Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 10-02-2010, 01:21   #371
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
Wary:

Aylis, Borin, Cień:

Dziwne poczucie humoru.

Czasem los rzucał zdarzeniami nieco... dziwnymi, jednakże czy zawsze warto było go obwiniać? Może za nietypowymi zdarzeniami stał inny człowiek?

Często przestawało to być ważne ze względu na efekt, jaki wywoływały. Podobnie było w tym wypadku, ponieważ martwe trupy w towarzystwie jedynego żywego wyglądały co najmniej specyficznie i nietypowo.

Powstawało pytanie: On był członkiem grupy zabijającej "tych złych" czy odwrotnie? Może nie istniał taki podział, a każdy był zły?

Wiele wątpliwości, żadnej odpowiedzi. Przynajmniej na początku, kiedy to osobnik spadł.
Tylko od niego zależy to, ile z tych pytań rozwieje się, ile pozostanie niewyjaśnionych.

W tym wypadku również sam Krasnolud potrzebował odpowiedzi. Być może jest to jakaś sugestia do myśli dedukcyjnych lub indukcyjnych?

Nim jednak ktoś ponownie zdołał zabrać głos...
Nagły trzask wypełnił pomieszczenie! To drzwi otworzyły się z hukiem, zaś w nich stanął mężczyzna w średnim wieku, który głową niemalże sięgał szczytu futryny.
Ciemne blond włosy lepiły mu się do twarzy i ani myślały odkleić nawet wtedy, gdy na chwilę wsparł dłonie na kolanach, nie mogąc złapać tchu.
Jego szara, lniana koszula również była mokra, przez co przywarła do skóry.

-Nie...!-wysapał z trudem łykając ślinę.

-Niewierni!-spróbował ponownie. Tym razem z sukcesem.

-Co?-zapytał karczmarz, wyglądając tak, jakby dowiedział się, że na jego karczmę biegnie stado wściekłych nosorożców.

-Niewierni ido z wielkim hermetykiem! Łon ich prowadzi! Po kapłana cza iść!-powiedział szybko.

-Niby skąd idą? Ze wschodu?-po tym pytaniu chłop przystanął, zastanawiając się.
Rzucił oczami w lewo, w prawo, spojrzał na własne dłonie i wystawił głowę na dwór, patrząc na niebo.

-Nie! Une ze północy lezą jak...-podrapał się po głowie, spluwając na trawę.

-... jak stonka kartoflana!

-Ilu ich jest?-ponownie zabrał głos gruby mężczyzna.

-No ich bedzie...-oparł się o futrynę, ułatwiając sobie stanie. Wyprostował powoli kciuk, palec wskazujący, środkowy... Podniósł głowę.

-Dużo ich bedzie! I wielki hermetyk!-odetchnął głęboko, po czym odwrócił się na pięcie, zaczynając się wydzierać, by cała wieś usłyszała o nadchodzących gościach.

Dosyć szybko rozbrzmiały kolejne głosy obwieszczające nowinę, równie hałaśliwe, by po kilku minutach zacząć cichnąć.
Wyszliście z gospody...

Zobaczyliście, iż przy wzgórzu zgromadzili się wszyscy mężczyźni ze wsi bądź jej zdecydowanie większa część.
Każdy w dłoniach miał przedmioty niezbędne do pracy, która została im przerwana.
Jedni dzierżyli grabie, inni widły, szpadle czy inne przyrządy służące do uprawy ziemi. Znalazły się nawet wielkie nożyce, natomiast w tłumie "błysnęła" wam całkiem spora siekiera.
Zobaczyliście również kilka kos oraz zaostrzonych, długich drągów, służących do prymitywnego łowienia ryb poprzez szybkie i efektowne przebicie zdobyczy.

Ludzie zgromadzili się wokół kapłana, który mówił coś, żywo gestykulując. Raz obie dłonie wzniesione były ku górze, za drugim już siekały powietrze jak natkę pietruszki.

W miarę zbliżania się, jego głos słychać było coraz wyraźniej.

-...żeby jakikolwiek heretyk kalał swymi plugawymi usty, naszą boginię, przenajświętszą Zimną Dziewicę!
Nikt nie będzie mówił w co mamy wierzyć, a jeśli spróbuje, niechaj zginie na stosie!
-wykrzyczał na zakończenie.

Nagle podniósł się bojowy okrzyk, którego źródłem były wszystkie zgromadzone gardła.
Odbył się on przy akompaniamencie podnoszenia dłoni dzierżących chłopską "broń".

-Za wiarę!-krzyknął kapłan, wychodząc na przód pochodu, wyruszającemu ku Odwarze Górnej.
Gdzieś w tłumie mignęła wam czerwona głowa, która szybko zniknęła, jednakże ten kolor włosów nie był zbyt powszechny w tych stronach.
Czyżby Ruda dołączyła do społeczeństwa?

Jeszcze dziwniejsze było to, iż kawałek dalej zza domów wyłonił się sołtys ze spotkanym wcześniej arystokratą, w towarzystwie dwóch strażników i kapitana, którzy... włączyli się w przemarsz!

Ruszyliście razem z nimi, dostrzegając przy kapłanie znajomego chłopa. To on wpadł, informując wszystkich. Teraz zmierzał, do przodu, prowadząc ku rzece rysującej się coraz wyraźniejszą, niebieską kreską.

Coraz wyraźniej widać było coś jeszcze. Trochę ponad tuzin postaci stało na brzegu, formując równe rzędy oraz kolumny.

Najwyraźniej dopiero przeprawili się przez wodę, natomiast ich działania sugerowały charakter typowo militarny.

-Czekajcie na mnie!-wrzasnął jakiś głos z tyłu, a kiedy obróciliście się, zobaczyliście krasnoluda, który biegł "sprintem" ku nim, dźwigając kafar z jednej strony kończący się obuchem, natomiast z drugiej stożkowatym ostrzem.

-Czekać, kurwa! Czekać na mnie! Psia jego w rzyć, mać!-wydarł się... przyspieszając! Dosyć szybko wyminął was, omijając pochód, by trafić do czołówki.


