Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-02-2010, 17:54   #386
Betterman
 
Betterman's Avatar
 
Reputacja: 1 Betterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnie
Szrama śnił ciemny, duszny sen. Sen o potędze. Szrama śnił śmierć. Śnił ból, nienawiść i spełnienie. Śnił spłatę narosłych przez lata długów.

Prawa Ręka Pana, obleczona w czarną, twardą skórę nabijaną srebrem. Obracająca w gruzy skinieniem palca, wiodąca nieustraszone, oddane legiony. Wiodąca śmierć i pożogę. Spłatę.

Nieskończone trawiaste równiny porasta nieprzeliczony las włóczni. Żałobny wicher plącze jasne włosy zatkniętych na nich głów, wdziera się w otwarte do krzyku usta i zawodzi gniewnie.

Godni elfowie na postronkach. Przysposobieni do najpodlejszych posług. Godni współczucia i pożałowania.

Białe Miasto płonie. Niezdobyte mury pękają w uścisku Prawej Ręki Pana. Prawej Ręki Białej jak te mury Żmii.

Tylko...
żmija nie ma ręki... prawej ani lewej...
Tylko...

Żmija jest Panem. Z jego rozkazu rozwierają się bramy zdruzgotanego miasta. Z jego mocy kroczy po ulicach w chwale zwycięzcy pierwszy sługa, generał. Strąca strażników z piedestału władzy do rynsztoka cierpienia. Białe drzewo im nie pomaga. Białe drzewo płonie...
Kroczy po ulicy w chwale zwycięzcy, aby spełniło się proroctwo z Karkołomnego Zaułka. Wokół kłębią się ranni, wymęczeni ludzie. Wyciągają ręce po łaskę, a on kroczy w chwale zwycięzcy. Szuka, aż znajdzie.

Tamci patrzą... patrzą...
Odejdź, mówi, odejdź, krzyczy... płacze...
Rome... Rome...
Rome...

Tylko...
ścięłaś włosy...
Tylko...
ty jedna piękna i dobra...
Tylko...
Rome...


Dłoń Szramy nieco mocniej zacisnęła się na rękojeści. Chrapliwie wciągnął powietrze, wystawiając napięte nerwy przybyłych na jeszcze jedną próbę i odrywając ich spojrzenia od złowrogiej postaci w głębi karczmy. Z poziomu brudnych desek zagapił się w zielone oczy zaskoczonej Narfin dziwnie obco, boleśnie i rozpaczliwie. Potem odwrócił wzrok i ostrożnie usiadł, a po krótkim odpoczynku zebrał się w sobie i niezręcznie dźwignął na nogi. Potoczył wokół nieprzytomnym spojrzeniem i znów zatrzymał je na Narfin. Zamglone, wilgotne i przerażone. Brudny jak chyba jeszcze nigdy i wymięty ponad pojęcie ludzkie i hobbicie. Twarz miał podrapaną, jakby go przez najgorsze chaszcze włóczyli, lewą brew rozciętą głębiej i paskudnie spuchniętą. Ręce ciemne od zaschniętej krwi. Szepnął coś bezgłośnie.
 

Ostatnio edytowane przez Betterman : 17-03-2010 o 23:37.
Betterman jest offline