Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-02-2010, 15:27   #30
Endless
 
Endless's Avatar
 
Reputacja: 1 Endless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodze
Chishio wszedł do mieszkania dziewczyny. Akichi niepewnie podążył za nim. Na jego policzkach widniały rumieńce - z wysiłku lub też zakłopotania.Trafili do gustownego przedpokoju. Chłopacy zdjęli mokre kurtki i zabłocone buty.
- Sayuri... - Chishio podszedł do przyjaciółki i mocno ją uściskał. Tyle się ostatnio wydarzyło... Muszę ci o wszystkim opowiedzieć.

Poklepała go po plecach.
- Rozumiem Chishio. Wejdźcie, zaparzę herbaty i wszystko mi opowie... cie ? - skinęła w kierunku Akichiego. - Sayuri desu.
- Kinochimaru desu. Yoroshiku ne. - ukłonił jej się głęboko.

Dziewczyna wprowadziła ich do niewielkiego , ale przytulnie urządzonego "salonu". Mieszkanie było typowo studenckie. Niewiele mebli, poupychane po kątach książki, stare biurko a na nim laptop firmy Fujitsu. Sayuri szybko zniknęła za drzwiami kuchni.

- Usiądź, ja zaraz wrócę. - powiedział do Kinochimaru i zniknął za rogiem.
Poszedł do kuchni za swoją przyjaciółką.

Kuchnia była niewielka. Wszystko - meble, sprzęt agd, naczynia w kolorze czystej bieli. Pomieszczenie zdawało się wręcz sterylne. Dziewczyna nacisnęła przycisk na elektrycznym czajniku i wyciągnęła dwa kubki.
- Zielonej ? Czy może wolicie kawy ?... W sumie jest późno. - zdawała się mówić tak, jakby w zaistniałej sytuacji nie dostrzegała nic zadziwiającego.
- Zielonej. Sayuri-chan, nie chciałem cię nachodzić. Przepraszam, ale... musiałem trafić w bezpieczne miejsce, i tylko twój adres przychodził mi na myśl.
Uśmiechnęła się do niego.
- Pochlebia mi to Chishio. Wiesz , że zawsze możesz na mnie liczyć. Chcecie... zostać na noc, tak?
- Oczywiście, jeżeli nie był to problem... - chłopak utkwił wzrok w podłodze.
- To żaden problem. Ale zaoferować mogę wam tylko stare łóżko na piętrze... Przepraszam. Nie wystarczyło mi pieniędzy na wyremontowanie tamtej części mieszkania. Przyszykuje wam pościel. - w tym momencie woda w czajniku zawrzała, a dziewczyna zalała nią zawartość kubków.
- Mam nadzieje, że nie wplątałeś się w nic ... poważnego, Chishio?
- Prawdę mówiąc sam nie wiem... Ostatnio dzieje się tyle... Ledwo wytrzymuję sam ze sobą, Sayuri.
Dziewczyna odwróciła się do niego przodem, opierając plecy o blat kuchenny.
- Chcesz o tym pogadać teraz? W cztery oczy? - znaczącym spojrzeniem wskazała drzwi do pokoju.
Chishio westchnął.
- Na to będzie jeszcze czas. Póki co, nie chciałbym, aby mój przyjaciel poczuł się zbędny. - uśmiechnął się lekko i wziął kubki z herbatą, po czym przeszedł do salonu.

Akichi siedział na tatami przy niskim stoliku z jasnego drewna. Wpatrywał się w włączony telewizor.
- Ach , przepraszam... Nawyk. Włączyłem go.
- Nic nie szkodzi. - uśmiechnęła się do zakłopotanego chłopaka , po czym uklęknęła przy stoliku.

Akichi spojrzał w oczy Chishio , po czym ostrożnie przeniósł je na ekran. Właśnie nadawano wiadomości na programie NHK. Tytuł w pasku na dole ekranu mówił - Masakra i strzelanina w Tokyo. Hanakawa tłumaczył dziennikarzom do czego właśnie doszło. W tle widać było dom Chishio. Detektyw wymienił imię i nazwisko Akichiego.