Na przedzie grupy przeciwnej mogliście już dostrzec charyzmatycznego, starszego mężczyznę w czarnym habicie z wieloma guzikami.
Z jego twarzy był niczym niezmącony spokój w towarzystwie lekkiej radości wyrażonej w delikatnym, błąkającym się uśmiechu.
Posiadał również stalowe, niezłomne oczy, utkwione w kapłanie.
Zarówno jak nóg, rąk również nie było widać, ponieważ dłonie, zapewne, spoczywały za nadgarstkami.


Obok niego stał dowódca oddziału o blond włosach okalających twardą, zimną twarz młodzieńca.
Jego mundur był dwuczęściowym, niebieskim strojem, dopasowanym do ciała. Oprócz tego każdy z nich posiadał pas wyglądający na niezwykle delikatny, wyszywany srebrem.
To właśnie przy nim znajdowała się zdobiona pochwa, z której wystawała, w niczym jej nie ustępująca, rękojeść długiego, cienkiego miecza.
Projektant z pewnością natrudził się nad planem odzieży, ponieważ połączył wojskową funkcjonalność z elegancją.

Ubiór mężów ustawionych w cztery kolumny po trzy rzędy, nie różnił się bardzo. Był nieco mniej ozdobiony, tak samo jak bronie.
Niemniej jednak typ ostrze pozostawał ten sam.

Nagle wszyscy stanęli, zatrzymując się w pewnej odległości od przybyszów.

Na czele reprezentacji Warów znajdował się kapłan. Nieco dalej za nim stał sołtys w towarzystwie swego przyjaciela-szlachcica.
Dalej znajdowali się strażnicy pod dowództwem Ingardiego, przy którym z nogi na nogę przestępował Krasnolud z kafarem opartym o ramię.

Kawałek dalej dostrzegliście Rudą, wpatrującą się w żołnierzy z dziecięcym zainteresowaniem.

-Niech Lamilidin będzie z wami!-pozdrowił mieszkańców duchowny po przeciwnej stronie.

-Nie potrzebujemy waszego fałszywego boga!-odparł pogardliwie Elmeis.

-Jestem kardynał Jeho Calceff. Wbrew pozorom, jakie sprawiamy, przybywamy w pokoju, pragnąc zaprezentować naszą wiarę społeczeństwom, które jej nie znają-ciągnął, nie przejmując się słowami wyznawcy Zimnej Dziewicy.

-To wasza "misja", tak?-odezwał się ponownie duchowy przywódca wsi.

-Można to tak nazwać-uśmiechnął się lekko kardynał.

-Naszą misją jest pokazanie innym dobroci wielkiego Lamilidina, zaprezentowanie sposobu życia, powszechnego w nieco innych kręgach...

-Z pewnością. Chcecie nas "nawracać"! Nie potrzebujemy tego!-wzniósł ręce, zaś zebrani mężczyźni krzyknęli, tupiąc w wyrazie poparcia.

-Wynocha! Nie potrzebujemy was tutaj! Won niewierni! Won heretycy! Won! Won! Won! Won!-wrzeszczał, wymachując dłońmi, zaś za jego głosem dołączały się kolejne, aż w końcu każdy chłop miał na ustach to jedno słowo.

Calceff spojrzał na wszystkich nieprzychylnie, po czym nachylił się do dowódcy stojącego obok niego, szepcząc coś.
Gdy skończył, spojrzał na młodego mężczyznę, który skinął lekko głową, podnosząc rękę, która machnął w tył, zaś wszyscy ponownie zaczęli wchodzić na prowizoryczne tratwy z zamiarem ponownego przepłynięcia rzeki.

-Będziemy stacjonowali, przez kilka dni, na drugim brzegu, czyli za wioską! Gdyby ktokolwiek miał jakieś wątpliwości czy pytania, każdy jest mile widziany! Po każdego przypłyniemy, a kiedy zapragnie wrócić, odstawimy bezpiecznie do wsi!-głos kardynała przebił się przez tłum.

Po końcowym oświadczeniu, sam mówca również wszedł na tratwę, wyjmując z kieszeni błyszczący, czarny kamień szlachetny wielkości pięści, w który wpatrzył się, jak gdyby zaglądał do jego wnętrza.

Z wyrazem zamyślenia na twarzy, ponownie spojrzał ku krzyczącym ludziom, a następnie schował przedmiot.

-Dziękuję wam za okazaną wiarę. Mam nadzieję, że nasza Pani jest z nas zadowolona!-skłonił się ku Aylis i odszedł.

Tłum postanowił postąpić podobnie. Została jedynie Ruda, kapitan straży oraz Krasnolud, tęsknie spoglądający na drugi brzeg.

-Już myślałem, że w tym gównie znajdzie się jedno ziarenko złota. Pierdolony tombak. Trzeba było ugryźć, żeby to sprawdzić. Teraz mam cholerny posmak gnoju w mordzie.
Nawet się rozerwać nie można, taka jego mać!
-warknął, zaczynając mamrotać coś pod nosem, czego nikt nie zrozumiał.

Przez długą chwilę panowała cisza.

-Ghang...-odezwał się Ingardi.

-Czego?-burknął kowal, zadzierając głowę do góry, by spojrzeć na twarz rozmówcy.

-Jeśli się mylę to mnie popraw. Jak tu przybyli, było ich czternastu. Tuzin wojskowych, jeden dowódca i kardynał. Dobrze mówię?

-Taaa...

-W takim razie albo nie umiem liczyć do czternastu, albo...-zamilkł, zaś Krasnolud wbił wzrok w zgromadzonych na drugim brzegu.

-Kurwa mać!-niemalże krzyknął, jednakże jego głos nie był zdecydowany. Wybuchnąć radością czy furią?

-Trzynastu! Psia jego mać!-dodał zdziwiony, a kiedy wy sami przeliczyliście, doszliście do posobnego wniosku.

Jednego brakowało...
 
