Wątek: [DA] Pogoń
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-02-2010, 19:13   #11
Tyaestyra
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację

Ziewnięcie jakże przeciągłe kobieta z siebie wydobyła, a w ruchu owym kiełki białe zaprezentowała w całej okazałości. Szczęście miała, że żuchwa jej z zawiasów nie wyskoczyła pozostawiając wyraz twarzy godzien rzygaczy zdobiących co bogatsze domy. Tak, miała szczęście też i za drugim razem, który po chwili nastąpił, przy czym nawet nie kwapiła się tego jakoś kulturalnie zasłonić.

Zajmowała miejsce przy stole, gdzie siedziała bokiem na jednym z krzeseł, co umożliwiało jej ułożenie wyprostowanych nóg na udach Avisiela siedzącego zaraz obok. W dłoniach jej o palcach długich i paznokciach może nazbyt ostrych, karty do gry migały poddawane skrupulatnemu tasowaniu w każdy możliwy sposób. Było to spowodowane głównie przez znudzenie Anesh, która to właśnie w tym zajęciu znajdowała zalążek zabijania czasu, a do tego jeszcze uwielbiała ten odgłos, gdy karty o siebie szybko uderzały. Brzmiało to trochę jak głośniejsze uderzanie skrzydeł motyla.
Od czasu do czasu też i rozdawała je pomiędzy sobą i swym towarzyszem, po czym nieco od niechcenia rozgrywali partyjkę. To nawet nie była gra na pieniądze, tutaj się liczył tylko czas, który mijał w trakcie jednego rozdania. Wilki były cierpliwe, czasami tylko instynkty brały górę nad umysłami. A czasami znudzenie i niecierpliwość, które się powoli kumulowały w środku gotowe wybuchnąć w chwili nieuwagi.

W pewnym momencie jednak nastąpiło coś, co zdołało Wilczycę wyrwać z tego marazmu - do pokoju zajrzał mężczyzna typu nijakiego, których setki widzi się codziennie na ulicach i setki zapomina, bowiem brak im znaków szczególnych, co by w pamięci zapaść mogły. Bąknął tylko pod nosem "przesyłka", podał ową Avisielowi, jako, iż ten siedział najbliżej drzwi i czmychnął czym prędzej, niczym przestraszone stworzonko. Wilk otworzył przesyłkę i rzucił okiem na znaleziony tam list.

- Bardem to on nie zostanie..
- Powiedział sam do siebie i wyciągnął rękę z listem w kierunku Anesh.

Kobieta odłożyła talię kart na blat stołu, po czym wzięła tak wyczekiwaną wiadomość od Strażnika. Szybko omiotła tych kilka zdań wzrokiem i po ich przyswojeniu złożyła karteluszkę na stole.

-W końcu, szary łaskawco – Mruknęła sobie pod nosem i opuściła nogi na podłogę, by zaraz wstać, zgarniając po drodze karty i chowając je do skórzanej sakwy przy pasie. Nigdy nie nosiła torby, bo coś takiego było dla niej po prostu niewygodne. Zamiast tego, już spory czas temu zafundowała sobie komplet składający się z trzech sakw różnych wielkości, które przytroczone zostały na stałe do pasa, aby nie zgubiła ich w jakim ferworze. Przeciągnęła się w swej pełnej rozciągłości, aż coś trzasnęło jej w kościach – Wspaniale, mamy jeszcze czas, aby zawitać do legowiska. Zamierzam z tego skorzystać.

Słowa swe kierowała do nikogo innego, jak właśnie do swego towarzysza, który też zaraz po niej się powoli i nonszalancko podniósł z krzesła. Bez choćby jednego ruchu świadczącego o pożegnaniu się z innymi osobami znajdującymi się w pokoju, po prostu wyszli, by za chwil kilka po opuszczeniu budynku zamtuza zanurzyć się w labirynt uliczek miasta. Dotarcie do ich celu nie należało do najłatwiejszych zadań, bowiem zawierało w sobie całkiem sporo kluczenia, w czasie którego z łatwością można było zabłądzić. Oczywiście, jeśli już na pamięć się nie znało drogi, tak jak ta para wilczych dusz.


