrwaną dziurą, ciągnęły się korytarze, które Harvey po obejrzeniu określił słowami.- Tunele trogsów.


- Dobra mała, spluwę w dłoń i chodź za mną.- mruknął Harvey i jeszcze przestrzegł.- Trogsy cenią siłę, więc w razie spotkania, pokaż kto tu rządzi. Bądź twarda i pyskata, to ci gówno zrobią.

Póki co jednak, nie napotykając nikogo Amy i Bull doszli do rozwidlenia.
- Niech to szlag. Dobra...ty idź w lewo, ja pójdę w prawo. Idziemy jakieś 20 minut i zawracamy.- rzekł Bullit, sprawdzając zawartość bębna swego rewolweru.- W razie czego, krzycz.

I po 15 minutach wycieczki tunel wyprowadził Amy na brzeg zbiornika burzowego miejskiej kanalizacji. I oczywiście miała szczęście...znalazła zwłoki, sądząc po włosach i sukience: kobiety, sądząc wyrwanym z ciała mięsie: ofiary drapieżników.
Zresztą, same drapieżniki również ujrzała.



Dwa tłuste nowojorskie aligatory. Jednak te bajki o aligatorach w kanałach, nie były bajkami.
Lecz najgorsze było to, co siedziało po drugiej stronie kanału. Trudno Amy było go sklasyfikować. Wydawał się być albo człowiekiem, albo mumią, albo wyjątkowo łysą małpą.
Co najgorsze uzbrojoną i przebraną jak uciekinier z planu westernu.



To coś odezwało się.- Mała dziewczynka, mała dziewczynka, mała dziewczynka błąka się po kanałach. Po co odwiedziłaś Pete’a mała dziewczynko?

To była chyba dobra okazja by krzyczeć.


Wt, 16 X 2007, wydział 13, 16:01


Po umówieniu się na przesłuchaniu i zawiadomieniu Chrisa Dawnkinsa, na Vi spadła robota papierkowa. Cóż, miała na nią dość dużo czasu. Trzeba było sporządzić raport z postępów w śledztwie, przygotować podanie do prokuratury na temat uznania schematu ELECTRO-LIGTHT za materiał dowodowy. Póki co bowiem, nie mieli nic pewnego. System został założony z polecenia wnuka, ale za zgodą samej pani von Stauff. Więc sama instalacja nie nosi znamion przestępstwa. Ale jest wystarczająco podejrzana, by grzebać dalej. Dopiero jutrzejsza konfrontacja może przynieść owoce. A na razie...
Na razie miała dwie godziny na relaks po pracy i przygotowanie się na kolację. Może jakieś zakupy w butiku, po drodze?

Wt, 16 X 2007, mieszkanie Henderson, 17:55


Richard zjawił się oczywiście przed czasem. Ubrany nienagannie i stylowo z bukietem róż, w którego centrum tkwił jednak kwiat słonecznika. Przyjechał swoim fordem mustangiem i czekał cierpliwie, aż będzie gotowa.



A jak wyszła od razu skomentował jej wygląd mówiąc.- Wyglądasz olśniewająco.
I dał bukiet kwiatów.

A następnie wyruszyli, po drodze oczywiście rozmawiając. Richard pytał ją o pracę, o to czy przesłane kwiaty jej się podobały... i na podobne tematy. Poza tym też dyskretnie podpytywał o brata (nie dość dyskretnie by tego nie zauważyła). Widać, że chciał zrobić wrażenie na rodzinie Vi...jak najbardziej bardziej pozytywne. Więc zapoznawał się z gruntem po którym miał stąpać.

Wt, 16 X 2007, „La Royalle”, 18:15



La Royalle była oczywiście drogą i luksusową restauracją. Ale to akurat nie był problem, bo Richard uparł się, że za wszystko zapłaci.
- W końcu to ja wybrałem to miejsce, więc ja powinienem ponieść koszty. – mówił. Na całą czwórkę stolik już czekał w zacisznym końcu sali. Menu składało się głównie z francuskich dań i win, ale też było nieco potraw z innych kultur świata.
Rozmowa zaczęła się niewinnie i w takim tonie się toczyła. Głównie pomiędzy mężczyznami.
Na różne tematy, od polityki po hobby...Erick bawił się w śledczego. Robił to całkiem subtelnie, a Richard posłusznie poddawał się przesłuchaniu. Oczywiście obaj panowie nie zapominali o swych towarzyszkach, pytając o różne sprawy i obsypując komplementami. Ale widać było, że pierwsza część kolacji upłynie na przesłuchiwaniu Richarda. Vi znała już część faktów dotyczących Richarda, ale do jej uszu dotarła odpowiedź...dość ciekawa.
-Gdzie mieszkasz?- spytał Erick, a Richard dodał.- Obecnie w hotelu. Moje mieszkanie bowiem zostało okradzione. I na razie jest zapieczętowane. Wrócę do niego, po koniec tego tygodnia. Zabawna sprawa jest związana z tą kradzieżą. Nie ukradziono mi Moneta, ani otwarto sejfu zawierającego dość sporą sumę w akcjach i obligacjach. Jedynie co zginęło, to rodzinna pamiątka. Notatnik mego praprapradziadka bodajże, który był alchemikiem na dworze francuskiego arystokraty. I nie wiem czemu, tą sprawę przydzielono wydziałowi XIII-mu.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 05-02-2010 o 20:24. Powód: poprawka wpadek
abishai jest offline