__________________
Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje.
Nie jestem moją postacią i vice versa.
Alaron Elessedil jest offline  
Stary 14-02-2010, 19:35   #372
Zak
 
Zak's Avatar
 
Reputacja: 1 Zak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znany
Borin wysłuchał jednego z mężczyzn stojących wokół niego. Nazwa miejscowości w jakiej się znajdował niewiele mu mówiła. Do tego wspomniano o jakimś stróżu prawa, który na pewno nie będzie zadowolony z takiego „wejścia” krasnoluda.
Pieprzony kuglarz…

Zanim zdążył się odezwać do karczmy wpadł jakiś zdyszany, wysoki mężczyzna. Po krótkiej chwili, gdy udało mu się złapać oddech wykrzyknął coś o niewiernych. Wiadomość wywołała nie lada sensację, na co Borin się ucieszył. Może w całym tym bałaganie zapomną o nim? Albo chociaż będzie miał okazję, żeby się gdzieś ukryć na jakiś czas…

Widząc, że wszyscy wychodzą z gospody wzruszył ramionami i udał się za nimi. Założył topór za plecy, poprawił kuszę na ramieniu i wyszedł. Krasnolud rozejrzał się po otoczeniu i od razu dostrzegł grupę wieśniaków stającą w grupie. Każdy z nich trzymał jakieś narzędzia, które prawdopodobnie miały posłużyć im jako broń. Borin pokręcił głową widząc ten obrazek.

-„Fanatycy od siedmiu boleści psia mać…”- pomyślał spluwając pod nogi.

W środku tej zbieraniny stał kapłan żywo coś gestykulując. Krasnolud od razu pomyślał, że właśnie wygłasza jakąś wzniosłą przemowę na temat siły, jaką da im jakieś podrzędne bóstwo do walki z niewiernymi… Wszyscy ludzie byli tacy sami.
Na jego słowa zgromadzeni chłopi reagowali głośnym krzykiem podniecenia. W końcu kaznodzieja zakończył przemowę głośnym „za wiarę” i ruszył z całym tłumem do przodu.
Będąc ciekawym całej sprawy Borin ruszył za nimi. Gdzieś w głowie zaświeciła mu nadzieja, że może będzie mu dane obejrzeć „epickie” starcie tej chłopiej armii z tymi całymi niewiernymi.

W końcu gdzieś przed pochodem wyłoniła się rzeczka, na której brzegu stała grupka ludzi, ustawiających się w formację.
Nagle gdzieś za plecami usłyszał czyjś głos, a raczej wrzask. Wrzask krasnoluda. Krzyczał, żeby na niego poczekano obficie rzucając przy tym mięsem.
Krasnolud dostrzegł także na przedzie pochodu mężczyznę w czerni oraz kapitana oddziału w błękicie. Strój blondyna zmieszał lekko Broina. Wyglądał on bowiem, jakby szedł na jakieś przyjęcie do bogatego hrabi, a nie na spotkanie, które może zakończyć się walką.

W końcu gromada zatrzymała się, stając w pewnej odległości od przybyszów. Borin odszedł kawałek od grupy stając bardziej na boku, skąd miał doskonały widok na wszystko co się tam działo.
Między grupami nawiązała się rozmowa, podczas której przybysze spokojnie mówili co chcą zaoferować mieszkańcom wsi, podczas gdy tamci wrzeszczeli na nich i wyzywali od heretyków. Widząc to nieprzychylne nastawienie „niewierni” postanowili się wycofać na drugi brzeg, obiecując jednak, że każdy jest u nich mile widziany.

- I po przedstawieniu…- mruknął.

Po kilku minutach wszyscy się rozeszli, a na miejscu została tylko garstka osób, niewyglądających na kogoś kto mieszka w tej wsi od zawsze. Krasnolud, jak każdy inny przedstawiciel tej rasy był wyraźnie niezadowolony, że nie doszło do bitki. Borin pomyślał, że bycie krasnoludem jednak do czegoś zobowiązuje.

Przez dłuższą chwilę stał w milczeniu, zastanawiając się co teraz zrobić. Na dobrą sprawę nic nie wiedział o tym miejscu, nikt go tu nie znał, a na dodatek wyleciał z sufitu ze sporą ilością trupów…
Z drugiej strony musiał się trochę rozeznać, żeby wiedzieć chociażby gdzie dokładnie go wyrzucił ten chędożony mag. Gdyby chciał stąd odejść nie miał pojęcia w którą stronę się udać.

Ciszę przerwał krasnolud oraz blondyn, rozmawiając o tym, że wśród odpływających na tratwach mężczyzn brakuje jednego. Oznaczało to, że ktoś próbuje przeniknąć niepostrzeżenie do wioski. Może jednak nie mają tak szlachetnych zamiarów, jak głoszenie prawd swojej religii…

Nie widząc lepszego wyjścia podszedł do swojego poprzedniego rozmówcy i zaczął rozmowę.

-Eee… że się tak zapytam… Orientujesz ty się w szambie?- wypalił- Jeżeli tak i dalej interesuje cię moja historia, to proponuję rozmowę przy piwie! Wyróżniasz się od tubylców, więc wnioskuję, że nie jesteś stąd. Więc?
 
Zak jest offline  
Stary 15-02-2010, 15:53   #373
 
wojto16's Avatar
 
Reputacja: 1 wojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumny
Na widok uzbrojonych ludzi poczuł lekkie ukłucie strachu. Atak na wioskę tuż przed jego odejściem nie był wydarzeniem pożądanym i na pewno byłby brzemienny w nieprzyjemne skutki. Kiedy wyjaśniło się, że chodzi wyłącznie o zatarg natury religijnej stracił zainteresowanie całą sprawą. Ludzie zabijali się od zarania dziejów, a kwestie religijne zawsze były dobrym źródłem powodów ku temu. Irytowało tylko zablokowanie drogi, która prowadziła do innych zamieszkanych wiosek (wszak skądś ci zbrojni musieli przyleźć). Nie będzie łatwo się przemknąć, więc lepiej po prostu przeczekać stan oblężenia skoro i tak ta sprawa go nie dotyczy.

