Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-02-2010, 20:22   #385
Keth
 
Keth's Avatar
 
Reputacja: 1 Keth jest na bardzo dobrej drodzeKeth jest na bardzo dobrej drodzeKeth jest na bardzo dobrej drodzeKeth jest na bardzo dobrej drodzeKeth jest na bardzo dobrej drodzeKeth jest na bardzo dobrej drodzeKeth jest na bardzo dobrej drodzeKeth jest na bardzo dobrej drodzeKeth jest na bardzo dobrej drodzeKeth jest na bardzo dobrej drodzeKeth jest na bardzo dobrej drodze
EPILOG

- Daj ich naaaaam! - Dało się słyszeć całkiem wyraźnie. - Daaaaj nam co naaaaaasze!!

Jeden z górali drgnął niczym oparzony, oderwał się od swojej grupki i rzucił do ucieczki. Gdy tylko zagłębił się w dziwną mgłę jego okrzyki gwałtownie ucichły. Pozostali nie czekając uchylili wrota karczmy i niemal wepchnęli śmiałków do środka. W tym całym zamieszaniu Olegard, tchnięty tym samym nagłym przestrachem co uprzednio góral, czmychnął spod ich rąk i również zniknął we mgle. Nie zdążyli zareagować, a byli już w środku. W karczmie panowała cisza, zupełnie niepodobna do wszechobecnego na zewnątrz harmidru. Jedyny dźwięk jaki dobiegał ich uszu wydobywał się z raźnie trzaskających w kominku polan drewna. Na czele weszła Narfin, omal nie przewracając się o leżące u wejścia karczmy ciało Szramy. W sztywniejącej dłoni dalej zaciskał rękojeść małego sztyletu. Tego samego wiernego przyjaciela, którym wiele, wiele dni temu uśmiercił zwiadowcę pod Amon Sul. Strażniczka dostrzegła też Riviliona.

Był tam i czekał. Stał wsparty plecami o jeden z masywnych, obficie zastawionych strawą dębowych stołów. Jego długie pazury wżynały się w złote oprawy rozwartej księgi, którą wertował spod przymrużonych powiek, zostawiając na nich czarne, zygzakowate rysy. Zmienił się. Rysy jego twarzy wygładziły się. Zniknęło z niej też kilka szpecących blizn. Podniósł na nich wzrok dopiero, gdy ostatni z członków drużyny przekroczył próg karczmy.


- Witajcie! Witajcie w skromnych progach tego zacnego przybytku! Rozgośćcie się, jedzcie pijcie.. To już koniec! A jako że to koniec, powinniście, wzorem wszystkich dobrych historii, uzyskać kilka odpowiedzi nim zamkniemy ostatni akt i przejdziemy do epilogu! – Podniesiony głos Żmii niósł się po wszystkich zakamarkach pomieszczenia. Coś jeszcze przykuło uwagę strażniczki. Dwa pierścienie zdobiące jego prawice. Jeden z nich, ten sam, który ongiś służył Galdorowi, rozbłysnął słabo pod jej spojrzeniem, jakby z niemą prośbą o ratunek. Żmija powiódł otwartą dłonią dookoła, wskazując ściany Kucyka.

- Gdybym chciał.. Gdybym tylko chciał, z tego miejsca nie pozostał by kamień na kamieniu. Przetoczył bym się przez ziemie północy ze swoją armią siejąc pożogę i zniszczenie, a to.. – Uniósł księgę nieco wyżej. - to wydostał bym z gruzów pięknego Imladris… spomiędzy ciał dumnych pierworodnych. Ale po co? Skoro zjawiliście się wy? Dumni, bohaterscy i głupi. Wy i wasz wspaniały Noldor. Odganiający upiory, zabijający waszych wrogów, znający wszystkie drogi, służący radą… - Urwał na chwilę, by obniżyć głos do szeptu. - na każdym kroku realizujący elementy mojej genialnej układanki. A teraz, teraz mam to, a wy jesteście już martwi. Oczywiście! – Wyprostował otwartą dłoń w ich kierunku. Następnie wskazał palcem Szramę. – Oczywiście możecie próbować, ale niczego to nie zmieni. Jesteście już martwi. On. Ty, Jabłkowy Hobbicie. Narfin, piękna i przebiegła. Manfennas, zdradzony przez swojego najlepszego druha… Olegard… tak, Olegard też jest już martwy. Chciałem tylko spojrzeć w wasze twarze. Potem odszukam wszystkich, którzy udzielili wam wsparcia. Mistrza Balthima, szukającego właśnie drogi wśród mgieł, Avarona, Kethana, Aegiliona, którego wypuściłem z niewoli w Angmarze by mieszkańcy Rivendell mogli dzielić jego ból i troski… Taaak… chciałem tylko spojrzeć w wasze twarze, nim przejdziemy do tego, co nieuniknione. Czy chcecie mnie o coś zapytać? Zaproponować? Zaoferować? Kto wie! Może macie coś, co nawet, przy całej przebiegłości, którą obdarzył mnie Pan w Okowach, umknęło mojej uwadze. Nigdy nie ma złej pory na rozmowę! Haahaahaahaha!

Śmiech niósł się po pomieszczeniu, odbijając od ścian i wracając do ich uszu. Całe pomieszczenie zdawało się wirować. Dłoń Szramy nieco mocniej zacisnęła się na rękojeści…

 

Ostatnio edytowane przez Keth : 13-02-2010 o 09:26.
Keth jest offline