Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-02-2010, 22:20   #26
xeper
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację


- Czego ode mnie chcecie? - dobiegło zza stołu. W odpowiedzi Grey wychylił się zza węgła, z karabinem gotowym do strzału, nacisnął spust. Michael odbezpieczył berettę i podczołgał się do skraju lady. Z tego miejsca miał widok za stół. Strzelił trzy razy. Ktoś krzyknął.

- Dobra! Nie strzelajcie! Poddaje się! - ostatni żywy ganger wychylił się zza stołu. Huk. Padające na podłogę ciało. To Grey po raz kolejny nie okazał serca ani wyrozumiałości.

Było po strzelaninie. Za podziurawionym stołem spoczywały trzy ciała gangerów. Obok kanistrów z benzyną leżał trup żółtka. W progu spoczywało pokrwawione ciało Jasona.

- To nie dla mnie - oznajmił niespodziewanie Grey. Tuż przed tym, jak Michael niemal rzucił się na niego z pięściami. - Spadam stąd. Wezmę jeden z tych motorów... Powodzenia!
Jakby tego było mało do szaraka dołączyła Wendy. Swoją rezygnację z zadania tłumaczyła zwichniętą nogą. Gówno prawda, ale nikt Cię nie przymusza. Wraz z Greyem wsiedli na czarny motocykl i odjechali. Po chwili byli już tylko plamą na horyzoncie. Pozostał tylko kurz i smród spalin.

Po chwili na stację, od strony Lakin zajechał opancerzony wojskowy Hummer. Zatrzymał się z piskiem opon kilka kroków od wkurwionego Riddicka, a ze środka wyskoczył osobnik odziany w kominiarkę i lekki pancerz.
- A ty tu, kurwa czego? - warknął na niego Michael i podniósł broń do strzału.



Pomieszczenie, do którego wpadli było większe od pozostałych. Wzdłuż ścian stały stalowe regały i szafy, w których poukładane, leżały stosy pożółkłych papierów. Z kilku półek dokumenty spadły i teraz tworzyły stosy na podłodze. Na środku pomieszczenia leżało ciało człowieka, którego krew dostrzegli w sąsiednim pokoju. Trup leżał skulony w pozycji płodowej, przyciskając ręce do zakrwawionego na piersiach ubrania. Bliższe oględziny pozwoliły odkryć, że mężczyzna otrzymał kilka głębokich pchnięć graniastym ostrzem w klatkę piersiową. Ciało było już wystygłe, a więc zgon musiał nastąpić kilka godzin temu. Nie było żadnych więcej śladów wskazujących na to, kto lub co go zabiło ani w jakim celu...



Mechaniczne stworzenie z niewiarygodną szybkością wyskoczyło zza beczki, za którą się chowało. Kowboj odwrócił się w stronę hałasu, jaki robiła maszyna. Uśmiechnął się krzywo i wystrzelił. Robot błyskawicznym unikiem zszedł z toru lotu pocisku i robiąc kolejny skok, znalazł się tuż przy mężczyźnie. Ten, już bez uśmiechu na twarzy wypalił z winchestera po raz kolejny. I po raz kolejny nie trafił. Robot skoczył. Kowboj uniósł broń, zasłaniając się nią. Na nic. Mechaniczna istota wylądowała na głowie i barkach Sandersona, a impet uderzenia obalił go na ziemię. Oczy maszyny zalśniły złowrogo. Kowboj krzyknął. Ostatnie co słyszał to świst wbijających się w jego klatkę piersiową, graniastych ostrzy, jakimi zakończone były odnóża robota. Fontanna krwi trysnęła na metr w górę. Kowboj zacharczał, trzepnął nogami i znieruchomiał.



Harley Davidson wręcz połykał kilometry pustynnej drogi. Drogi bez celu... Charlie właściwie nie wiedział dokąd jedzie. Illinois, Missouri, Kansas. Wszędzie to samo. Pył, piach, pustynia, bezludzie...

Spojrzał na wskaźnik paliwa. Drgająca strzałka zbliżała się do czerwonego punktu. Jeszcze kilkanaście mil i zbiornik będzie pusty. Czas poszukać stacji. Ewentualnie rozwalić jakiegoś zmotoryzowanego frajera i zabrać mu benzynę. Bez różnicy.

I oto, jakby spełniając życzenie Charliego, z przeciwnej strony nadjechał
motocykl. Czarna, odpicowana i błyszcząca maszyna, na której jechało dwoje ludzi. Mężczyzna z snajperskim karabinem przewieszonym przez ramię i ślicznotka, sanitariuszka lub medyk, sądząc po lekarskiej torbie z naszytym czerwonym krzyżem. Charlie zmacał kolbę pistoletu. Jednak gdy dwójka się zbliżyła na tyle blisko by dokładnie widzieć twarze, zmienił swój zamiar. Twarz faceta z karabinem mówiła: nawet nie próbuj gnojku i tak nie masz szans. Zaraz będziesz kolejnym trupem na tym zasranym pustkowiu...

Chwilę potem Charlie dojechał do Lared. Zapadłej mieściny, w której z nieznanych przyczyn nadal mieszkali ludzie, a co jeszcze lepsze, była tu stacja benzynowa.

Na parkingu przed stacją coś się działo. Stały tam trzy samochody i dwa motocykle, takie same jak ten, który mijał przed wjazdem do miasteczka. Z wojskowego Hummera wysiadał zamaskowany koleś, w kominiarce, okularach i czarnym kombinezonie. W drzwiach stacji stało dwóch mężczyzn. Jeden z nich, czarnuch w skórzanej kurtce, mierzył z pistoletu do posiadacza terenówki. Wyglądał jakby znajomo...
 
xeper jest offline