W pewnym momencie kapitan i krasnolud, obok których przystał, zwrócili uwagę na brak jednego żołnierza w odpływającym oddziale. Znając życie pewnie zaszył się gdzieś na przeszpiegi lub z zamiarem wykonania misji niezwykłej wagi. Co go to niby miało obchodzić? Czyja religia, tego problem.

Po chwili podszedł do niego krasnolud, od którego wcześniej oczekiwał wyjaśnienia dlaczego wyleciał z sufitu i co tu niby robi.
- Owszem – odpowiedział mu – Nie jestem miejscowym, tylko przypadkowym wędrowcem. O ile nie będziesz musiał zapłacić za zniszczone meble i zaśmiecanie podłogi możemy wrócić do karczmy na piwo. Zawsze milsze towarzystwo niż niepokojąco dominujące tu grono fanatyków. Musimy również wyjaśnić sobie przy okazji parę spraw. Jestem Shadrov Houven, żeby była jasność. Jeszcze tylko coś załatwię i już możemy iść.

Zwrócił się teraz do Silyi:
- Mam jeszcze jedną prośbę do ciebie. Chodź z nami. Kapłan posiada ważne informacje o Sercu Nocy, a bez twojego wstawiennictwa zlekceważy mnie. Nie wiem czy będzie to coś konkretnego, ale zawsze warto sprawdzić wszelkiego rodzaju źródła informacji.

W zależności od jej odpowiedzi zamierzał albo udać się od razu do karczmy, albo poszukać kapłan w celu skorzystanie ze wstawiennictwa Silyi i poprosić krasnoluda żeby jeszcze się nie oddalał.
 
wojto16 jest offline  
Stary 16-02-2010, 00:08   #374
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
Wary:

Aylis, Borin, Cień:

Na słowa Cienia, Aylis wzruszyła jedynie ramionami, co miało oznaczać zgodę.
Dlatego też, zgodnie ze swoim zamiarem, podążyłeś ku kapłanowi, który nie zdążył się zbytnio oddalić.

Starszy mężczyzna nie grzeszył już taką sprawnością fizyczną jak dawniej, zaś sił w połączeniu z emocjami wystarczyło jedynie na podroż w jedną stronę.
Do rzeki.

Powrót był nieco trudniejszy, przez co Elmeis zmuszony był do powolnego, spokojnego tempa charakterystycznego bardziej dla ludzi zwiedzających okolicę niż dla osób spieszących się do własnych obowiązków.
Tych z pewnością nie brakowało starszemu człowiekowi, jako że był jedynym kapłanem w okolicy, a jednocześnie osobą o najsilniejszej władzy.
Taka zdobycz wymagała ciągłej uwagi oraz pielęgnacji, by nie zwiędła jak niepodlewany kwiat.

Z tego powodu, przed waszym wyruszeniem, nie zdołał nawet powrócić do wzgórza, choć większość drogi do niego pozostawała za przywódcą duchowym.
Wy pokonaliście ten dystans niepomiernie szybciej.

Starzec, z racji wolnego tempa, osiągnął prawie połowę długości wzniesienia nim znaleźliście się w zasięgu słuchu.

Osoba, za którą szliście, spojrzała na was przez ramię, po czym chciała odwrócić głowę, gdy wzrok padł na Zimną Dziewicę.

Nagle Elmeis obrócił się przodem do was, zupełnie tak, jakby wstąpiły w niego nowe siły zesłane wprost od jego bóstwa.
W tym wypadku okazało się to niemożliwe, ponieważ obiektem kultu była wasza towarzyszka.

Duchowny najpierw zatrzymał spojrzenie na swej bogini, którą obdarzył lekko zaskoczonym wyrazem twarzy, a następnie zimnymi oczami prześlizgnął się po Cieniu, by trafić na Borina.
Ponownie zwrócił uwagę na Aylis.

-Pani, w czym mogę pomóc? Z radością obdarzą nią samą Najwyższą, jeśli tylko będzie to w mojej mocy-zwrócił się ku kobiecie z głębokim ukłonem.

Najwyraźniej chciał powiedzieć coś w kierunku Krasnoluda, jednakże nie odezwał się ani słowem, przede wszystkim zwracając się ku patronce wsi.
 
__________________
Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje.
Nie jestem moją postacią i vice versa.
Alaron Elessedil jest offline  
Stary 21-02-2010, 13:57   #375
 
wojto16's Avatar
 
Reputacja: 1 wojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumny
Szczęśliwie kapłan będąc niezbyt ruchawym starcem nie był w stanie zanadto się oddalić. Dogonienie go nie kosztowało ich nawet biegu. Równie dobrze Elmeis mógł się czołgać, a prędkość z jaką pokonywał odległość do wioski byłaby porównywalna. Usłyszawszy ich wyglądał przez moment jakby przymierzał się do ucieczki od kolejnych natrętów. Jednak zatrzymał się i poczekał na nich prawdopodobnie na widok swej Pani.

Cień odwzajemnił chłodne spojrzenie kapłana i dostrzegł, że chciał coś powiedzieć do krasnoluda, lecz obecność „bogini” wiązała mu niewyparzony język. Sądząc po małej tolerancji rasowej i ogólnej panującej wśród duchowieństwa bez Silyi przy boku krasnolud usłyszałby jakąś docinkę na temat wyznania lub postury. Nie wiedział czy krasnoludy różniły się pod względem wierzeń od ludzi, choć odmienna kultura do czegoś obligowała.

Cień przyjmując poważny i pobożny wyraz twarzy (zakrywający rzeczywiste rozbawienie) rzekł podniosłym tonem:
- Zgodnie z mymi słowy wa Pani przybyła, by zapytać o artefakt zwany Sercem Nocy, który bardzo ją interesuje.
Spojrzał wyczekująco na Silyę, która po chwili potwierdziła jego słowa skinieniem głowy. Kapłan pokłonił się na tyle na ile pozwalał mu rodzący się reumatyzm i z dobrotliwym uśmiechem, wydającym się czymś niezwykłym na jego twarzy po krótkim okresie znajomości, zaczął prawić:
- Rozumiem, że inkarnacja potrzebuje informacji o dawnych czasach. To ty, Pani, stworzyłaś ten najpotężniejszy przedmiot na świecie, lecz dostrzegłaś jego moc. Ludzie nie byli gotowi, by przyjąć taki dar, więc rzuciłaś go w zapomniane przez świat miejsce, okrywając mocą ukrywającą. Od tamtej pory nikt go nie widział. W formie pierwotnej był dużym, czarnym kamieniem. Teraz nikt nie wie jak wygląda, ponieważ się zmienia. To wszystko.