- Co do... Co to ma być? - chłopak z niedowierzaniem patrzył w telewizor.
Akichi wyłączył go w tej chwili i przycisnął czoło do tatami, kłaniając się Chishio.
- Przepraszam cię... To moja wina.
Sayuri zdjęła z nosa okulary i odłożyła je na niewielką półeczkę obok stołu.
- Przyszykuję dla was pościel... zaraz wrócę. - widocznie postanowiła dać im chwilę na rozmowę.

Chishio poczekał aż dziewczyna opuści pomieszczenie. Uniósł rękę i położył dłoń na ramieniu chłopaka.
- Nie obwiniam cię za nic. Powiedz proszę tylko, co tak naprawdę się stało... - powiedział cichym, ciepłym głosem.
Akichi wyprostował się, spojrzał w oczy Chishio, po czym przeniósł spojrzenie gdzieś na ścianę za nim.
- Wróciłem z wykładów pod wieczór... Wcześniej byliśmy razem ze znajomymi w centrum handlowym na kawie. Nasz zespół zajął pierwsze miejsce w rozgrywkach między uniwersyteckich... Od pewnego czasu czułem , że Minoru woli być sam w domu. Czułem, że mu przeszkadzam. Zresztą decyzja o zamieszkaniu razem... Szczerze mówiąc chyba bałem się mu odmówić. - przełknął silne głośniej i spauzował. - Czasami w jego oczach pojawiało się coś szalonego. Przerażało mnie to. Tamtego wieczora chciałem wyjaśnić wszystko co jest między nami. Minoru właśnie wrócił z jakiejś podróży... Mówił mi , że wyjeżdża na trzy dni do chorej ciotki. Do Kyoto. Kiedy wróciłem do domu nie było go . Postanowiłem zatem przebrać się i napić herbaty czekając na niego. Znalazłem nierozpakowaną torbę podróżną... Chciałem zwyczajnie wrzucić jego ciuchy do pralki... Ale to co tam znalazłem... - zacisnął mocno powieki. - Tam był bilet na linię shinkansenów Tokyo - Awara. Brzytwa... I zakrwawiony ręcznik. Złapałem za brzytwę, otworzyłem ją. Też była umazana krwią. - chciał spojrzeć na Chishio, jednak w połowie drogi jego oczy zatrzymały się.
Utkwiły w bezruchu.
- Wtedy usłyszałem , że Minoru wrócił do mieszkania... W panice wrzuciłem do torby ręcznik, bilet, ale było za późno. Zobaczył mnie i w ... w jego oczach znowu pojawił się ten wściekły, szalony błysk. Nawet nie wrzasnął. Zdzielił mnie w twarz i odepchnął od torby. Starał się wyrwać brzytwę z mojej dłoni. Byłem tak przerażony... Moja dłoń zaciskała się na niej coraz mocniej. W końcu odepchnąłem go nogami i poderwałem się do góry. Chciałem wybiec. Ale znowu mnie złapał... i pchnął na półkę z książkami. Jak szmacianą lalką... Nie wiem jak to możliwe. Nigdy nie poczułem takiej siły... Rzucił się na mnie i przycisnął do ziemi. Dalej próbował wyrwać tą cholerną brzytwę ! - w jego oczach zebrały się łzy. - Kilka razy zdzielił mnie w twarz, i wtedy... Nie wiem jak. Zacząłem machać rękami, próbowałem się zasłonić przed jego ramionami. I.. i poczułem coś ciepłego na twarzy. - łzy pociekły po jego policzkach. - To była jego krew. - dokończył zdanie, po czym jego głos się załamał.