***


Na placu był już całkiem spory tłum, kiedy Anesh i Avisiel na powrót wyszli z jednej z licznych, podrzędnych uliczek. Sakwy kobiety zdawały się być bardziej pełne niż gdy wychodziła z „Perły”. Stanęli sobie gdzieś na obrzeżach i próbowali objąć spojrzeniami morze istot ras wszelakich, które napłynęły tutaj dla króla. Było w tym dziwne napięcie, może to te niechętne twarze niektórych, albo jakieś pojedynczo na razie i niezbyt głośno rzucane słowa, jednak Wilczyca miała wrażenie, że niewiele brakuje do tak zwanego wybuchu, acz trudno jej było stwierdzić czym to było powodowane.

-Ooooh? Tłuszcza przyszła obejrzeć sobie przedstawienie? Będą magiczne sztuczki? A może powieszą kogoś? – Wyrzucała z siebie pytania, na które tak naprawdę nie oczekiwała uzyskać odpowiedzi, ale i tak stawała na palcach by dostrzec coś więcej ponad głowami zebranych. Nie należała to jakichś wyjątkowo niskich osób, ale jednocześnie było pełno istot, które mogły się poszczycić większym wzrostem niż ona i właśnie sporo z nich zasłaniało jej widok. Opadła płasko na podeszwy i wydęła lekko usteczka – Chodźmy trochę bliżej.

To nie tak, że jakieś magiczne sztuczki czy inne temu równe duperele ją interesowały, ale po prostu chciała być w stanie widzieć wszystko, jeśli miałoby wydarzyć się coś naprawdę spektakularnego. Dlatego też chwyciła mężczyznę mocno za płaszcz i dała się prowadzić przez tłum, gdy zręcznie torował im drogę. Na moment jej nozdrza się rozdęły, gdy się zapomniała i głębiej powietrza nabrała, a razem z nim, niestety, zapachów unoszących się w powietrzu, które do miłych nie należały. Fetor spoconych, niemytych ciał połączony z pojawiającymi się gdzieniegdzie bardziej słodkimi woniami co bardziej zamożnych mieszkańców sprawił, że kobieta przez chwilę trwała w bezdechu, aż w końcu odważyła się na powrót otworzyć na tutejsze powietrze nie zaciągając się nim jednak. Nie dostrzegła nigdzie po drodze tych istot, które spotkała w „Perle”, ale nie wadziło jej to jakoś bardzo.

Zatrzymali się gdzieś tak mniej więcej po środku zbiegowiska, akurat w momencie, gdy młody król pojawił się na podwyższeniu.

- Cieszę się, że tak licznie tutaj przybyliście.

Raz.
Niczym płachta na byka, niczym agresywny ruch w stosunku do osy, tak też i te pozornie niewinne słowa wzbudziły złość w ludziach. Krótki spokój, który zapadł gdy mężczyzna wszedł na podwyższenie, najzwyczajniej w świecie.. prysł. Prysł, jak bańka mydlana. To był właśnie wybuch, o którym wcześniej rozmyślała Anesh, chociaż nie spodziewała się, że iskrą będzie coś tam mało znaczącego jak rozpoczęcie przemowy przez władcę. Na jego słowa odpowiedziały przekleństwa i wyzwiska, których wydawało się, że nic ani nikt nie jest w stanie uciszyć czy zagłuszyć.

Dwa.
Ktoś krzyknął, a krzyk ten był tak pełen histerii, że wzleciał ponad wszystkie inne zwracając na siebie uwagę. I na króla, który zachwiał się ewidentnie, a po dokładniejszym przypatrzeniu się jeszcze wyraźniejszą stawała się strzała tkwiąca w jego piersi. Samoistnie, bezwiednie nawet wargi kobiety rozciągnęły się w szerokim uśmiechu prezentującym większość zębów. To był po prostu taki odruch jej mimiki, jak u dzieci, które szczerzyły się widząc nową zabawkę. Tak idealnie trafić, tak idealnie zadać cios.. pewnie większość osób to przerażało, ale Wilczycę nienaturalnie pociągało i zdawało jej się być po prostu piękne, chociaż ona w takich sytuacjach preferowała strzelanie z kuszy. Nad tym precyzyjnym skrytobójstwem mogłaby się rozwodzić, niczym jaki miłośnik sztuki nad obrazem czy rzeźbą. Aż zadrżała, acz w pełni panowała nad sobą.