Cień zaklął pod nosem odwracając głowę. Tyle czasu zmarnował w pogoni za informacjami, których było tyle co kot napłakał i niczego nie ułatwiały. Nie wiedział nawet dlaczego tak ganiał za tą wiedzą skoro nie był pewien czy brać dalszy udział w tej misji. Być może instynktownie podjął już decyzję.
- Niewiele tego, ale cóż. Nie wypada ludziom dużo wiedzieć o sprawach boskich, bo mogą zrodzić się… – słowo wątpliwości mogło nie spodobać się kapłanowi, więc ostatecznie wypowiedział neutralne - problemy. Za informację odwdzięczymy się informacją. Ktoś chce zrzucić cię ze stołka jako metodę rozważając morderstwo - powiedział bez ogródek

Nagle kapłan okazał zainteresowanie zainteresował.
- Kto? - zapytał, chociaż minę miał taką, jakby potrzebował jedynie potwierdzenia.
- Pewien człowiek poprosił mnie o to, acz odmówiłem. Nie z sympatii bynajmniej, a ze zwykłej niechęci do mieszania się w politykę. Mój rozmówca nie zdradził dla kogo pracował, ale z toku rozmowy wywnioskowałem, że dla Sołtysa.
Kapłan skinął głową, spoglądając ku odległym posiadłościom sołtysa.
- Jeśli to prawda to... pomyślę - mruknął, odwracając się, by odejść. Na to nie pozwolił mu Cień szybko dodając:
- Jednak po tym co przed chwilą ujrzałem zaczynam podejrzewać tego całego Calceffa. Może uznał, że pozbycie się ciebie, wiernego sługi tu obecnej, może im ułatwić zasianie wiary w Lamilidana.
-Niech próbują. Nie znajdą mnie nawet jeśli mieliby szukać pod ziemią – odpowiedział kapłan.
- W takim razie trzymaj się. Chyba już więcej się nie spotkamy. I pamiętaj. Nie dowiedziałeś się tego ode mnie. Jak coś to mów, że twój człowiek podsłuchał rozmowę pomiędzy mną, a jakimś gościem o posturze lokalnego draba.
Nagle kapłan odwrócił się.
-Grabarz?! To nie pasuje... On... Nie pasuje - powiedział wyraźnie mocno zaskoczony.
-Muszę iść - odwrócił się gwałtownie jakby właśnie dowiedział się, że świątynia płonie. Zadziwiająco szybko popędził do przodu.

Dopiero wtedy Cień szczerze się uśmiechnął zadowolony z siebie. Już kilkakrotnie miewał ochotę na zabicie kapłana, co mogło być mocno ryzykowne. Zasianie w nim strachu uznał za znacznie bezpieczniejszą i bardziej wysublimowaną zemstę. Nie martwił się groźbami wcześniej i nie martwił się teraz. Wyruszy dalej wkrótce po zapoznaniu się z mapami i wyjaśnieniu kwestii tajemniczego krasnoluda. Wtedy uprzytomnił sobie kto i w jakim celu lubował się w tajemniczych teleportacjach. Czyżby bogowie znowu zsyłali mu nowego towarzysza czy to tylko zwykły zbieg okoliczności. Rozmowa może rozwiać wątpliwości.
- Teraz chyba wiem kim jest ten tajemniczy drab. Liczę, że oboje dochowacie tajemnicy choćby rozpalonym żelazem przypiekano wam stopy. Dobra, i tak wiem, że w takiej sytuacji zaczniecie śpiewać jak kanarki w przeciągu paru sekund. Jeśli tak się stanie zrozumiem, choć i tak będę miał wam to za złe. Skoro odbębniliśmy już sprawę kapłana przejdźmy się do karczmy.
Tam właśnie skierował swe kroki.
 
wojto16 jest offline  
Stary 22-02-2010, 02:14   #376
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
Wary:

Aylis, Borin, Cień:

Wasze drogi się rozeszły. Przynajmniej do pewnego czasu.
Kapłan udał się w bliżej nieokreślonym kierunku, znikając wam z oczu, natomiast wy podążyliście ku karczmie.

Do największych odkryć nie należało, iż nadal była ona pusta, choć dzień powoli zaczynał przypominać kwiaty jesienią.
Oznaczało to, zapewne, ostatnie chwile samotności, będące dla niektórych błogosławieństwem, dla innych przekleństwem.

Do tych drugich należała obsługa gospody, wyczekująca klientów - potencjalnego źródła dochodów. To właśnie dzięki gościom instytucja taka jak tawerna może się utrzymać.
W tych okolicach ciężko mówić o przyjezdnych, ale najwyraźniej mieszkańcy Warów są na tyle stałymi gośćmi, by oberżysta zdołał doprowadzić swój lokal do stanu, jaki każdy mógł obecnie dostrzec.

Niewątpliwie składają się na to nie tylko brak konkurencji wpływającej na ilość brzęczących mieszków oraz tego, ile z nich wypadnie na ladę.
Przyczyną jest również praca wkładana w wizerunek oberży. To z kolei jest zasługą głównie wynajętej służby, składającej się z dwóch kelnerek, którym niezmordowanie towarzyszy młody chłopak.

Syn gospodarza pospiesznie nanosił poprawki w wyglądzie, zawzięcie skrobiąc uparty, zaschnięty brud. Najwyraźniej ktoś przeoczył niedoskonałość, przez co obecnie należało zrobić użytek z paznokci.

