Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-02-2010, 20:37   #112
Irmfryd
 
Irmfryd's Avatar
 
Reputacja: 1 Irmfryd ma w sobie cośIrmfryd ma w sobie cośIrmfryd ma w sobie cośIrmfryd ma w sobie cośIrmfryd ma w sobie cośIrmfryd ma w sobie cośIrmfryd ma w sobie cośIrmfryd ma w sobie cośIrmfryd ma w sobie cośIrmfryd ma w sobie cośIrmfryd ma w sobie coś
A więc próba. Vautrin zgodził się na poddanie artysty próbie, którą my mamy obmyślić. Dobrze więc … jeśli będzie to zadanie literackie Jaczemir, czy nie Jaczemir nie będzie miał trudności w jego wypełnieniu. A wtedy Vautrin musi go wtajemniczyć w szczegóły cesarskiego zamysłu. Ale czy Jaczemir podoła … skoro w tej chwili jest tak rozchwiany. Obraz Kaisera budzący w nim złe emocje … dziwactwa będące skutkiem jego trybu życia … no i jego tajemnice. Nie wszystko co mówił wydawało się być prawdą, zapewne ukrywa sporo tajemnic …

Z zamyślenia Arwida wyrwały melodie wygrywane przez Liselotte … majorowa tonacja, dziarski rytm, minorowe akordy nadające nutę goryczy. Potem zmiana taktów … łagodne, smutne ale nie pozbawione słodyczy nuty. Nagle artystka dotychczas patrząca na instrument, uniosła głowę, spojrzała na wchodzącego Jaczmira – i zagrała pogodnie, mocno, zwycięsko wspaniałym triumfalnym akordem. Znał tą melodię, Liselotte grała już ją w bibliotece … wtedy drugiego dnia pobytu, kiedy towarzyszyła mu gdy szukał informacji dotyczących zamku. W dokumentach brakowało jakiejkolwiek historii zamku sprzed Karla Franza a pewnie musiał być pobudowany dużo dawniej, nie było też żadnych jego planów, dokumentów księgowych, nic. Najpierw rozmawiali o Ferredarze a potem zapytała go czy lubi pracować przy akompaniamencie instrumentu. Grała gdy on wertował księgi, bezszelestnie zniknęła gdy zasnął.

Wtedy grała specjalnie dla mnie, dziś ostatnie akordy były jakby fanfarami dla wchodzącego Jaczemira. Może nadadzą mu pewności, a może spalą na zawsze. W jego przypadku nic nie jest przewidywalne …
- dumał Arwid kręcąc koła na brzegu kielicha. Skłonił głowę zaginionemu artyście … uśmiechał się serdecznie jakby chciał ośmielić wchodzącego do komnaty mężczyznę.

Gesty powitań, kurtuazyjne zwroty, krzątająca się służba stale donosząca półmiski, z których unosił się aromat wykwintnych potraw. Rozpoczęła się kolacja. Arwid jadł mało … nie lubił udawać się na spoczynek z uczuciem przejedzenia. Nie odmawiał natomiast toastów. Gdy jego kielich był pusty, uwagę starego Daree zwróciła butelka znakomitego Mourvedre ze szczepami pochodzenia południowego, które wymagają ciepłego klimatu i nasłonecznionych pól. Po napełnieniu kielicha Arwid wdychał aromaty roślinne i ziołowe … zapach poszycia leśnego, świeżych grzybów, trufli, skóry, cynamonu, pieprzu … a także wanilii i suszonych śliwek. Ucieszył się, że ochmistrz gdy zwiedzali piwniczkę z winami, zapamiętał jego uwagę na temat tego znakomitego trunku i dostarczył go na dzisiejszą kolację. Piwniczka skrywała wiele gatunków win, również spoza Imperium. Ale dla Arwida ważniejsze były drzwi na tylnej ścianie pomieszczenia. Solidne, okute drzwi, do których schodziło się w dół po trzech kamiennych stopniach. Długo po tamtej wizycie w piwnicy mistrz zastanawiał się nad tym dokąd mogą prowadzić. Oględziny dziedzińca oraz przyległych części zamku wskazywały, że w okolicach kuchni musi znajdować się dodatkowe zejście do lochu.
 
Irmfryd jest offline