Miała wrażenie, że wśród zebranych na pół sekundy zaledwie zapadła taka cisza, jakby ktoś ostrzem miecza rozciął poprzedni zgiełk odbierając wszystkim głos. W ciągu tej krótkiej chwili, Anesh już się odwracała zafascynowana tym, kto też tak idealnie wręcz wypuścił strzałę, gdy na placu nagle podniósł się jeszcze większy gwar niźli wcześniej, a do tego ktoś ją uderzył mocno w bark. A potem jeszcze raz, i jeszcze. Ciaśniej się zrobiło, gdy na umysły ludzi, zdających się być w tym momencie jedną, wielką ludzka masą, padł zamęt i pewnie niewiele brakowało do pojawienia się zniszczenia. Wrzeszcząca tłuszcza napierała coraz bardziej na siebie, na innych, na wszystko na co tylko się dało, co kobiecie kojarzyło się tylko ze ślepym pędem bezmyślnych zwierząt.

W pewnym momencie zauważyła coś niepokojącego, mianowicie, poprzez wszelkie przepychanki ludzi, oddalała się coraz bardziej od swego towarzysza. To jej się nie podobało, dlatego też dzięki pracy swych łokci i umiejętności przeciskania się, na powrót zbliżyła się nieco do niego. Wszystko byłoby względnie dobrze, gdyby nie to, że zaraz swoista fala przeszła przez zgraję zebranych, którzy znowu zaczęli się przepychać. Wprawdzie zdołała jedną dłonią chwycić za płaszcz Avisiela, acz w niczym jej to nie pomogło, bo zaraz został jej wyrwany. W głowie niezmiennie kołatała jej się myśl, że ci ludzie to bydło, nic innego.
Tłum rozdzielił ją z jej Wilkiem. W tym chaosie, który zapadł została nagle pozostawiona sama sobie. Zaklęła głośno i szpetnie, co pozostało jednak bez odzewu, nawet pewnie nie zostało przez kogokolwiek zauważone, bo tak wiele słów, krzyków oraz wrzasków wydobywało się z setek gardeł i łączyło w powietrzu w niezrozumiały bełkot.

Jej strefa intymna była drastycznie naruszana i to zdecydowanie nie w ten przyjemny sposób. To było niczym jakiś koszmar, w którym śniący jest z każdej strony przygniatany przez stwora o dziesiątkach nóg, rąk, łokci.. a wśród nich była też i dłoń męska, która korzystając z zamieszania zmierzała ku jednej z jej sakw, a przy tym nie omieszkała zmacać dolnych partii kobiety. W tym wszystkim, to była jedyna iskierka, która zdołała przywołać na wargi Anesh krzywy uśmiech. Ona okradana przez jakiegoś podrzędnego złodziejaszka, no naprawdę to miasto schodziło na psy.
Jednak żarty żartami, może i tak żałosna próba kradzieży była godna pogardliwego śmiechu, jednak to zawsze była próba wykonana na niej za co należała się kara. Krew w żyłach kobiety zawrzała, co też zaraz pociągnęło za sobą kolejne wydarzenia - zacisnęła dłoń w pięść, zamachnęła się i z gracją oraz jakże kobiecym powabem wyrżnęła nią w pysk tamtego. Gdyby nie ogólna wrzawa, to z łatwością istoty znajdujące się w pobliżu byłyby w stanie usłyszeć satysfakcjonujący chrzęst. Siła tego uderzenia, czy też może bardziej zaskoczenia, aż cofnęła mężczyznę trzymającego się kurczowo za krwawiący nos. Kobieta nie rozumiała co ten wykrzykiwał wzburzonym głosem, jednak mogła sobie wyobrazić tego ogólne przesłanie, w którym jedną z głównych ról grała „dziwka”. Gdy miał już za sobą szok, tedy wyprostował z grymasem wściekłości na twarzy i wyciągnął przed siebie ręce pragnące tylko coś złamać w gibkim ciałku.. ale Wilczycy już nie było tam, gdzie ją ostatni raz widział. Wykorzystała sposobność i umknęła w tłum, jak gdyby nigdy nic, jakby jej nigdy tutaj nie było i wcale nie miała posoki na swej dłoni.