Niedaleko, z miotłą w dłoni, pracowała jedna z kobiet obsługujących gości. Była to niewysoka brunetka o sympatycznej twarzy, często zasłanianej przez loki.
Przyodziana w szarą suknię kobieta, podśpiewywała sobie pod nosem. Nie dało się wyciągnąć zbyt wielkich kawałków melodii, ponieważ szuranie miotły skutecznie zagłuszało przyjemne dźwięki.

Druga z kobiet, szatynka w identycznym stroju, mocno wycierała ladę.
Jej mina zdradzała głębokie zamyślenie.

-Co tam się działo?-zapytał chłopak, odrywając się od pracy. Zadziwiające było to, jak szybko uporano się z trupami. No i gdzie je wywieziono?

-Dosłownie nic-warknęła jakaś osoba za waszymi plecami.

-Tak jak wszędzie w tej zawszonej wsi. Nic-obok was stanęła Ruda, zaś po niej głos zabrał Krasnolud, mający zamiar odpowiedzieć na pytanie postawione przez Cienia jeszcze przed zamieszaniem.

Usiadł przy najbliższym ze stolików, natomiast w chwilę później podjął mowę:

-Na wstępie się przedstawię: Jestem Borin Stonearm. Pytałeś jak żem się tu znalazł… Otóż wyobraź sobie, że zmierzam do karczmy w górach- zmęczony po całym dniu marszu i jakiejś śmiesznej zasadzce banitów od siedmiu boleści, którym- tak między nami- skopałem ładnie dupska. Wchodzę do tej karczmy i pytam się o robotę, bo w sakiewce od jakiegoś czasu mogłem hodować pajęczyny. Karczmarz na to, żebym pogadał rano z Rwendem, którego znajdę na niższym poziomie… Myślę sobie- pewnie sypia w piwnicy! No ale w każdym razie jak mi powiedziano tak zrobiłem i rankiem schodzę po schodach, a tam- uwierz lub nie- podziemne miasto, psia mać! Zanim się obejrzałem zaprowadzono mnie do tego całego Rwenda, a on zabrał mnie i grupkę swoich ludzi do jakiejś jaskini, gdzie rzuciła się na nas zgraja chędożonych pająków. Ale nie byle jakich pająków! Taaakie wielkie sukinsyny były. No ale wracając do tematu- W pewnym momencie Rwend krzyknął, żeby spierniczać, więc wzięliśmy dupy w troki i biegiem do wyjścia, gdzie czekał już odział z kuszami.
Jak się wszystko już skończyło to zapytałem Rwenda po cośmy tam biegli, a on pokazał mi jakiś czarny kamyczek… Mówię ci bracie… O takie gówno jeszcze życia nie narażałem, ale cóż- ważne, że zapłacili. Gdybym mądry był to bym zabrał złoto i się stamtąd zawinął, ale nie… Zapytałem o inną robotę. Miałem znaleźć jakiś dwóch krasnoludów co to gdzieś zaginęli w dziwnych okolicznościach. Parę godzin szukałem i nic… Aż w końcu usłyszałem jak jakiś krasnolud gada o jednym z zaginionych. Myślę sobie „Dobra moja! Pójdę za nim, wpierdolę mu jak nikt nie będzie patrzył i się czegoś dowiem”. Więc poszedłem za nim.
Ten się w końcu połapał, że coś nie tak i jak byliśmy już sami to zaczęliśmy walczyć… Musiał gnojek jakiejś magii używać bo tak szybkiego krasnoluda to nie widziałem. W końcu przestaliśmy i się rozeszliśmy, bo usłyszeliśmy, że strażnicy biegną.
No to ja uznałem, że powiem o wszystkim Rwendowi i się zbieram stamtąd bo byłem tam parę godzin, a już sobie wrogów narobiłem. Więc wchodzę do niego i PAC! Jestem w jakiejś pułapce magicznej zastawionej przez kumpla Rwenda, jakiegoś maga. Aren chyba mu było i muszę przyznać, że dziwny z niego typ. W każdym razie ja uwięziony w tej pułapce a tu do środka wpada zgraja krasnoludów i górskich ludzi. Nie trzeba być geniuszem, żeby się domyślić, że się na nas rzucili. Przy pomocy iluzji Arena udało nam się ich wybić.
Pozostała wtedy moja kwestia- musiałem szybko zniknąć z miasta, a wszędzie ktoś na mnie czekał. Wtedy młody mag powiedział, że może mnie teleportować dzięki kręgowi, w którym się znalazłem dzięki niemu. Jak powiedział tak zrobił, a ja wylądowałem przed twoimi nogami. A co do innych ciał to pewnie efekt lenistwa tego gówniarza, który chciał się szybko pozbyć zwłok…
No to już wiesz, jak się tu znalazłem. Teraz ty mi powiedz, gdzie dokładnie jestem i co tu się do cholery dzieje… I czy nie potrzebujecie pomocy w czymś, bo z tego co zdążyłem zauważyć to czymś się tu zajmujesz z tą panią.
 
__________________
Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje.
Nie jestem moją postacią i vice versa.
Alaron Elessedil jest offline  
Stary 28-02-2010, 11:16   #377
 
wojto16's Avatar
 
Reputacja: 1 wojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumny
Przysunął zydel do stolika i usadowił się na wprost krasnoluda. Skumulowany w jednej izbie tłum co chwila potrącał go lub wylewał na jego stolik płyny nieznanego pochodzenia. Optymistycznie zakładał, że było to piwo. Tłok zazwyczaj stanowił dla niego piekło, ni9echciany kontakt fizyczny z innymi ludźmi wzbudzał agresję, lecz w tym momencie cała uwaga została niepodzielnie skoncentrowana na osobie krasnoluda. Otoczenie przestało mieć jakiekolwiek znaczenie.

