A zatem Arwid wymyślił zadanie... W pierwszej chwili ucieszyła się z tego, sama bowiem pomysłów nie miała żadnych. Moment później dotarło do niej jednak, co to za zadanie...
Zadanie-pułapka. Oskarżenie gospodarza o śmierć Jaspera, lecz nadzwyczaj sprytne - nadzwyczaj jednoznaczne, lecz próba tłumaczenia się byłaby przyznaniem, iż ziarno prawdy istotnie w nim tkwi... Talent Jaczemira mógłby poruszyć Vautrina i popchnąć do zdemaskowania. Intencja mistrza Daree była jasna.
Lecz czy Vautrin ma w sobie dosyć ludzkich uczuć, by wpaść w tę pułapkę?
Choć wszelkie obawy trzymała z dala od świadomości, choć nie pozwalała sobie na myślenie o tym, co po wykonaniu zadania uczyni, choć całymi dniami tak usilnie pracowała nad Opowieścią, że niekiedy czuła się bardziej Mariettą niźli Liselotte - ona też się bała. Bała się gospodarza. Bała się tajemnicy... bo któż zaręczy temu zimnookiemu perfekcjoniście, że żadnemu z artystów wino nie rozwiąże języka, kiedyś, choćby i po latach? Niczego nie zostawia wszak przypadkowi...
Teraz, pod wpływem wyzwania mistrza Daree, strach nagle zatrząsł jej ramionami - i tego objawu strachu też się przeraziła. Sięgnęła po ciepłą narzutkę i otuliła nią ramiona, po czym z pogodnym, dziewczęcym uśmiechem zwróciła się do Jaczemira:
- Zgodzisz się?
__________________ jestem tym, czym jestem: tylko i aż człowiekiem.
nikt nie wybrał za mnie niczego i nawet klątwy rzuciłam na siebie sama. |