Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-02-2010, 22:35   #83
Romulus
 
Romulus's Avatar
 
Reputacja: 1 Romulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputację
"Golem" podniósł się z ziemi, ogłuszony i poobijany, tuląc do piersi melta-karabin. Ceramiczna lufa żarzyła się jeszcze wiśniowo po dzikim ostrzale "puszki". Kaus chwiejnym krokiem (eksplozje rakiet i granatów walnęły w niego ścianą sprężonego powietrza) podszedł do postrzelanego żelastwa które jeszcze chwilę wcześniej było orczą maszyną. Jeden z żołnierzy nachylał się już ze zgrozą i chorobliwą fascynacją nad "puszką". Wyszczerzony pysk pozbawiony połowy szczęki i czaszki wpatrywał się martwo w niebo. Debonair strzelił orkowi w szyję, niemal odrywając orkowi boltem łeb, sięgnął do wnętrza, zaparł się stopą o szczękę stwora i złapał za jedyny ocalały kieł (drugi zniknął wraz z częścią głowy), wyrwał go z ohydnym chrzęstem rozrywanych włókien.
- Kto chce?! - krzyknął. Jego głos zabrzmiał słabo nawet w jego własnych uszach. Splunął śliną przetykaną krwią i pyłem i łyknął z manierki. - Który to chce?! - potrząsnął krwawym trofeum. Jeśli nikt się nie zgłasza wciska gigantyczny kieł do kieszeni, by później zawiesić go na szyi wzorem Armageddońskich Łowców.
- A ty, debilu - odwrócił się do "turysty" - jak chcesz sobie popatrzeć to upewnij się najpierw że Xeno naprawdę nie żyje! - wskazał karabin luźno zwisający z dłoni mężczyzny.

Odwrócił się i dopiero teraz dojrzał rozerwane ciało Delii.
- Kurwa mać ... - zaczął i przerwał, świadom że nie może sobie teraz pozwolić na emocje, przy kilkunastu Gwardzistach z trudem otrząsających się po ataku oszalałego Xeno.

- Pomóżcie kierowcy! - zapędził chłopaków do roboty, porzucając iluzję że sierżant jest tu od rządzenia - Ty, ty, ty i ty! - wskazał paluchem konkretne osoby. - Pomóżcie kierowcy z gąsienicą! Odczepcie ten fragment i róbcie co koleś powie! I powiedzcie dowódcy żeby obrócił wieżyczkę i osłaniał nas ogniem bo inaczej kolejny zielonoskóry dobierze nam się do dupy!!!

- Iran, Dekares, ładujcie od razu kraka!
- sięgnął do plecaka, wyciągnął ciężki pocisk i podał go chłopakom. Wyciągnął też dwa z pobranych w kwatermistrzostwie ładunków, podszedł do rozciętego ciała Delii i na moment zacisnął szczęki. Jak zginie ganger to jest to normalna sprawa, ale jeśli nie daje rady upilnować swojej kobiety... Wzruszył ramionami i pospiesznie sięgnął po meltę Delii, żeby któryś z Gwardzistów sobie nie pomyślał że hiver robi się sentymentalny albo co.

- Skurwiel - mruknął przyglądając się cięciu po pile które zniszczyło melta-karabin. Sięgnął do szyi dziewczyny, zerwał nieśmiertelnik i wsadził go do kieszeni, zabrał też pełne zasobniki do melty. Podłożył pod ciało dziewczyny ładunek, wyciągnął drut i detonator, obrócił meltę by nie było widać uszkodzenia i uzbroił ładunek tak by przy próbie dźwignięcia ciała czy broni nastąpiła eksplozja. Odwrócił się w stronę kilku przyglądających się Gwardzistów i wykrzywił twarz w grymasie który przy dużej dozie dobrej woli i kompletnym braku znajomości "Golema" można uznać za uśmiech.
- Któryś z tych skurwysynów na pewno połakomi się na "wielką spluwę".

Drugi ładunek założył głęboko wewnątrz "puszki", uzbroił detonator (zwykły, by eksplozję wywołał wstrząs, najpewniej wybuch ładunku pod ciałem Delii).
- Macie granaty? - warknął do Gwardzistów. - Podzielcie się tak żeby każdy miał chociaż jeden czy dwa - dał przykład podając Basilkowi fragi.

Po naprawie gąsienicy Chimery ruszyli dalej. Oczywiście sprawiedliwość na tym świecie nie istnieje i sierżant okazał się dupą orka a nie dowódcą i pododdział zamiast zostać zmieniony przez "świeży" oddział, nie mający właśnie na koncie rozpaczliwej walki z "puszką", nadal pozostał w ogonie. Zbyt szybko dało się słyszeć z tyłu huk, niemalże lokalne trzęsienie ziemi. Oczywiście nie musiały to być ładunki Debonaira, jednak jak na jego gust eksplozja rozbrzmiała niekomfortowo blisko. Pościg za kolumną dopingowany widokiem pomniejszej hordy z tyłu był coraz bardziej nerwowy, ale "Golem" starał się nie poddawać nieuchronnemu przeczuciu czegoś niedobrego, co zbliża się wielkimi krokami ... czy raczej na skrzydłach wiatru!

Potworny wybuch łuku wlotowego wzniósł chmurę pyłu niesioną sprężonym powietrzem, wstrząsającym Gwardzistami i owiewającym ich duszącym obłokiem, nie to jednak było najgorsze! Lawina gruzu zasypała ulicę, blokując najkrótszą drogę odwrotu! Kaus rozejrzał się błyskawicznie, oceniając opcje, ale po raz pierwszy zawahał się - instynkt gangera krzyczał by zagłębić się w labirynt uliczek, jednak walczył zażarcie z wspomnieniem kolumny i wątpliwym bezpieczeństwem osłony ognia Chimer!

- Kurwa mać! - wrzasnął za oddalającym się latającą konstrukcją Xenos - Gdybym miał ciężki bolter, to... - przeniósł spojrzenie na wyrzutnię rakiet i nagle agresywność gangera wzięła górę.

- Iran, wal w środek tych sukinsynów, nieważne że to krak! - krzyknął do szeregowca - Dekares, odwróć się, w plecaku masz fraga! Reszta, łapać granaty w dłoń, chociaż ich spowolnimy! - podbiegł do Dekaresa i wyszarpnął z jego plecaka ostatni przeciwpiechotny pocisk do wyrzutni, by od razu po wystrzeleniu kraka załadować fraga!
 
__________________
Why Do We Fall? So We Can Rise

Ostatnio edytowane przez Romulus : 14-02-2010 o 20:31.
Romulus jest offline