Akichi zgiął się w pół i zaczął drżeć cicho popłakując. Chishio słuchał tego z zapartym tchem. Nigdy nie widział Minoru w takim stanie. Słowa Akichiego wydawały się absurdalne, ale Chishio czuł, że mówi prawdę. Przełknął ślinę i jego dłoń spoczęła na głowie chłopaka. Siedział tak przez dłuższą chwilę, pocieszając Akichiego tym drobnym i delikatnym gestem.
- Przepraszam , że ci go zabrałem... Ale naprawdę , nie chciałem tego. - szeptał dalej drżąc . - Po tym wszystkim... próbowałem mu pomóc. Ale... Ale kiedy spróbowałem się podnieść, on chwycił mnie za gardło i zaczął dusić. Do ostatniej chwili. Przez cały czas próbował, aż nie padł na ziemię. - przez chwilę nie był w stanie wydobyć z siebie słowa. - Przeraziło mnie to wszystko. Usłyszałem syreny... wstałem i... uciekłem.
- Już dobrze... - powiedział cicho, ocierając mokre oczy. To nie twoja wina... tylko się broniłeś.
Skinął lekko głową, jednak dalej nie usiadł. Kulił się , najwyraźniej nie potrafiąc spojrzeć w twarz Chishio.
- To... To chciałem ci opowiedzieć od samego początku, Chishio-kun.
Młodzieniec skinął głową, na znak zrozumienia. Wziął w obie ręce kubek z ciepłym płynem i napił się z niego. Rękawy bluzy miał mocno podciągnięte, tak, że jego ręce były zabezpieczone przez oparzeniem się.

W tym momencie usłyszeli kroki na schodach. Sayuri wróciła do pokoju. Zaskoczona spojrzała na Akichiego, po czym posłała pytające spojrzenie na Chishio. Chłopak odpowiedział na jej spojrzenie lekkim skinięciem głowy.
- Myślę, że Kinochimaru chciałby wziąć kąpiel. Sayuri-san, pokażesz mu gdzie jest łazienka? - mówiąc to puścił przyjaciółce oko.
- Zapraszam za mną. - uśmiechnęła się do Akichiego.
Ten podniósł się, ale głowę zwiesił tak by żadne z nich nie zobaczyło jego twarzy. Na krótką chwilę Chishio został sam w pokoju.

