Spaczone miasto. Wszelkie przejawy natury natychmiast zostają w nim zalane betonem. I ci ludzie, wyglądają jakby ich Bóg opuścił…
-Baczność szumowiny!!!! Selltar drgnął. Spoglądał teraz spode łba na półorka, gdyż wyczuwał w nim wyjątkowe okrucieństwo a że więcej było w nim ze zwierzęcia niż człowieka, zastanawiał się czy dał by radę go omamić przy pierwszej okazji.
Słuchał z honorem co oficer miał do zakomunikowania, ale nie przyjmował tego do wiadomości, potem bazgrnął od niechcenia zygzak w księdze jak mu kazano i czekał. Ciekawe co robi Connie? Connie! – powiedział w myślach do swego zwierzaka – czekaj na mnie, przyjdę po ciebie. Na razie poluj!
Kiedy padło jego imię, ruszył za swym 'dowódcą'. Po dotarciu do obskurnego legowiska, spostrzegł że wciąż towarzysza mu te same twarze z karczmy… Dodało mu to nieco otuchy. Potężny człek oczywiście w towarzystwie kota ale Selltar nie miał ochoty tego rozgryzać. Spojrzał obojętnie na swoją pryczę, usiadł i zaczął coś mrucząc pod nosem, kiedy w jego dłoniach pojawiła się garść jagód. Zjadł wszystkie naraz i bez większych ceregieli odwrócił się do ściany i usnął.
__________________ W myśleniu najbardziej przeszkadzały im głowy. |