Przyszedł na czas. Sala była wypełniona ludźmi Guhura, ale większość pomieszczenia zajmował gigantyczny, okrągły stół. Wokół stołu stało kilkanaście krzeseł. Większość z nich była już zajęta przez wikińskich wojowników. Guhur wskazał Kjetilowi miejsce, które ten zajął bez sprzeciwu. W końcu chciał dowiedzieć się o co w tej całej wyprawie w nieznane chodzi. Miał nadzieję, że w końcu usłyszy jakieś przydatne informacje, a nie stek bzur lub czcze przechwałki...
Wniesiono piwo. Kjetil zanurzył wargi w złotawym trunku. Nie był taki zły jak się spodziewał. Guhur dobrze zaopatrzył swój dziwaczny okręt. Zazwyczaj statki płynące na wyprawy łupieżcze miały na wyposażeniu suszone mięso, kiszoną kapustę i słodką wodę. Kjetil był miło zaskoczony i już zaczynał widzieć płomyk nadziei dla wyprawy. Za wcześnie.
Guhur zaczął mówić o wyprawie. O tym, że celem jest Svalbard. Że jest tam osada, w której znajduje się dogodna przystań. Kjetil przypomniał sobie wizję, jaką miał w karczmie. Widział Svalbard, a potem widział ludzkich i nieludzkich wojowników pod sztandarem ze smokiem. Czy te dwa obrazy były połączone? Oficjalny cel... Pomoc mieszkańcom osady, atakowanym przez wrogów. A więc wizja była prawdziwa. Cel nieoficjalny to tajemnica. Znów sekret, który Guhur zdradzi wybrańcom. Odynie, czemu tak musi być?
Potem w sali zapanował chaos. Coś atakowało statek. Kjetil nie miał sił, aby po raz kolejny przekonywać wszystkich, że wyprawa skazana jest na porażkę. Że bogowie odwrócili się od żeglarzy i wojowników zgromadzonych przez Guhura. Że potwór morski jaki ponoć atakuje statek, jest dzieckiem Lokiego. Pobiegł do komnaty, w której zostawił swoje rzeczy. Chwycił za topór i pognał na pokład. Woda wokół kadłuba burzyła się, potwór znajdował się tuż pod statkiem. Kjetil przywiązał kawałek liny do swojej nogi, a jej drugi koniec do masztu. W ten sposób zabezpieczył się przed zmyciem z pokładu. Czekał na zabójczy atak wodnego potwora. |