- No dobra... To jest bardzo dziwne, Chishio - powiedziała dziewczyna, wchodząc do pokoju.
Chłopak zaśmiał się lekko, rozlewając przy tym trochę herbaty.
- Dziwne? To jest absurdalne, Sayuri...
- Zaintrygowałeś mnie. Mów dalej. - chwyciła kubek z zimną już kawą i usiadła przy stoliku. - Kim on jest?
Chłopak sposępniał trochę i jego wzrok padł na trzymany w dłoniach kubek.
- To jest kochanek Minoru... - powiedział cicho. A raczej był... Minoru nie żyje. - spojrzał dziewczynie w oczy.
Dziewczynę zdziwił brak emocji w głosie Chishio, kiedy ten mówił.
Spokojnie upiła łyk gorzkiej kawy.
- To rzeczywiście... Dość "absurdalne"... - powiedziała z nutką ironii w głosie.- Minoru nie żyje ? To jego kochanek... Ten sam , dla którego cię zostawił ? Co robicie razem ? Zdajesz się smutny. Ale nie przybity.
Młodzieniec przytaknął.
- Świadomość, że Minoru już nie ma, dopiero do mnie dociera... Nie wiem czemu, ale nieświadomie chroniłem się przed tym faktem. - powiedział szczerze. Z Akichim uciekałem przed... policją. - powiedział, spoglądając przyjaciółce w oczy.
- Dlaczego uciekaliście? - spytała ze stoickim spokojem.
- Podejrzewają go o zabójstwo... mnie chyba z resztą też. Gdybym nie wyprowadził jego z domu, pewnie teraz siedzielibyśmy w areszcie...
Skinęła ostrożnie głową.
- Wiesz co robisz?
- Mówiłem już... sam nie wiem.
Westchnęła lekko.
- Nie wiem co mam zrobić Chishio... Nie wiem, oj nie wiem. - uśmiechnęła się lekko. - Tym bardziej, że zdajesz się taki spokojny mówiąc to wszystko.
Chłopak zwiesił głowę i jego spojrzenie utkwiło w skrzyżowanych stopach. Brązowe włosy zasłoniły jego oczy.
- Nie jest mi łatwo. Ale radzę sobie. Muszę, innego wyjścia nie ma. Minoru... już nigdy nie poczuję jego dotyku. Nigdy nie usłyszę jego głosu. On... - na bluzę skapnęła łza. Jego już nie ma, Sayuri... - uniósł załzawione oczy, patrząc w twarz przyjaciółki.
Przysunęła się bliżej i go objęła.
- Musisz jakoś się z tym pogodzić. Wierze w ciebie.
- Wiem o tym... Ale świadomość, że zostałem sam... To zbyt wiele jak dla mnie.
Skinęła głową.
- Dlaczego więc... Co on robi tutaj z tobą ? - skinęła w kierunku łazienki.
- Oh... - chłopak przetarł oczy. Nie mogłem go tak po prostu zostawić...
Potarła go po policzku.
- To twój problem. Jesteś za dobry, Chishio-san. Za dobry, żeby dać sobie radę na tym świecie.
- Ale Sayuri... jak mógłbym żyć ze świadomością, że pozwoliłem wsadzić do więzienia niewinnego człowieka?
- Wiem. Nie mógłbyś. - odsunęła się , po czym dopiła resztę zimnej kawy. - Dzisiaj już o tym nie myśl. Odpocznij. Pościeliłam jedno łóżko... Ale mogę pościelić jeszcze sofę. - zerknęła na niepozorny mebel pod ścianą.
Chishio położył jej rękę na kolanie.
- Dziękuję, Sayuri-chan... Poradzę sobie. - wypił ostatni łyk herbaty i odłożył kubek na stół.
- Jutro wspólnie pomyślimy co dalej.- powiedziała głosem pełnym entuzjazmu.
Chłopak przytaknął przyjaciółce. Chwyciła oba kubki, po czym poszła do kuchni.
- Pozmywam i wracam do nauki. Czuj się jak u siebie, wiesz. - puściła do niego oczko, po czym zniknęła za drzwiami.

Chishio siedział, patrząc się smutno w swoje ręce. Szepty w jego głowie... Były jakby przytłumione, ale wyraźne. Rozróżniał poszczególne słowa, a w domyśle brał te szepty za czyjeś myśli. To było absurdalne, ale... jak inaczej mógł wytłumaczyć sobie to, co się stało? To, jak zdołali się wymknąć policji? Chishio był przekonany, że dzieje się z nim coś dziwnego...

Drzwi do łazienki zamknęły się z cichym łoskotem. Po chwili po pokoju wszedł Akichi wycierając w biały ręcznik włosy.
- Woda jest jeszcze ciepła... - chwilę mu zajęło, nim wydusił z siebie te słowa.
Być może czuł się zagubiony jeszcze bardziej niż Chisho?

Chłopak wymusił na sobie uśmiech. Szybko wstał i poszedł do łazienki, gdzie się zamknął. Zdjął z siebie ubrania i umył swe ciało. Ciepła woda była taka odprężająca... Gdy był już czysty wyszedł zawinięty w ręcznik.

Akichi siedział w pokoju sącząc już zimną Ocha. Spojrzał na Chishio, po czym jakby speszony opuścił wzrok na wyciszony telewizor.
- Przeziębisz się... - wycedził cicho pod nosem.
Trzymając w rękach złożone ubrania, poszedł na górę. Swoje rzeczy położył na krześle niedaleko łóżka. Ubrał tylko bieliznę i podkoszulek, po czym usiadł na łóżku i oparł się o ścianę, kuląc się. W takiej pozycji czuł się bezpieczniejszy i łatwiej było mu odpędzić od siebie pesymistyczne myśli.