Lawirowała pomiędzy postaciami, starając się unikać z nimi kontaktu, co jednak nie zawsze się udawało i czasami musiała kogoś mocno odepchnąć sobie z drogi. Tak naprawdę, to nie wiedziała dokąd iść, a do przodu pchała ją tylko dzika chęć wydostania się z tego motłochu. Mieli się gdzieś spotkać z Szarym Strażnikiem, acz ten nie dał im żadnych wskazówek dotyczących miejsca spotkania, a aktualnie znalezienie go graniczyło z jeszcze większym cudem. Najśmieszniejsze jednak ciągle było to, że w dalszym ciągu nie wiedziała o co te krzyki i wrzawa. Może to ona miała do wszystkiego dość obojętny stosunek, bo nigdy nie była zainteresowana królami i w żaden sposób się do nich nie przywiązywała, ale dla niej to była jakaś parodia. Młody podobno był wojownikiem, w jakiś tam sposób wspiął się na tron, a dał się trafić byle strzale? W jej mniemaniu ktoś w tym wszystkim po prostu dał dupy i tyle, a ludzie tylko niepotrzebnie popadali w panikę i histerię.

O dziwo, zdołała trafić w takie miejsce, z którego była w stanie dostrzec jej, w większości, przymusowych towarzyszy wyprawy, znajdujących się kawałek dalej. Od czasu do czasu widok jej zasłaniał jakiś przypadkowy człek, albo jedna z trzech zamaskowanych istot, z którymi tamci walczyli. Ruszyła w tamtym kierunku, w międzyczasie ujmując w dłoń rękojeść jednego ze swych sztyletów, który wyszarpnęła z pochwy u pasa. W tej chwili, łatwo było dostrzec kolejny powód dla którego kobieta była zwana Wilczycą. Gdy tak szła stawiając pewnie kroki na ziemi starając się zajść przeciwnika Avisiela od tyłu, tedy zwyczajnie zdawała się skradać do swej ofiary. Gdyby to było inne miejsce, spokojniejsze i pozbawione tłumów, wtedy w odpowiednich momentach by zastygała schowana w ciemnościach albo za czymś ją zasłaniającym, by nikt nie zauważył jej obecności. Teraz było to niemożliwe, jednak w dalszym ciągu pozostawała czujna, a jeśli jakiś bóg by z niej zażartował i podarował jej wilcze uszy, tedy na pewno by nimi strzygła wsłuchując się w otaczające ją odgłosy.

Popłynęła krew, acz nie należała ona do Wilka. Skąd ta zmiana miejsc? Skąd ta dziwna postawa zamaskowanego świadcząca o jego najszczerszym zdziwieniu? Odpowiedzi należało szukać z tyłu, gdzie Anesh ostrze swego sztyletu zagłębiła rozkosznie głęboko w ciele przeciwnika. Poruszyła nim jeszcze to w jedną to w drugą stronę, po czym wyciągnęła i całość zakończyła kopniakiem lekkim, który powalił istotę na ziemię u stóp Avisiela. Przymrużyła z błogością zielone ślepia. Ah, czuła to w swoich kościach, czuła to w swoich mięśniach, czuła to w całym swoim ciele – coś, co zbudzone było przez cały okres od ataku na Denerim aż do teraz, zostało właśnie zbudzone i wyło swym drapieżnym śpiewem, gdyż w końcu poczuło zew najprawdziwszy.
Podeszła do swego wiernego towarzysza i wolną dłoń wsparła o jego klatkę piersiową. Palce zgięła, jakby pazurkami chciała go podrapać przez materiał ubrania, w które był odziany. Z drugiej zaś strony, mogłoby to się zdawać jaką pieszczotą nieznaczną, tylko przez tę dwójkę rozumianą.

-Chodźmy, mój Wilku. Na polowanie.. – Wymruczała w taki sposób, aby tylko on usłyszał. Powiodła dłonią ku górze, aż mogła na palec nawinąć kosmyk jego kruczych włosów - Chodźmy. Zabawmy się.

Pociągnęła mocniej, gdy rozpleść chciała mały kołtunek, który się utworzył. Po szczęśliwym zakończeniu tej sztuki, wywinęła się od Avisiela i ruszyła za tymi, których twarze kojarzyła jeszcze z dzisiejszego poranka, acz imion za nic nie pamiętała. Czuła jednak, że mogli jej się przydać przy odnalezieniu Yana, co też prawdą się być okazało.
 

Ostatnio edytowane przez Tyaestyra : 07-02-2010 o 19:15.
Tyaestyra jest offline