Wysłuchał długiej opowieści ze szczerym zainteresowaniem, nie przerywając i nie zadając żadnych pytań. Przez przeciętnego słuchacza mogła zostać uznana za niezwykłą i niepojętą. Najemnikowi, po wszystkim co przeżył do tej pory, wydała się dość prosta i raczej zwyczajna. Na pierwszy rzut oka bogowie nie maczali w tym palców, chociaż przecież to druid Alaron poprzez teleportację wplątał go w tą kabałę. Jak się później okazało ich wolą było odnalezienie tego artefaktu i dlatego wciąż obserwowali oraz kontrolowali sytuację. Możliwe, że obecnego tu Borina też upatrzyli sobie jako wprawionego poszukiwacza i nieprzypadkowo wylądował akurat tutaj. Niestety, nie istniała możliwość potwierdzenia lub odrzucenia tych podejrzeń, gdyż nawet jeśli to prawda, i tak pewnie nie został o tym powiadomiony.

Przez cały czas patrzył mu prosto w oczy i ani razu się nie zająknął, ani nie stracił fasonu. To znaczyło, że mówił wyłącznie prawdę i tylko prawdę. W sumie nie istniał powód żeby go okłamywać. Jednak kiedy zaczął układać sobie w głowie całą historię od momentu pojawienia się w Aflonie do wylądowania w okolicach Warów. Zauważył, że jego historia jest tak pokręcona i nielogiczna, iż mało kto zdołałby ją zrozumieć. Wizyta w przyszłości, spisek Wysokich Elfów, spotkanie z bogami, zbuntowany bóg pragnący zagłady świata. Nie, dla każdego innego to będzie zwykły stek bzdur wysmażony przez jakiegoś szaleńca. Lepiej ograniczyć się wyłącznie do kwestii przyziemnych.

- Nazywam się Shadrov Hou… A zresztą pieprzyć konwenanse. Wołają na mnie Cień, a Shadrov Houven to tylko nazwisko wymyślone na poczekaniu. Jestem najemnikiem wynajętym wraz z tu obecną do odnalezienia artefaktu zwanego Sercem Nocy. Pewien druid sporo obiecuje za jego odnalezienie. Trop powiódł nas tutaj do tej zapadłej wsi zamieszkanej przez kult Zimnej Dziewicy, za którą uważają tu obecną – wskazał Silyę – i dzięki temu mamy tu pewne przywileje. Uzyskaliśmy kolejne informacje na temat Serca Nocy, lecz okazały się mało przydatne, więc teraz zamierzamy się stąd wyrwać nim wyznawcy Lamilidana zorganizują tu małą krucjatę. Jeśli chodzi o mnie to być może będę ciągnąć dalej poszukiwania albo spasuję. Jeszcze ostatecznie nie zdecydowałem. Jeśli chodzi o chęć pomocy. Patrząc na ciebie mam wrażenie, że tego topora nie nosisz do rąbania drewna. Podczas podróży natykamy się często i gęsto na niebezpiecznych osobników, więc dodatkowe ostrze zawsze się przyda. Za udział w odnalezieniu artefaktu na pewno uzyskasz pewne korzyści. Co ty na to?
 
wojto16 jest offline  
Stary 08-03-2010, 23:13   #378
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
Wary:

Borin, Cień:

Krasnolud wygłosił długą przemowę, zawierającą szczegóły wydarzeń z ostatnich dni.
Okazało się, iż nie znudziła ona Cienia, wręcz przeciwnie, wykazał on zainteresowanie historią przybysza.

Zaproponował nawet, by przyłączył się do "drużyny", na co Borin zgodził się bez najmniejszych oporów.

-Ta wioska tonie w gównie-odezwał się głos, a wy spostrzegliście, iż była to Ruda.
Dosiadła się do stolika i wsparła głowę na dłoniach.

-Objaśnię wam sytuację. Jak zauważyliście, sołtys nie lubi się z kapłanem. To zatargi z przeszłości, jeszcze z czasów poprzedniej władzy administracyjnej, z która Elemis miał na pieńku.
Jeśli chcecie wiedzieć co tak naprawdę stało się z poprzednim władającym, zajrzyjcie do jego krypty.
Uważajcie, żeby nie zauważył was grabarz...
Aha, i nie zapomnijcie o wilgotnych chustach na twarz.
Grabarz i rzeźnik pracują dla kogoś. Oficjalnie dla Hernisa i jego przeciwnika, lecz jest trzeci gracz. Szczerze powiedziawszy nie mam pojęcia kim ta osoba jest.
Do czego zmierzam?
Ów osoba chce przejąć wieś... Tylko kto i dlaczego? Może to mieć związek z tym wyznawcą Lamilidina
-powiedziała.

-Zimna Dziewica naprawdę istniała, zaś jej "współpracownikiem" była osoba uznawana teraz za złego ducha mordującego nocą. Krzywdzące.
On pomógł też tobie
-wskazała podbródkiem Cienia.
Nagle wstała, jakby miała zamiar odejść.

-Zastanawia mnie ten kamyk... Wiecie, ten, który ma kardynał. Może to być fałszywy trop, ale chyba warto sprawdzić, nieprawdaż?-zapytała, przyglądając się wam.

Wyjaśnieniami zrodziła kolejne pytanie. Skąd tyle wiedziała?
Przecież przybyła do tej wsi razem z wami, a odeszła lata temu.

Ponadto sprawiała wrażenie osoby dobrze poinformowanej. Takiej, która nie zdradziła wszystkiego, co wie...
 
__________________
Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje.
Nie jestem moją postacią i vice versa.
Alaron Elessedil jest offline  
Stary 14-03-2010, 14:45   #379
Zak
 
Zak's Avatar
 
Reputacja: 1 Zak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znany
Borin spojrzał na mężczyznę, który przedstawił się jako Cień i wysłuchał go uważnie. Gdy ten zamilkł, krasnolud przymrużył oczy, po czym siarczyście splunął na podłogę.

-Mój topór jest do waszej dyspozycji!- zawołał- Grzechem byłoby nie napić się z nową kompanią, a przecież trzeba dbać o czystość sumienia.
Ej ty!- krzyknął do karczmarza- Kolejka dla mnie i tutaj siedzących!

