Wątek: Serce Nocy
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-02-2010, 19:35   #372
Zak
 
Zak's Avatar
 
Reputacja: 1 Zak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znany
Borin wysłuchał jednego z mężczyzn stojących wokół niego. Nazwa miejscowości w jakiej się znajdował niewiele mu mówiła. Do tego wspomniano o jakimś stróżu prawa, który na pewno nie będzie zadowolony z takiego „wejścia” krasnoluda.
Pieprzony kuglarz…

Zanim zdążył się odezwać do karczmy wpadł jakiś zdyszany, wysoki mężczyzna. Po krótkiej chwili, gdy udało mu się złapać oddech wykrzyknął coś o niewiernych. Wiadomość wywołała nie lada sensację, na co Borin się ucieszył. Może w całym tym bałaganie zapomną o nim? Albo chociaż będzie miał okazję, żeby się gdzieś ukryć na jakiś czas…

Widząc, że wszyscy wychodzą z gospody wzruszył ramionami i udał się za nimi. Założył topór za plecy, poprawił kuszę na ramieniu i wyszedł. Krasnolud rozejrzał się po otoczeniu i od razu dostrzegł grupę wieśniaków stającą w grupie. Każdy z nich trzymał jakieś narzędzia, które prawdopodobnie miały posłużyć im jako broń. Borin pokręcił głową widząc ten obrazek.

-„Fanatycy od siedmiu boleści psia mać…”- pomyślał spluwając pod nogi.

W środku tej zbieraniny stał kapłan żywo coś gestykulując. Krasnolud od razu pomyślał, że właśnie wygłasza jakąś wzniosłą przemowę na temat siły, jaką da im jakieś podrzędne bóstwo do walki z niewiernymi… Wszyscy ludzie byli tacy sami.
Na jego słowa zgromadzeni chłopi reagowali głośnym krzykiem podniecenia. W końcu kaznodzieja zakończył przemowę głośnym „za wiarę” i ruszył z całym tłumem do przodu.
Będąc ciekawym całej sprawy Borin ruszył za nimi. Gdzieś w głowie zaświeciła mu nadzieja, że może będzie mu dane obejrzeć „epickie” starcie tej chłopiej armii z tymi całymi niewiernymi.

W końcu gdzieś przed pochodem wyłoniła się rzeczka, na której brzegu stała grupka ludzi, ustawiających się w formację.
Nagle gdzieś za plecami usłyszał czyjś głos, a raczej wrzask. Wrzask krasnoluda. Krzyczał, żeby na niego poczekano obficie rzucając przy tym mięsem.
Krasnolud dostrzegł także na przedzie pochodu mężczyznę w czerni oraz kapitana oddziału w błękicie. Strój blondyna zmieszał lekko Broina. Wyglądał on bowiem, jakby szedł na jakieś przyjęcie do bogatego hrabi, a nie na spotkanie, które może zakończyć się walką.

W końcu gromada zatrzymała się, stając w pewnej odległości od przybyszów. Borin odszedł kawałek od grupy stając bardziej na boku, skąd miał doskonały widok na wszystko co się tam działo.
Między grupami nawiązała się rozmowa, podczas której przybysze spokojnie mówili co chcą zaoferować mieszkańcom wsi, podczas gdy tamci wrzeszczeli na nich i wyzywali od heretyków. Widząc to nieprzychylne nastawienie „niewierni” postanowili się wycofać na drugi brzeg, obiecując jednak, że każdy jest u nich mile widziany.

- I po przedstawieniu…- mruknął.

Po kilku minutach wszyscy się rozeszli, a na miejscu została tylko garstka osób, niewyglądających na kogoś kto mieszka w tej wsi od zawsze. Krasnolud, jak każdy inny przedstawiciel tej rasy był wyraźnie niezadowolony, że nie doszło do bitki. Borin pomyślał, że bycie krasnoludem jednak do czegoś zobowiązuje.

Przez dłuższą chwilę stał w milczeniu, zastanawiając się co teraz zrobić. Na dobrą sprawę nic nie wiedział o tym miejscu, nikt go tu nie znał, a na dodatek wyleciał z sufitu ze sporą ilością trupów…
Z drugiej strony musiał się trochę rozeznać, żeby wiedzieć chociażby gdzie dokładnie go wyrzucił ten chędożony mag. Gdyby chciał stąd odejść nie miał pojęcia w którą stronę się udać.

Ciszę przerwał krasnolud oraz blondyn, rozmawiając o tym, że wśród odpływających na tratwach mężczyzn brakuje jednego. Oznaczało to, że ktoś próbuje przeniknąć niepostrzeżenie do wioski. Może jednak nie mają tak szlachetnych zamiarów, jak głoszenie prawd swojej religii…

Nie widząc lepszego wyjścia podszedł do swojego poprzedniego rozmówcy i zaczął rozmowę.

-Eee… że się tak zapytam… Orientujesz ty się w szambie?- wypalił- Jeżeli tak i dalej interesuje cię moja historia, to proponuję rozmowę przy piwie! Wyróżniasz się od tubylców, więc wnioskuję, że nie jesteś stąd. Więc?
 
Zak jest offline