Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-02-2010, 17:11   #14
andramil
 
andramil's Avatar
 
Reputacja: 1 andramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłość
Noc nie była w niczym ciekawa. Księgi które wertował znał prawie na pamięć. Były to grube tomiszcza zawierające jego potęgę. Czary. Odkąd opuścił swe dotychczasowe wiezienie nie często przyszło mu zmieniać taktyki walki więc dzień w dzień przygotowywał identyczne zaklęcia. Kiedyś myślał o stworzeniu własnego czaru. Utkania mocy tak jak nikomu wcześniej się nie udało. Jednakże na to trzeba było środków których mu trochę brakowało. I czasu który ostatkiem miał zapełniony. Noc powoli oddawała władanie nad światem swemu bratu - dniowi. Słońce skromnie i nieśmiało poczęło przebijać się wśród ciemnych odmętów nieba. Nie ukazało jeszcze swego jaśniejącego oblicza. To tylko jego straż przednia wywalczała przejście swemu panu. Szarość - skutek tych walk - była najmniej ciekawym punktem doby. Najczęściej też przeznaczona była na sen. Dwie godziny do świtu. Dwie marne godziny... Oj jakże za czasów akademickich cierpiał z powodu zmniejszonego snu. Jakże przeklinał na brak kawy... Jakże to dawno było. Minęło.

Obudziło go pienie koguta. Świt właśnie nadchodził, a w przybytku pierwsze ranne ptaszki poczęły wstawać. Noir nie czekając na żadne wizyty w celu pobudki wstał po czym szybko przywdział swe ubranie. Dużo tego nie było ale musiał sprawdzić wszystkie małe kieszonki po wewnętrznej stronie płaszcza. Kieszonki zawierające znaczną ilość śmieci. Kawałków sznurka, bryłek węgla czy siarki... Skarby czarodzieja. Składniki jego mocy.
- Brandon! Wstawaj już! - rzekł lekko rozkazującym tonem podrażniony tym, że jeszcze ktoś śpi w jego obecności. Mała płonąca istota przeciągnęła się teatralnie po czym szybko znalazła się na głowni kostura. Ułożyła się wygodnie i niczym płonący klejnot przyozdabiała laskę czarodzieja.

Śniadanie znów zignorował niczym natrętną muchę. Przypatrywał się wszelakim gościom i wysłuchał karczmarza. Nie odpowiedział. Nie miał zamiaru. Chciał szybko skończyć tą farsę z opętanym klasztorem i zająć się czymś na czym naprawdę mu zależało. Znaleźć brata...

Gdy wyszli na zewnątrz świeże, górskie powietrze uderzyło ich w nozdrza. Była to miła odmiana od zwykłego zapachu siarki i smoły bądź rynsztoków i uryny. Zwłaszcza od tych drugich. Nienawidził życia w mieście. Zwłaszcza w takim śmierdzącym.
Ruszyli do władyki. Na drodze stanął jakiś strażnik miejski. Nim doszli do jego persony pewna myśl zakwitła w umyśle elfa. "Nie ruszy się. Nie przepuści. Będę mógł go spalić!" Przepuścił.
Weszli do środka. Widać było, ze burmistrz, należący to zacnego rodu khadazów umiłował sobie polowanie. Z toporem w ręku. Czaszka Babau - średniej rangi demona - była dobrym przykładem. Co prawda nie był to stwór który mógł przerazić kogoś z ich niewielkiej drużyny, to jednak zwykli mieszkańcy ginęli by pokotem pod pazurami tego piekliszcza.
Powitanie było iście na krasnoludzką modłę. Bardzo krótkie i nie wylewne. Noir czuł za punkt honoru pokazać jak to się robi wśród jego ludu.
- Powitać zacny zarządco tej skromnej osady. Niech Muradin błogosławi ciebie i twą rodzinę. - skłonił się uroczyście. Uśmiech zawitał na jego twarzy. - My, skromni poszukiwacze wytrawnych przygód, jak Ci wiadomo chcemy uwolnić twych ludzi od zła piekielnego jakie nawiedziło tamten niczego winny klasztor. A i pytanie mamy nie jedno. Zapewne wszystkich nas interesuje co tak naprawdę nawiedziło ów przybytek. Demony? Diabły? Grobczyk jakiś nie wierny? Widząc dowód twej odwagi wiszący na ścianie - skinął na trofeum - mniemam, iż wiesz dokładniej co niepokoi te ziemie.
 
__________________
Why so serious, Son?
andramil jest offline