Zanim tęgi mężczyzna przyniósł chłodne kufle, z których obficie wylewała się piana głos zabrała ruda kobieta, która niespodziewanie dosiadła się do stolika. Wytłumaczyła o co tak na prawdę chodzi w utarczkach pomiędzy ludźmi w tej wiosce.
Borina szczerze mówiąc bawiło to wszystko. Zawsze uważał ludzi za dziwaczne istoty, które nigdy nie potrafiły się ze sobą dogadać i którzy kłócili się między sobą o byle gówno. Nie to co krasnoludy! Ich kłótnie były spowodowane szlachetnymi powodami, takimi jak wylanie komuś piwa, czy spartolenie roboty rzemieślniczej.
W pewnym momencie ruda wstała z zamiarem wyjścia.

-A ta co?- mruknął cicho do Cienia- Pani „wiem- kuźwa- wszystko” ?

Nagle coś przyszło mu do głowy. Coś co powinien zauważyć już na brzegu, ale dopiero po opowieści Cienia i uwadze rudej zauważył ten dziwny zbieg okoliczności.

-Osz w dupe!- nic bardziej inteligentnego nie był w stanie powiedzieć- ten mężczyzna, który pieprzył coś o nawracaniu miał dokładnie taki sam kamień jak ten za który nadstawiałem karku w podziemiach! Wierzcie lub nie, ale to małe, czarne cholerstwo musi być czymś bardzo rzadkim i wartościowym. Jak wygląda to wasze Serce Nocy?!- nie wiedział czemu, ale ów Serce Nocy było jego pierwszym skojarzeniem, kiedy przypomniał sobie o tych kamieniach.
 
Zak jest offline  
Stary 06-04-2010, 15:11   #380
 
wojto16's Avatar
 
Reputacja: 1 wojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumny
A już liczył na to, że Ruda daruje mu swoje wątpliwie przyjemne towarzystwo i ruszy swoją drogą. Tymczasem wciąż bezczelnie wpychała mu się w pole widzenia drażniąc samą obecnością. Zaś teraz kiedy znalazł sobie interesującego i bezpretensjonalnego towarzysza do pijatyki oraz gawędy musiała znów zacząć proces dręczenia jego nerwów. Zaczęła od udawania osoby wszystkowiedzącej, a także tajemniczej czego, z perspektywy ostatnich wydarzeń, zaczął w ludziach serdecznie nienawidzić. Wysłuchał jej z niewielkim zainteresowaniem i skwitował te wszystkie rewelacje lakonicznym:
- Dobrze. Jak uważasz.

Potwierdziło się. Bogowie mieli go w głębokim poważaniu i jeszcze się dziwią, iż odpłaca im tą samą monetą. Wsparciem i bronią obdarzył go duch jakiegoś hrabiego, co pewnie się powiesił, bo nikt nie potrafił wymówić jego nazwiska i teraz chędoży kozy po ciemku. Uśmiechnął się do siebie. Nawet duchy już mieszają go w swoje prywatne intrygi bez żadnego konkretnego powodu. Aż strach myśleć co w tej kwestii przyniesie przyszłość.

Wziął spory łyk piwa, które legendarny trunek przypominało tylko zapachem i trochę barwą. Przełknął z trudem i niechęcią potęgowaną jeszcze przez dotkliwy ból w miejscu niedawno wyleczonej rany. Silya była zdolną magiczką, ale nie cudotwórczynią, choć za taką ją uważano. Przynajmniej dzięki jej pomocy śmierć od znacznego ubytku krwi już mu nie groziła. Ze zdziwieniem spostrzegł, że Ruda wciąż stoi przy ich stoliku. Nagle poczuł jak wezbrana w nim od wielu dni irytacja gwałtownie szuka ujścia.
I znalazła.
- Właściwie to nie wiem czemu ciebie słucham. Jesteś przypadkowo spotkanym trupem, który powstał z martwych i męczy innych swym towarzystwem.
- Metafora – dodał szybko z wymuszonym uśmiechem patrząc na Borina.
- Wracając do ciebie – po uśmiechu zostało tylko wspomnienie – nie lubię jak ktoś ukrywa przede mną ważne informacje dawkując je w niewielkich porcjach. To dowodzi jedynie indywidualnych celów, w których osiągnięciu pomóc ci ma wysłużenie się innymi. Graj w swoje gierki bez mojego udziału. Odejdź i jeżeli znowu najdzie cię chwila szczerości poszukaj sobie innego słuchacza.

Wyciągnął sakiewkę i wręczył Rudej małą garść monet.
- To za informacje – powiedział nie patrząc już na nią skupiając całą uwagę na ogniu trzaskającym w kominku – Nie lubię mieć długów. Może nie jest to dużo, ale w dzisiejszych czasach każdy grosz ma znaczenie. Chyba widzimy się po raz ostatni, Scarlet. Bywaj.
Kiedy już odeszła niespodziewanie Borin wyciągnął nowe wnioski.
- Hmm… Nie przypominam sobie o tym żeby mnie informowano o jego fizycznych właściwościach. Z otrzymanych informacji wynika, iż przypomina to kamień szlachetny. Być może twoje podejrzenia okażą się słuszne. Nie potwierdzimy tego bez nadstawiania szyi. Nie obchodzi mnie konflikt o jakąś zapadłą wieś, podobnie jak dawno pochowane… trupy.
Przez moment nie wiadomo dlaczego przed oczami mignęła mu jego rodzina. Wyraźnie się zacukał, ale szybko podjął wątek na nowo.
- Dlatego proponuję żeby zamiast składać wizyty w zatęchłych grobowcach wybrać się do wyznawców Lamilidana. W końcu są otwarci na nowych ludzi, a co więcej może być zabawnie. Mam nadzieję, że sztukę szachrajstwa opanowałeś do perfekcji, gdyż teraz będzie przydatna. Bardziej niż sztuka wojny. Wróćmy na tamten brzeg i sprawdźmy na ile bezpodstawne są ich obietnice.

Rzucił monety na stół płacąc za piwo, którego nawet nie dopił, zbierając się do wyjścia. Zamierzał udać się na spotkanie z kardynałem i zadać mu kilka pytań o tajemniczy kamień.
 
wojto16 jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 05:34.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172