Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-02-2010, 15:44   #66
Nefarius
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
To był moment. Walka błyskawicznie zmieniała swe oblicze. W mgnieniu oka, to krasnoludzki król był górą, nacierając niczym jaka maszyna parowa. Gustaw znieruchomiał widząc grad ciosów, jakim zasypywał Karla. Skorodowana broń krasnoluda po kilku chwilach intensywnego użytkowania rozsypała się w drobne kawałki żelastwa. Król warknął i sięgnął po miecz jednego z zniszczonych szkieletów. Chwilę po tym wartko pokierował się w stronę Barglina, atakując go z równą zawziętością, co Karla. I wtedy... Niespodziewanie król został pokonany. Wraz z nim pozostałe ożywieńcy rozsypały się w kupę kości. Brodaty drwal wciąż spoglądał z niedowierzaniem na pobojowisko, jakie stworzyły truposze i jego kompani. Gustaw puścił topór i usiadł na twardej, zakurzonej posadzce. Miał już dość wszystkiego. Był zmęczony. Chciał usiąść przy palenisku przed swoją chatką w lesie, napić się gorzały i zjeść kęs suszonego mięsa, które tak uwielbiał. Towarzysze, potrzebowali pomocy, zatem żale postanowił odłożyć na kiedy indziej. Najgorzej było z Karlem, Rudiger też miał dość pokaźną ranę. Drwal wartko zbliżył się do młodszego człowieka i przyłożył mu rękaw z futra do głowy, by zatrzymać toczącą się wciąż krew. -Szybko, dajta mi jakąś szmatę najlepiej jak najbardziej czystą!- krzyknął.

***

Blady Gustlik wrócił do miejsca, w którym cała grupa zbierała siły na dalszą wędrówkę. Twarz jego była znacznie szczuplejsza. Pod bujną, rudą brodą można było doszukać się odznaczających się kości policzkowych. Miał podkrążone oczy i minę, jakby ujrzał jednego z bogów chaosu. -Jeszcze trochę tego cholerstwa i wysram swój żołądek...- stęknął siadając na ziemi, obok swojego plecaka. -Mój zadek jest cały opszczypany, aż siedzieć się nie da...- dodał po chwili kładąc się na boku.
Pobliskie jaskinie skrywały w sobie połacie jadalnej odmiany grzyba, który przyspieszał regenerację ran, niestety kosztem żołądków. Gustlik wziął głęboki wdech i pokręcił głową.

***

Widoki, które podziwiali w czasie dalszej wędrówki robiły na nim spore wrażenie. Był przyzwyczajony do lasu i jego uroków, widok gór i jaskiń były wspaniałą odmianą. Jedynie strach o nieznane nikomu stwory, mogące zamieszkiwać te tereny, sprawiał Gustawowi sporo dyskomfortu i ciągłe uczucie, że jest obserwowany. Z każdym dniem tracił więcej sił i masy ciała. W końcu jednak udało im się opuścić podziemne korytarze. Drwal spotkał kiedyś samotnego, zabłąkanego orka w lesie. Rozjuszony barbarzyńca niemal go nie zabił, gdyby nie odrobina szczęścia i wstawiennictwa bogów. Doskonale pamiętał jak bardzo śmierdział zielonoskóry. Teraz zdawało mu się, że czuje ten zapach spotęgowany. Dopiero po chwili oczy potwierdziły przypuszczenia leśnika, które wysnuł na podstawie węchu. Spore zastępy orków i towarzyszących im stworów kierowały się na północ, w kierunku zupełnie przeciwnym niż Gustaw i jego kompani. Choć widok był przerażający, drwal czuł ulgę że orkowie idą w przeciwnym im kierunku. Ruszyli dalej.

