Wątek: [DA] Pogoń
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-02-2010, 20:01   #13
Falleth
 


Poziom Ostrzeżenia: (0%)
Czas ciągnął się niemiłosiernie.

Jedyną rozrywką były kolejne rozdania kart, którymi Anesh niemalże żonglowała. Avisiel między kolejnymi rozgrywkami przyglądał się, raczej od niechcenia, ze znudzenia, innym osobnikom w pokoju. Trudno jednak było nazwać to interesującą rozrywką, bo i nie robili oni nic ciekawego. W końcu zaczął się on nawet obawiać, że ostatecznie umrze z nudów, kiedy to do pokoju zawitał jakiś człeczyna.

Nieśmiale zajrzał do środka, wymamrotał coś, co brzmiało jak "Przeska", lecz chyba chodziło o przesyłkę, którą zresztą trzymał w ręku. Podał ją Avisielowi i zaraz zniknął za drzwiami. Mężczyzna spojrzał krytycznie na pobrudzoną tłustymi paluchami kopertę
i bez zbędnej zwłoki otworzył ją. Rzucił okiem na treść zawartego wewnątrz listu

„Spotkamy się trochę później aniżeli żeśmy to umówili, jednak proszę Was o jedno. Jeżeli macie coś do załatwienie na mieście zróbcie to czym prędzej, bo w południe chcę abyście wszyscy byli na Placu Głównym, gdzie nowy król Fereldenu, a mój przyjaciel, wygłosił mowę przed ludem. Mój człowiek was znajdzie, a po przemowie króla spotkamy się, i omówimy kilka spraw.
Yan.
PS. Ashaad jest cały i zdrowy. Spotkacie go na Placu.”



- Bardem to on nie zostanie.. -
Powiedział sam do siebie i wyciągnął rękę z listem w kierunku Anesh.
No tak, teraz umieramy z nudów na siedząco, potem zaś trzeba będzie wysłuchać jakiegoś kogokolwiek, który opowiadać będzie jakieś nudne bzdury, pozbawione znaczenia. To wszystko coraz mniej mu się podobało, ale cóż, wolał być tu z Wilczycą, niż gdziekolwiek indziej sam.

-W końcu, szary łaskawco – delikatnie się uśmiechnął, słysząc ledwo słyszalny głos Anesh, która wstała z miejsca, wrzuciła karty do mieszka przy pasie i przeciągnęła się, by rozruszać zdrętwiałe, ponętne ciało.

-Wspaniale, mamy jeszcze czas, aby zawitać do legowiska. Zamierzam z tego skorzystać -
dodała jeszcze i ruszyła w kierunku drzwi.

Mężczyzna podniósł się zaraz po swej towarzyszce i ruszył zaraz za nią. Kobieta zaś bez słowa wyszła z pokoju, zaś chwilę później opuścili samą Perłę. Następne dwa kwadranse spędzili na poruszaniu się wąskimi uliczkami, tymi, do których normalni ludzie, a zwłaszcza ci zdrowi na umyśle woleli się nie zapuszczać, lecz wilki owe bez trudu odnalazły drogę.



***



Na placu zebrało się już wiele... osób, bo trudno było powiedzieć, że byli tam sami ludzie. Dziwnie ściśnięci w miejscu, z którego było najbliżej do króla, a do którego najdalej strażnicy dopuszczali, przypominali Avisielowi głupie bydło. Głupie bydło przed burzą nawet, bowiem można było wyczuć swoistą nerwowość wśród zebranych. Wilkowi było to obojętne, tak długo, jak długo tylko będzie względny spokój.

-Ooooh? Tłuszcza przyszła obejrzeć sobie przedstawienie? Będą magiczne sztuczki? A może powieszą kogoś? – usłyszał ironicznie pytania swojej towarzyszki, która starała się dostrzec co dzieje się z przodu, dalej przed nimi.

-Chodźmy trochę bliżej.

Mężczyzna bez słowa ruszył do przodu, rozpychając na boki tych, którzy mieli zaszczyt stać przed nimi tak, aby wraz z Anesh mogli podejść bliżej miejsca, gdzie pojawi się król. Avisiel, który odwracał się co jakiś czas aby sprawdzić, czy kobieta idzie za nim, mógł dostrzec, jak krzywi się nieznacznie pod wpływem odoru, jaki unosił się nad tłumem, tym samym, który można było poczuć w tak wielu częściach miasta. Nie skomentował tego jednak, tylko szedł dalej.

