Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-02-2010, 20:48   #362
Kelly
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
Burza, która przeszła prze dziedzictwo pięknej rasy nie oszczędziła niczego wokół. Pobojowisko, ruiny, zgliszcza. Najpierw szalona walka, która nagle przeobraziła się w to niezwykłe nadejście ifryta. Spośród drużyny zostało ich zaledwie kilkoro: on, Livia, Brog, Ragnar, Erytrea. Tyle. Przypadkowo dostała się również Araia, były towarzysz oraz dawniejszy dowódca. Ciężko ranna, praktycznie odchodząca. Falkon odszedł, może połączył się ze swoją Marthą, która kiedyś poświeciła się dla nich. Także ich dzielny przewodnik Klaus, który przyjął na siebie to, co mogło spotkać czarodzieja. Lodowe tchnienie roztapiające się pod wpływem ciepła. Smutne bardzo, chociaż pewnie efektowne dla postronnego obserwatora mającego bryłę śniegu zamiast uczuć. Gdyby mógł, pomógłby wszystkim, ale jak?

Ściskając Livię za rękę nawet nie wiedział co robić. Nawet płakał, jednak gorąc natychmiast wysuszał łzy cieknące po jego policzku. Ból oraz przypadki ostatnich dni dawały znać potwornym stresem. Tylko Livia! Tylko, żeby jej się jeszcze nic nie stało. Tego pragnął całą swoją mocą. Patrzył na nią, jakby przysłoniła mu świat.

Arai nie potrafił pomóc. Nie należała wprawdzie już do nich, ale nie była także obca. Zrobiłby wiele ze zwykłej przyzwoitości oraz dla wspólnych przeżyć, ale nie miał szans. Przewiązanie zwykle ran nie wystarczyło. Falkonowi także.
- Bądź spokojny, towarzyszu. Mogliśmy rozumieć się kiepsko, ale nigdy nie zdradziliśmy wspólnej sprawy oraz wspólnej wierności – powiedział.

Zdołał uśmiechnąć się jeszcze do ukochanej. Kiedy wyruszał na wyprawę, nie wiedział po co idzie. Teraz dopiero domyślił się. Życzenie ifryta nie stanowiło dla niego czegoś najważniejszego, szczególnego, naprawdę wyjątkowego. Rzecz jasna, oczywiście było takie, ale stanowiło coś porównywalnego do pierścionka wspaniałego jubilera. Livia była kamieniem drogocennym, życzenie natomiast oprawą. Klejnot bez oprawy dalej jest piękny, ale oprawa bez klejnotu drogocennego … Czarodziej wiedział tyle: nie ma klątwy, czy zależności, której nie dałoby się zdjąć lub przełamać. Miał nadzieję, że bez ifryta także by sobie poradzili. Żywił oczekiwania, które życzenie mogło bardzo ułatwić, ale jak nie, planował spróbować się bez niego obyć, chociażby wyjeżdżając z Livią daleko na południe, gdzie moc Auril nie sięga. Niewątpliwie stanowiło to wielka trudność, niebezpieczeństwo, kłopot, konieczność zerwania więzi z tym, co znał oraz widział. Ale dla niej gotów był się na to zdobyć. Nie ma jednak osoby kochającej, która nie chciałaby wszystkiego najlepszego dla swojej miłości. Tak czarodziej pragnął szczęścia dla kapłanki, albo inaczej: chłopak Eliot dla dziewczyny Livii. Ponadto całkiem możliwe było, że nie miał racji. Może tylko życzenie dawało jej szansę? Czy mógł poświecić tą możliwość wsparcia jej dla kogokolwiek innego? Kochał ją bardzo. Innym może dałoby się pomóc później, konwencjonalną magią. Ale teraz, teraz przede wszystkim bał się. Jej oczy pozostawały dziwne, jak gdyby widziały właśnie coś, czego nawet nie mógł się domyślić. Dlaczego? Co ta Auril znowu jej robi? Czego znowu chce od tej pięknej, smukłej dziewczyny?

Objął ją najczulej jak potrafił.
- Szybko, życzenie – postanowił zakładając, że może to pomoże. Rozważył szybko parę opcji:

po pierwsze - Auril groziła Livii, ba, miała na nią wpływ. Wystarczyłoby więc poprosić, żeby się odczepiła od Livii, czyli: „niech Auril, oraz wszyscy inni, nigdy nie szkodzą nam, czyli Livii, jej rodzinie, bliskim, towarzyszom, znajomym i tak dalej, czy to sami, czy przez kogokolwiek, w jakikolwiek sposób, również przez klątwy, magię oraz wszystko inne, likwidując takowe, jeżeli istnieją, nawet jeżeli też wzięły się skądkolwiek, oddając nam natychmiast jednocześnie oraz całkowicie bezpiecznie to, co nie należy do niej, a należało do któregokolwiek z nas obecnych”. Ogólnie niezłe, chociaż skomplikowane. Powiedzenie tego życzenia gwarantowało, w przypadku spełnienia:
- przywracało skrzypce, na których jej zależało,
- likwidowało wszelkie negatywne wpływy obecne oraz zabezpieczając słowem nigdy przed takim wpływem na przyszłość,
- zabezpieczało przed atakiem pośrednim, czyli wymierzonym nie przez Auril, ale także przez jej sługi, czy choćby innych bóstw,
- zabezpieczało przed Atakiem na wszystkich innych, bowiem Auril mogla się mścić uderzając nie Livię, ale kogoś innego ważnego dla niej,
- zabezpieczało innych członków drużyny przed jej negatywnym wpływem,
To drugie było jednak prostsze oraz ogólniejsze, na wszelki

po drugie - kolejne: „Niech stanę się natychmiast bóstwem zimy wiele razy silniejszym od Auril, zdolnym bez problemu do przełamania wszystkich jej klątw etc.” Też niezłe, ale raczej zbyt wielkie.

po trzecie - jeszcze następne: „niech Auril natychmiast straci życie, władzę, niech przestanie istnieć, wraz z nią zaś cały jej kult, który niech nawet zapomni imienia swojej bogini.” Dobre, ale mogłoby nie zapobiec klątwie, tak jak ubicie sapera nie wyłącza palącego się lontu oraz nie wróciłoby skrzypiec.

Spojrzał jeszcze jej głęboko w przerażone oczy, jakby czekając na podszept myśli ukochanej, na taką wewnętrzna telepatię pomiędzy dwojgiem kochających się szczęśliwie osób. Piękne rzeczywiście oraz potrzebujące jego pomocy. Wstał więc oraz głośno, dobitnie wypowiedział życzenie według najwcześniejszej wersji.
 

Ostatnio edytowane przez Kelly : 07-02-2010 o 20:55.
Kelly jest offline