***

Na ich drodze znajdowała się mała opuszczona wioska. -Ktoś tam się ostał.- skomentował mężczyzna, gdy dostrzegł unoszący się z komina dym. Jak się niebawem okazało w środku znajdowała się dwójka szabrowników, którzy zastanawiali się nad dalszymi celami. Grupa miała okazję by dowiedzieć się najnowszych wieści od mężczyzn. Podeszli pod chatę. Ostrożne spojrzenie przez uchylone okiennice pozwoliło poznać wreszcie właścicieli głosów. Ci nadal zdawali się debatować. Głośniejszy z nich, zapewne Hugo, dziko gestykulował, próbując przekonać drugiego do swojej racji. Na plecach zawieszoną miał lekką kuszę, za jego pasem zaś tkwił połyskujący nowością pałasz. Druga, naładowana kusza, leżała na stoliku obok szabrowników. W rogach pokoju dało dostrzec się zestaw skrzyń różnych wielkości, z wyłamanymi zamkami. Cenna zawartość, pod postacią srebrnej zastawy, biżuterii i drogocennych futer leżała porozkładana na stołach obok - zapewne gotowa do wyceny. W drugim rogu na kupce stłoczono przeróżne elementy pancerza i broni. Sprawne i uszkodzone.




Nagle, nieopodal chaty rozbrzmiało głośne szczekanie. Doskonały węch psiego strażnika łodzi wreszcie podjął ich zapach. Szabrownicy zamilkli i chwycili za broń, wybiegając przed chatę. Na progu prawie wpadli w wycofującą się kompanię. Palec Larsa nerwowo zadrżał na spuście wycelowanej kuszy.
-Kkim jesteście?!- zająknął się, mierząc liczną kompanię spanikowanym wzrokiem.
Drugi z szabrowników milczał, zagryzając nerwowo wargę. Zaciśnięte kurczowo na rękojeści pałasza knykcie zbielały mu z braku dopływu krwi.
-Opuść broń chłopcze...- burknął niezadowolony z widoku drwal. Nie lubił, gdy się do niego celowało.
-Zostaw! Celuj w nich!- odwarknął Hugo, widząc, że jego towarzysz ma zamiar posłuchać się rosłego drwala. - Czego tu chcecie?!-
Drwal odchrząknął głośno i wzruszył ramionami.
-Wiesz, że możesz nie trafić? Pewnie wiesz. A wiesz, że zanim załadujesz następny bełt mój kolega...- wskazał spokojnym ruchem ręki krasnoluda -Zdąży podskoczyć do Ciebie, rozłupać Ci czaszkę i jeszcze zaśmiać się z plamy krwi, jaką po sobie pozostawisz.- rzekł spokojnie -Opuść broń.- powtórzył stanowczym, lecz nie uniesionym tonem.
Na te słowa na czoło młodzieńca wystąpiły grube krople zimnego potu. Jego uparty dotąd towarzysz począł płochliwie rozglądać się w poszukiwaniu drogi ucieczki. W końcu i do niego dotarła jednak smutna prawda. W tym starciu nie mieli szans. - Dobra, Lars, opuść to żelastwo.- rzekł zrezygnowany. Dostrzegając w kompanii kapłana Sigmara wyraźnie stracił resztki nadziei. - No to nas dorwali.- wycedził przez zęby, wzdychając ciężko. Gustaw oparł topór głowicą o ziemię, zaś końcem drewnianego trzonka, o biodro. Na szczęście walka miała się nie odbyć.
-Jakie wieści możecie nam przekazać?- spytał drwal.
- Nie aresztujecie nas?- wypalił wyraźnie zdziwiony młodzik. -Tośmy myśleli, że wy za tę świą...-
- Zawrzyj gębę Lars! - wykrzyknął drugi z nich, zakrywając mu usta. -Wieści?- uśmiechnął się szeroko i fałszywie. - Ależ oczywiście... A co waszmościów interesuje? Dużo się tu nie dzieje. Zieloni wystraszyli wszystkich w podgórskich osadach ogniem i żelazem i pognali w góry. Od tego czasu nikt ich więcej na oczy nie ujrzał. Powiada się też, że wojsko tutejsze się formuje.-
