Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-02-2010, 18:39   #366
Eleanor
 
Eleanor's Avatar
 
Reputacja: 1 Eleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputację
Stojący bez ruchu Ceadmon, wpatrujący się od dłuższej chwili w postument z diademem, poczuł nagle na swoich plecach czyjeś spojrzenie. Pomyślał, że wróciła półkrwista towarzyszka, ale gdy spojrzał w tamtą stronę zobaczył kobietę ze swojego ostatniego snu. Elfią strażniczkę tego miejsca. Podeszła bliżej i miał okazję się przekonać, że jest nie do końca materialna. Gdyby wyciągnął rękę przed siebie, pewnie przeszła by przez jej ciało jak przez gęsta mgłę. Nie wykonał jednak żadnego gestu. Stał w ponurej ciszy otaczającej to co pozostało z potęgi elfów. Patrzyli sobie prosto w oczy, jakby toczyli pojedynek na spojrzenia.
W końcu strażniczka pierwsza, nie przerywając wzrokowego kontaktu, przemówiła głosem który rozbrzmiał tylko w jego umyśle:
- <Czuję, że zależało Ci na tej kobiecie> – Wskazała dłonią na kamienne ciało Malanthei – <Czuję twój ból i niezmierzone poczucie straty. Tylko Ty potrafisz zrozumieć moją samotność...
Pomóż mi! Przywróć życie w to miejsce. Niech elfie dzieci znowu biegają po ulicach Lin in'mbar. Niech rozbrzmiewa tu szum wiatru, śpiew ptaków i rozmowy. Wtedy ja oddam Ci Opiekunkę.>


***


Kiedy pragniesz czegoś całym sercem i przed tobą nagle staje możliwość urzeczywistnienia tego pragnienia, jakże trudno jest się powstrzymać. Dlatego pewnie gdy słowa Broga odbiły się w wielkiej sali głuchym echem, przez chwilę panowała cisza.
Może jednak to Ragnar miał rację, że najważniejsza jest droga, a nie cel sam w sobie? Przecież gdyby nie sama wyprawa Erytrea nie poznałaby Nikkolasa, Eliot Livii, a powikłane losy Araii i Ceadmona nie splotłyby się ze sobą w jedno.

Bezruch przerwał Ifryt, który skinął nieznacznie głową i w powietrzu zarysował się niewielki portal. Poszerzył się i po chwili wypadła z niego szczupła, czarnowłosa dziewczynka w wieku około dwunastu lat. Upadła na podłogę, ale szybko podniosła się i z przestrachem rozejrzała po otoczeniu. Jej wzrok spoczął na kiwającej się Livii. Podbiegła do niej z cichym okrzykiem i otoczyła drobnymi ramionkami jej szyję.

Zanim wszyscy zdążyli ochłonąć z miejsca gdzie jeszcze przed chwilą leżały roztapiające się lodowe posągi, podnieśli się Falkon i Klaus. Erchaim z okrzykiem radości podbiegł do siadającego na kamiennej posadzce Ojuna.
Ragnar, który zdążył zaledwie zaleczyć ranę na głowie Arai, zobaczył jak ta ostatnia otwiera oczy patrzy na niego przytomnie, a na jej ciele nie ma już żadnej rany.
Obok Broga pojawiła się nagle Martha z niedowierzaniem na twarzy patrząca na swoje dłonie, a potem z głośnym okrzykiem rzuciła się na szyję zaskoczonego krasnoluda.
Do pogrążonego w ciemności umysłu Livii dotarło w końcu, kto obejmuje ja tak mocno. Z radością i łzami w oczach przytuliła do siebie dziewczynkę.
Półelfia wojowniczka podniosła się powoli, z niedowierzaniem wpatrując w leżącego metr dalej Zahira. Wyglądał jakby nigdy nie tknęła go moc złego czaru kapłanki i nie roztrzaskał się na jej oczach chwilę temu. Czy był na tyle żywy, że czar potraktował go jako kompana wyprawy? A może była to jego właściwość, o której jak dotąd nie miała pojęcia? Odpowiedzi nie były teraz najistotniejsze. Jej dłoń zacisnęła się na stali. Znowu poczuła się kompletna.
Ifryt popatrzył na Eytreę i machnął dłonią. Ku jej ogromnemu rozczarowaniu nic się nie stało. Ale w sumie przecież jej życzenie dotyczyło kogoś w innym miejscu i przyszłości, która jeszcze nie nadeszła.

- Zrobione – Przemówił władca ognia i zgasł niczym płomień. Jakby rozpłynął się w powietrzu. Zostali sami. W ciepłych przestrzeniach ognistego królestwa.
 
__________________
The lady in red is dancing in me.

Ostatnio edytowane przez Eleanor : 12-02-2010 o 18:42.
Eleanor jest offline