Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-02-2010, 19:35   #30
Baczy
 
Baczy's Avatar
 
Reputacja: 1 Baczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumny
Kim mógł być martwy człowiek? Nie wyglądał na gangera, naukowca ani na mutasa, nic więcej nie dało się określić. Po prostu, przeciętny koleś. Peter podszedł i jakby z nadzieją sprawdził puls, chociaż gdy dotknął ciała, czuł nienaturalny chłód. Mężczyzna miał kilka ran w klatce, od noża lub czegoś w tym stylu. W każdym bądź razie, czegoś cienkiego wbitego w ciało ze sporą siłą. Czym zasłużył na ten los? Gdyby wieża była czyjąś siedzibą, właściciel po sprzątnięciu intruza sprzątnąłby jego ciało, nim zacznie się rozkładać. A ten trup leżał tu już jakiś dłuższy czas, pewnie nawet kilka godzin.

Peter próbował wyobrazić sobie całą sytuację. Mężczyzna wchodzi do wierzy, do pokoju z elektroniką, zaczyna hałasować szukając czegoś cennego. Właściciel słyszy to i schodzi na duł z nożem, lecz nie udaje mu się zakraść do złodzieja. Jednak przewaga w wyszkoleniu pozawala mu dźgnąć mężczyznę w klatkę, stąd plamy w tamtym pokoju. Do obecnego pomieszczenia ranny przeszedł jeszcze sam, nie był ciągnięty po podłodze, bo ślady byłyby inne. Musiał więc odtrącić nożownika. Jedyną szansą na ucieczkę był pokój na końcu korytarza, pewnie odepchnął właściciela w stronę drzwi, odcinając się jednocześnie od drogi ucieczki. Gdy tu wbiegł i zobaczył, że nie ma tylnego wyjścia, odwrócił się w samą porę, żeby nadziać się na ostrze. Kilkukrotnie. Wtedy padł bez sił, kuląc się i odruchowo przyciskając dłonie do ran. Wykrwawia się, a właściciel... No właśnie, dlaczego zostawia tu trupa? Może był tu tylko przejazdem, może się tu tylko ukrywał? A gdy ktoś go odnalazł, postanowił bezzwłocznie wyjechać? Tak, to miałoby jakiś sens. I wskazywałoby, że są tu bezpieczni.

Ale chłopaki nie mogli sobie pozwolić na rozluźnienie. Punk przeszukał ciało w poszukiwaniu czegokolwiek. Nie liczył na broń ani nic cennego, raczej na zegarek, zapalniczkę lub choćby paczkę fajek. Parę gambli więcej to zawsze parę gambli więcej, do tego sprowadzała się matematyka obecnej cywilizacji.
Wreszcie wstał i rozejrzał się po zaciemnionym pomieszczeniu. Pełno papierów, jak w jakimś archiwum. Pewnie zwykłe "przyloty i odloty", ewentualnie inne, nic nie warte papiery, nadające się świetnie na rozpałkę... Wziął jednak kilka kartek z kilku miejsc i, gdy obaj mężczyźni doszli do wniosku, że nie ma tu nic interesującego, podszedł z nimi do drzwi frontowych i wczytał się w zapisane strony.

Odruchowo zgiął kartki i wepchnął do tylnej kieszeni spodni.
- Chyba nikogo tu nie ma, ale nie możemy tracić czujności. Idziemy na górę, ja przodem-powiedział półszeptem. Nie oczekiwał, że Aaron się zbuntuje, w końcu nie miał ku temu powodu. Nie mogli zostawić piętra niezbadanego. Nie mieli wielkich nadziei na cenne znaleziska, ale nie mogli też zbadać tylko połowy budynku, trzeba być konsekwentnym.
Peter, trzymając broń gotową do strzału, wszedł powoli na żelazne, pokrętne schody, wykrzywiając z niezadowolenia twarz, słysząc zgniatane podeszwą buta kawałki szkła.
 
__________________
– ...jestem prawie całkowicie przekonany, że Bóg umarł.
– Nie wiedziałem, że chorował.
Baczy jest offline