-Gdzie to wojsko?- spytał chłodno. Miał świadomość, że drużynowy Sigmaryta może nie odpuścić szabrownikom rabowania świątyni.
- Ponoć stary baron Auerbach gromadzi wszelkich dostępnych w prowincji zbrojnych. Jednak, jeśli mnie pytacie, to on już jest za sędziwy i zbyt pomylony, by przewodzić tą cała twierdzą. Powiada się, że ze swoimi strachami u samego Księcia Elektora był. Cały dwór go wyśmiał. Że niby z północy przybywają mroczne wojska, ha! Poprzednio twierdził, że potrzebuje zbrojnych na wyprawę przeciwko jakimś ludziom-szczurom. Pomyleniec i tyle. Złota nie dostał od Elektora, o dziwo stanowiska też nie stracił. Nie mnie to jednak rozsądzać. Ponoć za kiesę własnego rodu teraz zbrojnych zbiera. A gdzie?- przyjrzał się uważnie przybyłym -Wy chyba nietutejsi co? - Fortu Denkh nie znacie?- spojrzał po minach.
-Tydzień drogi rzeką w dół.- wskazał burzliwy nurt nieopodal. -Ponoć najpotężniejsza forteca Hochlandu, choć żem sam nie widział. Większy jest już tylko Talabheim. Tylko pewnie ciężko teraz dostać się poza Hochland, po tym wszystkim, co ponoć stało się w stolicy, wiece... z Cesarzem... bo chyba z południa przybywacie?-
Gustaw chwilę się zastanawiał, po czym opuścił luźno ręce wzdłuż tułowia i wejrzał na tego który celował z kuszy.
-A wy gdzie teraz idziecie, skoro w Forcie Denkh będzie najbezpieczniej?-
Obaj mężczyźni bezradnie popatrzyli po sobie. W końcu młodszy spróbował.
- No... Krewniak nasz tu mieszkał. A że byliśmy na rzece jedyne pięć dni drogi stąd, to myśleliśmy, że może przetrwał i gdzieś tu się schronił...- rozłożył bezradnie ręce -Ale go nie ma, więc pewnie wrócimy na południe. Może do Denkh albo i dalej do Talabheim, jeśli się uda.- Po zakończeniu wywodu spojrzał niepewnie na przybyszy, jakby chciał wybadać po ich minach, czy uwierzyli w bajeczkę.
- Chyba, że jeszcze z dzień albo dwa poszukamy.- drugi walnął go łokciem w żebra -W końcu jeszcze parę wiosek tu jest, w których mógł się schronić.-
-To zatem zabierzcie się z nami.- zaproponował entuzjastycznie Gustlik -W twierdzy pewnie będą rycerze, którzy zdołają nas uchronić przed jeźdźcami chaosu. No i będą Sigmaryci, u których będzie można ukoić modlitwą skołataną duszę, oraz prosić o wybaczenie za wszystkie przewinienia, których dokonaliśmy za życia.- dodał.
- A krewniak?- wtrącił desperacko starszy - Toż nie godzi się tak po prostu odpływać! Może ranny leży tu gdzieś w jednej z pobliskich mieścin...-
- Zamknij się Hugo!- wypalił nagle młodzik. - Ja... nie zdzierżę więcej kłamstw!- rzucił się do kolan Siegfrieda, zalewając się łzami.
- Złupiliśmy świątynie Obrońcy! I... nie tylko! Nasze dusze są potępione na wieki! Wybaczcie, święty ojcze!-
Hugo tylko zmielił przekleństwo w ustach i ukrył twarz w dłoniach.
- Matoł...- wycedził.
Gustlik uśmiechnął się szczerze, spoglądając pierwej na klęczącego mężczyznę a następnie na stojącego obok Sigmarytę.
-Myślę, że jeśli oddacie wszystko co żeście zrabowali, nie tylko z świątyni, to dobrotliwi i wyrozumiali klerycy darują wam wasze grzechy, prawda?- spojrzał na drużynowego kapłana.
 
Nefarius jest offline