Kiedy to akurat przedarli się mniej więcej przez połowę tłumu, wtedy na specjalnie przygotowanym podwyższeniu pojawił się nowo obrany król. Nie wyglądał na wiele starszego niż Avisiel.

- Cieszę się, że tak licznie tutaj przybyliście.

"Huh, nie wiem z czego tu się cieszyć" pomyślał Avisiel, a prawdopodobnie zrobił to też zebrany tłum, bowiem podniosły się głosy wskazujące na to, że są jak najbardziej przeciwnego zdania. Zrobiło się nieciekawie i mimo wysiłków straży, niewiele wskazywało na to, że sytuacja się poprawi.

Wiadomo jednak, że życie uwielbia być ironiczne, tak więc zapewne strzała, która pojawiła się znikąd miała coś w kierunku uspokojenia ludzi zrobić. Teoretycznie.
Może by się udało, gdyby całkiem przypadkiem nie trafiła w młodego króla, kto wie.
Wiadomo jedynie było, że po sekundzie zdziwienia, które na chwilę zaskoczyło zebranych, nastąpiło całkowite szaleństwo. Ludzie, krasnoludy, elfy i cokolwiek jeszcze można było w tłumie znaleźć, wszyscy zaczęli przepychać się w każdą możliwą stronę.

Co gorsza, tłum ów rozdzielił go z Wilczycą i nie mógł na to nic zupełnie poradzić.

Postanowił się więc wydostać z tłumu i znaleźć miejsce, z którego będzie mógł wypatrzeć Anesh, bądź chociaż pokazać się jej. Nie obyło się bez korzystania z najważniejszego argumentu każdego, kto bierze udział w takich zgromadzeniach, to znaczy odpowiednio wykorzystanych łokci. Gdyby ktoś się przysłuchiwał, to mógłby usłyszeć stłumione przez bezdech jęki ludzi, którzy stanęli przypadkowo na drodze Avisiela. To wszystko zaczynało być naprawdę irytujące, chociaż jednocześnie przestało być nudne tak, jak zapowiadało się jeszcze chwilę temu.

W pewnym momencie Wilk wypadł z tłumu niemal wprost na ludzi, z którymi jeszcze niedawno zmuszony był siedzieć w Perle. Nim zdążył cokolwiek zrobić, pojawił się przy nich człowiek, który rzucił krótko:

-Chodźcie za mną.


Można było się spodziewać, że był wysłannikiem Yana. Prawdopodobnie. W tym momencie jednak nie można było się nad tym dłużej zastanawiać, bowiem wokół pojawili się osobnicy, którzy wcale nie wyglądali na rozwścieczony tłum. Grupa usiłowała się od nich oddalić, acz nie wyszło im to specjalnie, bowiem i drogę ucieczki zagrodziło im pół tuzina wyżej wspominanych zamaskowanych obcych. W tym momencie wspominany przez Avisiela jako zapijaczony osiłek qunari rzucił się na nich w sam środek, powalając dość zręcznie, jak na kogoś takiego, trzech z nich. Pozostała więc tylko trójka, która rozsądnie odsunęła się od olbrzyma, lecz nierozsądnie rozdzieliła się.

Wilk dobył miecza i bez zbędnych konwenansów zaatakował tego najbliżej siebie. Zaczął powoli, rozgrzewając rękę typowymi, podstawowymi atakami, sprawdzając jednocześnie umiejętności swego przeciwnika. Kątem oka dostrzegł skradającą się zza swego przeciwnika Anesh. Nie oderwał od niego wzroku, by nie zdradzić podstępu Wilczycy i parował ciosy do czasu, aż jego adwersarz pożegnał się cicho z życiem, upadając pod nogi Avisiela. Kobieta podeszła bliżej, a na jej twarzy malował się błogi wyraz, który mężczyzna poznał od razu - satysfakcja. Dłonią zaś dotknęła go delikatnie, innym zaś mogłoby się wydawać, że przez przypadek. On zaś tylko uśmiechnął się w odpowiedzi i oparł delikatnie swoją dłoń na ramieniu kobiety, zadowolony, że nic w tym chaosie się jej nie przydarzyło.

-Chodźmy, mój Wilku. Na polowanie.. – powiedziała cicho tak, aby jedynie on mógł to usłyszeć.

-Chodźmy. Zabawmy się.

Avisiela nie trzeba było długo zachęcać, więc tylko włożył miecz na powrót do pochwy i ruszył za kobietą oraz innymi, na spotkanie z Yanem.