Minęło kilka długich chwil. Sayuri wepchnęła w uszy słuchawki od iPod'a. Nie wiedziała o czym ma rozmawiać z Kinochimaru, a zostali w pokoju sami. Chłopak zresztą też zdawał się jej nie dostrzegać. Siedział , niby wpatrzony w ekran telewizora... Spojrzenie było jednak nieobecne. Myślami był gdzieś daleko stąd.

W końcu dopił zieloną herbatę, zerknął w kierunku Sayuri. Dziewczyna spostrzegła to kątem oka, jednak nie dała mu żadnego sygnału, znaku. Nie dostrzegała go. Akichi wstał i rozejrzał się po pokoju, po czym skierował się do schodów. Chwycił za poręcz i spojrzał w górę. Głęboki wdech, zaciśnięta dłoń - zaczął wchodzić na górę. Choć drzwi do pokoju były uchylone, nie przeszedł przez próg. Wcisnął głowę i spojrzał na Chishio.
- Chishio-kun... etto... Pomyślałem, że może chcesz ... znaczy, że potrzebujesz może czasu tylko...- przełknął ślinę spoglądając w jego kierunku dużymi oczami - tylko dla siebie ? Może zatem, poproszę Sayuri-san o koc i zostawię cię... To znaczy. Ja...- sam się pogubił w swoich słowach.
Westchnął głęboko zbierając wszystko do kupy.
- Nie chce ci się naprzykrzać . Zrobiłeś dla mnie już i tak... Wiele.
Na Kinochimaru padło smutne spojrzenie błękitnych oczu.
- Nic mi nie jest... - przetarł zaczerwienione oczy i wstał z łóżka. Możesz spać tutaj, ja zejdę na dół i zdrzemnę się na sofie... - gdy to mówił wziął swoje ubrania i skierował się do wyjścia. Nie martw się, wszystko jest w porządku. Nie naprzykrzasz mi się. Po prostu nie mogłem cię tak... zostawić. - powiedział, zatrzymując się na chwilę przy chłopaku.
Akichi stanął mu an drodze, kiedy chłopak zbliżył się do drzwi.
- Chishio-kun... To co stało się u ciebie w domu. - znowu się zająknął. - Przepraszam, jeśli tym również cię zraniłem ... - zwiesił lekko głowę i odstąpił na bok. - Jeśli wolisz. Rozumiem, w końcu tam jest twoja przyjaciółka , nie moja. - powiedział wymuszonym, weselszym od poprzedniego tonem.
Zaskoczony Chishio zamrugał kilka razy.
- Ja... ja sam nie wiem, co się wtedy stało. - powiedział, patrząc w swoje stopy, po czym leniwie opuścił pokój.

Akichi nie próbował przeszkodzić Chishio. Odprowadził go wzrokiem, po czym zrzucił siebie ubranie, i położył się na łóżku.

Sayuri siedziała plecami , można powiedzieć, do całego mieszkania. Jej oczy wlepione były w monitor laptopa. Dłoń wystukiwała długopisem rytm muzyki, cicho szumiącej z jej słuchawek.
- Sayuri-chan... gdzie będziesz spała? - powiedział pochylając się nad jej ramieniem.
Nie dostrzegła go w pierwszej chwili. Kiedy już się to stało , lekko pisnęła i zadrżała. Energicznym ruchem wydobyła słuchawki z uszu.
- Wystraszyłeś mnie. Myślałam, że już śpisz. - uśmiechnęła się lekko. - Gdzie będę spała ? U siebie w pokoju. - jej "pokojem" był futon rozłożony za kotarom w jednym z rogów salonu.
Chłopak wzruszył ramionami i wziął się za ścielenie kanapy.
- Coś nie tak ? - spytała widząc co robi.
- Wszystko w porządku... - powiedział, układając poduszkę.
- Skoro tak mówisz... Ja też już się położę. Nie mam siły na Freuda - ruszyła w kierunku parawanu. - Śpię ze słuchawkami w uszach, więc gdybyś czegoś potrzebował musisz mnie kopnąć - zaśmiała się cicho.
Chłopak odwzajemnił uśmiech i położył się pod kołdrą. Poczekał aż zgaśnie światło, po czym zamknął oczy. Szybko zmorzył go zdrowy sen.

