- Nie pochlebiaj sobie, nie ma w twoim wyglądzie nic, co by mnie zainteresowało - odparował sztych słowny. W tym czasie oglądał palec, na którym jakby mógł być niegdyś pierścień.
Dziewczyna parsknęła śmiechem, jednak nie dlatego, że wypowiedź ją rozbawiła, lecz bardziej zażenowała. Nie należała do typu słodkich idiotek, a to, że facet nie dostrzegł cienia ironii w jej wypowiedzi - nie było przecież jej winą.
Zadziwiające też było to, iż panowie, którzy podobno więcej ironii używają, potrafią nie odnaleźć kwintesencji sarkazmu. Ryoku nie była być może przyjemna w odbiorze, aczkolwiek palnęła to, co miała na myśli.
- Nie zrozumcie mnie źle, panie. Nikt tu sobie nie pochlebia i najwyraźniej mnie z kimś pomylono - odparła dobitnie i poważnie, dodając nieco chłodu, otrzymując "wstrząśnięte, lecz nie zmieszane". - Nie obchodzi mnie, czy się komuś podobam, czy nie. Na razie mam na głowie wystarczająco problemów, żeby sobie głowę zawracać aparycją.
Zamilczała i wzruszyła ramionami.
Wynalazek mowy, zwany ironią, doskonale pokazał, że nie zawsze człowiek, jego stwórca, potrafi przewidzieć jego obecność. W przypadku tego faceta mogło nie być inaczej. Odzywka mężczyzny nie zrobiła na niej żadnego wrażenia. Wszak ani jej w głowie były igraszki czy flirty i inne miłosne zabawki. Była w zupełnie obcym miejscu: miejscu, do którego nie życzyła sobie trafić. W miejscu, gdzie natura zmieniła nieco swoje oblicze i - być może także - prawa.
Srebrna wiewióreczka przemknęła koło szczupłych nóg Ryoku. Aczkolwiek... w tym czasie dziewczyna spojrzała przelotnie na Jakuba, który powstał i zaczął szukać dobrego kierunku na podstawie obserwacji nieboskłonu. Dwa słońca trochę mogły zamieszać orientację w terenie, więc granatowowłosa spojrzała bardziej na krajobraz i przez moment się zamyśliła.
Złotooka często popada w zamyślenie i jej duch wówczas jakby uciekał z ciała. Medytacja bowiem posiadała magiczny tryb zatrzymywania czasu. Fizycznie człowiek nie mógł go pokonać - najczęściej musiał mu się poddać. Istotnie, największy wróg tych, którzy chcieli zatrzymać młodość. Ale taka kontemplacja, nawet kilka głupich minut pozornie przeznaczonych na sterczenie jak pomnik i gapienie się w dal bądź inny punkt zaczepienia wzroku, pozwalała oderwać się od rzeczywistości, by na większość spraw spojrzeć z zupełnie innej perspektywy. Czas nie grał tu często istotnej roli, bo jego skutków najczęściej w tym stanie się nie odczuwało.
Po rozdaniu cenzorów naturalnego pochodzenia mężczyzna przemówił:
- Dzięki. Nazywam się Kuba.
- Ja się zwę Ryoku - skinęła głową, gdy powróciła do drugiej, kolorowej rzeczywistości. - Myślę, że pełne dane osobowe na razie sobie możemy podarować.
Nie lubiła o sobie za wiele mówić. Nie wiedziała bowiem, czy może zaufać komuś, kogo po raz pierwszy w życiu widzi. Chociaż tamten nie wyglądał na bandytę - to w końcu pozory mogą mylić. Z doświadczenia wiedziała, że przez zbytnie opowiadanie o sobie można było wpakować się w niepotrzebne zawiłości i problemy.
Usłyszała niebawem pytanie, które padło z ust mężczyzny.
- Idziesz?
- Zależy gdzie - odpowiedziała od niechcenia. - Do paszczy dzikich zwierzaczków czy może wpadniemy na obiad do tubylców w charakterze głównego dania?
Dodała po chwili:
- Ale też nie uważam, że stagnacja ma rację bytu. Więc jeżeli jednak masz pomysł, dokąd możemy pójść, to chętnie posłucham. Z drugiej strony nie wiem, czy obserwacja terenu coś da... - skinęła głową na dwa słońca. - Jedyne, co nam pozostaje, to iść na czuja.
__________________ Every time you abuse Schroedinger cat thought's experiment, God kills a kitten. And doesn't. Na emeryturze od grania.
Ostatnio edytowane przez Ryo : 16-02-2010 o 16:53.
|