Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-02-2010, 12:38   #125
Eliasz
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
Tupik skrzętnie przerysował symbole do notesu wraz z tłumaczeniem "Zanieście dary do stóp Ojca, a On ześle Wam pomyślność” i co prawda krasnoludy krzywo patrzyli na jego zapiski pośpiesznie ich uspokajał. - Przecież nikomu nie zdradzam znajomości języka krasnoludzkiego, ot parę górniczych wskazówek, co by gdyby ktoś pobłądził przypadkiem wiedział jak się ma wydostać... Poza tym co to za przewodnik po jaskiniach i grotach bez objaśnień i wskazówek??
Tupik miał jeszcze jedno pytanie do krasnoludów...

- I co właściwie może posłużyć jako dar? Pewnie kamienie szlachetne lub złoto...ale nie szkoda takich darów zostawiać? Przecież po to się kopie, żeby je wydobyć?...
Sam miał ochotę pozostawić jakiś dar Grungiemu...tyle że za zwykły kamyczek to by się pewnie obraził...Tupik więc rozglądał się za jakimś niezwykłym...kolorowym , o ładnym kształcie...coś co wpadnie mu w oko.

Niezrażony kontynuował swe dzieło by po chwili gonić za resztą "zwiedzających" gdy w sali zobaczyli stwora, który na dodatek do nich mówił halfling oniemiał z wrażenia.

" Wspaniałe" zachwycał się w milczeniu przez moment nie mogąc wydusić z wrażenia choć słowa. Przez myśl mu nie przeszło że ma do czynienia z chaosem...przecież chaos nie mówił i tylko atakował...

- Ależ pewnie że mamy - zawołał podekscytowany, proca którą w pierwszym momencie wyciągnął zaraz znikła za pazuchą, a ruch łapek w torbie świadczył, że czegoś poszukuje. Po chwili wyciągnął niemal triumfalnie jabłecznik i gardłogrzmot. - Masz jabłecznika spróbuj, a jeśli uznasz że słaby to dam ci tego... I kim ty w ogóle jesteś i co tu robisz? Jam Tupik...
- Dzięki, dzieciaku - istota uśmiechnęła się szeroko i głośno łyknęła z butelki. - Niezły winiacz, hehe. Ale nieco słaby jak na mój gust. A w ogóle dlaczego taki chłystek jak ty posiada alkohol, co? Ile ty masz latek?
- A dwadzieścia pięć... a ty? I masz tu w takim razie, gulnij gardłogrzmota - podał stworkowi krasnoludzki spirytus... coraz bardziej zaciekawiony tym co widzi przed sobą.

Zastanawiał się czy to coś przed nim było zmutowanym krasnoludem, gnomem, czy też może jakąś inna formą życia... Niewątpliwie znało wspólny - co raczej wskazywało na ludzką przeszłość. Może ofiara magii lub mutacji?? Nie wyglądało groźnie, choć zdolność kamuflowania się w jaskiniach mogła być użyteczna...tak samo jak jego wiedza o nich...

- Widziałeś gdzieś tu innych ludzi? Są tu jeszcze jakieś stwory? Ba ta gadzina co latała przy wyjściu z kopalni nie żyje... - chwalił się zastanawiając, czy stwór przyjmie tą wiadomość z radością czy też zawyje z bólu i rozpaczy... mogła to być ważna wskazówka jak dalej postępować ze stworem. Mógł być cennym przewodnikiem...

- Jak smakuje Ci gardłogrzmot, to dostaniesz więcej...jak nas oprowadzisz po kopalni...i opowiesz coś o niej... - uśmiechnął się przyjaźnie, dając do zrozumienia towarzyszom, aby nie wszczynali niepotrzebnej walki.

- A nie wyglądasz na tyle - odparł, zasypany lawiną pytań, brodacz. Pociągnął z butelki, ale o dziwo, nie zakrztusił się, ani nie odebrało mu na chwilę mowy. Tak jakby pił wodę. - Dobry khazadzki wynalazek ten spirytus, nie? O co to pytałeś?
Podrapał się po porośniętym kręconymi włosami brzuchu. Pogładził brodę. W tym momencie Caleb cofnął się o krok, mrucząc coś w swojej mowie.
- To Strażnik... - wyszeptał. - Halfingu, kurwa, zamknij jadaczkę...
- Niech mówi - powiedział stwór, nazwany Strażnikiem. - W sumie ciekawość to pierwszy stopień do... Zapomniałem gdzie. Nieważne. A tak... Tą kopalnią opiekuję się już kilkaset lat, więc pewnie mam tyle lat co ona. A to, że khazadzi z niej uciekli zupełnie mi nie wadzi. Tylko tak jakby słabszy jestem bez nich i bez życia w kopalni. Właściwie moja egzystencja ograniczyła się do tego składu. Smutne... Co do innych ludzi to i owszem, widuję tu pewnych osobników. A wolałbym ich nie widywać, rozumiecie o czym mówię, prawda? I zabiliście pupilka... Oj to się Har Salkhar zdenerwuje, hehehe. Daj no tu smyku jeszcze łyka tego trunku, proszę.
- A masz- nalał strażnikowi kolejny kubeczek. Zaś do Caleba zwrócił się nieco zaniepokojony jego uwagą. - No to chyba dobrze, że kopalnia ma strażnika...prawda? A tak właściwie to przed kim on strzeże kopalni?? Mam nadzieję, że nie przed zwiedzającymi... - dodał ponuro, jakby obawiając się potwierdzenia. Poza tym tak generalnie to uznał, że to chyba dobrze, ze kopalnia ma jeszcze swojego strażnika, choć z drugiej strony zachowanie Caleba zaczęło niepokoić Tupika. - A kim jest ten Har Salkhar? I ... nie zrobisz nam krzywdy prawda? - Tupik po prostu nie mógł się powstrzymać... chwilę jednak po zadaniu kolejnych pytań widząc wzrok Caleba zamilkł na dobre.
 

Ostatnio edytowane przez Eliasz : 11-02-2010 o 13:12.
Eliasz jest offline