Obudził się jednak po 4. Poszedł się załatwić, po czym skierował się do kuchni. Nalał sobie wody do szklanki i usiadł przy stole, na który padało światło księżyca i ulicznych latarni...
Usłyszał ciche kroki. Uderzenie i syknięcie. Po chwili z ciemnego pokoju wynurzyła się postać Akichiego. Szedł skulony, rozcierając coś na kolanie. Dopiero kiedy zrozumiał, że w kuchni jest ktoś jeszcze uniósł nieśmiało głowę i spojrzał an Chishio.
- Em... Przepraszam. Nie mogłem usnąć.
- Ja także. - powiedział osuszając szklankę.
Akichi usiadł przy stoliku.
- To strasznie głupie... - uśmiechnął się lekko spoglądając na podłogę. - Chce z tobą rozmawiać, ale kiedy już się na to zbieram nic sensownego się z moich ust nie wydobywa. - zerknął w jego stronę. - Cały czas mam wrażenie, że trzymasz się ostatkiem sił w ryzach żeby nie eksplodować.
Chishio nie poruszył się, ani nic nie odpowiedział.
- Taka cisza brzmi jak odliczanie... - wstał podciągając nieco bokserki , po czym nalał do jednej ze szklanek wody z kranu. - Wiem , że wpakowałem cię w to wszystko. Ale... Już powiedziałem, to co chciałem żebyś wiedział. Nie wiem czy zrozumiałeś to naprawdę, czy mi wierzysz. Ale jeśli wolisz, to jutro po prostu pójdę w swoją stronę.
Chłopak pokręcił głową.
- Ja... wierzę ci. Po prostu tyle się dzieje... wiele rzeczy jeszcze do mnie trafiło. I czuję się tak, jakbym siedział na zbyt szybko kręcącej się karuzeli...
Odłożył szklankę i lekko westchnął. Odwrócił się do Chishio i podszedł do niego, kładąc dłonie na jego ramionach.
- Ja potrzebowałem tego, abyś usłyszał prawdę. Kiedy zobaczyłem cię w klubie... Zrozumiałem, że to jest najważniejsze. Powiedz mi czego potrzebujesz teraz ty. - jego dłonie lekko się zacisnęły. - A postaram się pomóc ci to odnaleźć.
Chishio spojrzał w górę, w oczy Akichiego, a potem na jego dłonie.
- Nie wiem czego potrzebuję... To znaczy, nie mogę tego wyszukać w swoim sercu. Po rozmowie z tym... Gakidou... czuję się, jakby wszystko co, czym byłem, zmieniło się. Jestem zagubiony, Akichi-san. Do tej pory żyłem marzeniami i snami Minoru... a teraz, już go nie ma. W moim sercu jest pustka, którą muszę jakoś zapełnić, albo skamienieję...
- Nie wiem kim on jest... Ale czuje, że to co się stało wtedy. Ma z nim jakiś związek. Minoru miał przy sobie wizytówkę z nazwą tego klubu... A ten Gakidou jest tam znaną osobą. - przetarł twarz jedną dłonią. - Proszę, spróbuj usnąć. Idź na górę, będzie pewnie wygodniej. Na to żeby się martwić, też trzeba mieć siły. - postarał się uśmiechnąć.
Chłopak ziewnął i wstał. Kiedy wychodził z kuchni, nagle się zatrzymał, tak że wpadł na niego Akichi.
- Przepraszam... - powiedział, obracając się w jego stronę.
Akichi jakby automatycznie, kiedy wpadł na niego, oplótł go ramionami w pasie. Zdawało się, że sam jest tą reakcją nieco zdziwiony.
- Ty nie masz za co przepraszać, Chishio-kun.
Przez krótką chwilę patrzył w ścianę za Akichim zaskoczonym wzrokiem. Potem... mocno wtulił się w jego ciało.
 
__________________
Come on Angel, come and cry; it's time for you to die....
Endless jest offline