Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-02-2010, 23:21   #486
echidna
 
echidna's Avatar
 
Reputacja: 1 echidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemu
Wt, 16 X 2007, mieszkanie Henderson, 16:15

Vivianne miała jakieś dwie godziny, żeby przygotować się do spotkania. Postanowiła od razu zabrać się do roboty, bo wbrew pozorom czasu miała niewiele.

Na początek musiała wybrać odpowiednią kreację. Jak zwykle w takich sytuacjach okazywało się, że nie ma się w co ubrać. Jej szafa pełna była starych, niemodnych ciuchów, których za nic w świecie nie założyłaby na tę kolację.

Nieee, za ciasna” – skomentowała w myślach pierwszą wyciągniętą przez siebie sukienkę – „Ta ma paskudą łososiową kokardę, a w tej byłam na ślubie kuzynki Peggy, sześć lat temu, ta zbyt wydekoltowana, a ta za mało wydekoltowana, w tej wyglądam, jakbym wybierała się na stypę, a w tej przypominam purytankę...” – zabrzmiało w jej głowie, gdy wyjęła z szafy kilka kolejnych sukienek.

- Mamo… – jęknęła z nutką desperacji w głosie.

Gdy już straciła wszelką nadzieję, na samym dnie szafy odnalazła światełko w tunelu. Czarna lekko połyskująca sukienna z szyfonowymi marszczeniami, znaleziona w tym roku na noworocznej wyprzedaży w jednym z centrów handlowych. Nigdy jeszcze jej nie nosiła, a na kolację w drogiej restauracji nadawała się idealnie.

Skoro kreację już miała obmyśloną, należało zabrać się za zabiegi pielęgnacyjne. Na początek kąpiel z nawilżającymi żelami, depilacja, peeling, oczyszczając maseczka z błota, odżywka do włosów, manicure, pedicure i sto tysięcy innych rzeczy.


Gdy już czysta, świeża i pachnąca owinięta w sam ręcznik, opuściła zaparowaną łazienkę, okazało się, że połowę czasu ma już za sobą. Lekko spanikowana zaczęła suszyć i układać niesforne loki, zmywać z siebie te wszystkie upiękniające papki i prasować wyciągnięta z szafy sukienkę. Po drodze pojawił się jeszcze problem braku silikonowych ramiączek i zagubionych gdzieś w akcji rajstop, ale pani detektyw stanęła na wysokości zadania i odnalazła zgubę.

Kiedy zabrzmiał dzwonek do drzwi, Vi kończyła robić makijaż. Z drżącymi dłoń pobiegła otworzyć drzwi. Po drodze przystanęła przed lustrem, dokonała ostatnich poprawek, umalowała usta i już była gotowa do wyjścia.


Bukiet kwiatów był olśniewający. Vivianne podziękowała z uśmiechem, wstawiła kwiaty do wazonu, po czym chwyciła swój płaszcz gotowa do wyjścia.

Wt, 16 X 2007, „La Royalle”, 18:15

Rozmowa toczyła się w najlepsze. Panowie dyskutowali o życiu, wymieniali się poglądami, wzajemnie zarzucali się pytaniami. I sielanka toczyłaby się w najlepsze, gdyby Erick nie zaczął tematu mieszkania.

-… i nie wiem czemu, tę sprawę przydzielono wydziałowi XIII-mu. – zakończył swój wywód Richard cały czas uśmiechając się zniewalająco.
-Trzynasty wydział? – zagadnął Eirck, a Vi już wiedziała, że szykuje się katastrofa. – Vi, czy to przypadkiem nie jest…

Kobieta nie pozwoliła mu dokończyć. Z całej siły wbiła bratu obcas w stopę, a kiedy ten krzyknął zwracając na siebie uwagę wszystkich, rzuciła mu znaczące spojrzenie. Jakoś niespecjalnie miała ochotę, by Richard dowiedział się, gdzie ona pracuje, mógłby to dziwnie przyjąć.

-Nie, nie, nic mi nie jest – uspokoił ich Erick. – Złapał mnie skurcz, ale już mi lepiej
-Richard, a jak nazywa się detektyw, który prowadzi twoją sprawę – zagadnęła niewinnie kobieta starając się odwieść uwagę wszystkich od poprzedniego pytania. –Znam kilka osób stamtąd, może będę potrafiła ci jakoś pomóc.
-Z tego co pamiętam, to detektyw Preston Fox.
-No, chyba go kojarzę – odparła Vivianne z uśmiechem. – Bardzo dobra ta sałatka – dodała wkładając sobie do ust kawałek pomidora. Miała nadzieję, że to zmieni temat.
 
__________________
W każdej kobiecie drzemie wiedźma, trzeba ją tylko w sobie odkryć.
echidna jest offline