Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-02-2010, 12:22   #11
Kokesz
 
Kokesz's Avatar
 
Reputacja: 1 Kokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputację
Josef usiadł przy stole na przeciwko Gweniana. Z wyraźnym zadowoleniem spoglądał na na stół, na którym co chwila pojawiały się nowe potrawy. Widać było, że z niecierpliwością czekał aż siedzące przy stole damy poczęstują się znakomitościami stołu. Po chwili sam zaczął nakładać na swój talerz jedzenie. Nałożył sobie solidna porcję sera i mięsiwa. Do tego nalał pełny kielich wina i rozpoczął ucztę. Trzeba przyznać, że nie był wirtuozem dobrych manier. Jednakże nikt nie nazwałby go "świnią".

W momencie, gdy Hori przedstawiła się nowym towarzyszom podróży, Lindrof pośpiesznie chwycił za puchar z winem. Przechylił go i wziął duży łyk, by szybciej przełknąć jedzenie.

- Wybaczcie... Jestem Josef Lindrof, inżynier z cadwallońskiej Gildii Inżynierów. - przedstawił się nie zważając na to, że Hori chciała kontynuować rozmowę z Gwenianem. - Miło mi spotkać przedstawicieli elfiej rasy. Zawsze powtarzałem, że elfy to poczciwe istoty.

Po chwili zorientował się, że przeszkadza Hori w rozmowie. Na jego twarzy pojawił się rumieniec. To zaś ze względu na jego różową cerę sprawiło, że jego twarz przez moment była czerwona niczym dojrzała truskawka. Skinieniem głowy pokazał Hori, że może kontynuować przerwana przez niego rozmowę i zajął się swoim jedzeniem.

Gdy opróżnił swój kielich i gdy na jego talerzu już nie wiele pozostało jedzenia, jakby zapomniawszy o tej kłopotliwej sytuacji skierował swoje słowa do Luizy de Fronberg:

- Chciałbym we własnym imieniu podziękować za zaproszenie nas do Kerak. Bardzo przyjemnie będzie położyć się w wygodnym łożu, otoczonym solidnymi murowanymi ścianami. Jako inżynier nie przywykłem do długich wojaży.

*******************

Po śniadaniu Josef Lindrof udał się do swojego wozu. Wóz ten wyróżniał się z korowodu władca Badonbergu. Ciągnięty był przez dwa woły, o długich, lekko zakrzywionych rogach i brunatnej maści. Wóz był wysoki, dwu-kondygnacyjny. Poruszał się na dwóch wielkich, drewnianych kołach. Były one wzmocnione metalem. Cały wóz był zrobiony z drewna. Nawet zadaszenie miał drewniane. Z tyłu mieściły się niewielkie drzwi. Na zewnątrz pełno było przywiązanych do ścian wozu beczek i skrzyń. Druga kondygnację stanowiło coś jakby wieżyczka, dzięki której można było obserwować lepiej okolicę niż z poziomu gruntu.

W środku były spartańskie warunki. Na prowizorycznym posłaniu leżał przyjaciel Josefa Orn. Przy nim czuwała młoda kobieta, która zajmowała się rannym o momentu, gdy dwaj inżynierowie wraz z baronem wyruszyli na zesłanie.

- Rany goją się - powiedziała kobieta widząc wchodzącego do środka Lindrofa - ale pański towarzysz nadal gorączkuje. Jeśli nadal będzie to trwało, to może skończyć się źle.
- Rozumiem. - Josef z pochmurniał słysząc nie najlepsze wieści o zdrowiu przyjaciela. - Wieczorem będziemy w Kerak. Może tam będziemy mogli zrobić więcej.
 
__________________
Nic nie zostanie zapomniane,

Nic nie zostanie wybaczone.
Księga Żalu I,1
Kokesz jest offline